Drukarnia Kolory

Dziś Hygge wpada z wizytą do krakowskiej drukarni Kolory. Spotykam się z Marcinem Leszczyńskim. Marcin jest z Krakowa. Pomimo tego, że ma mnóstwo opowieści w zanadrzu, nie bardzo chce opowiadać o sobie. Cały czas podkreśla: Ale o tym nie pisz!. Skupiamy się więc na Kolorach. Dlaczego tu przyszliśmy? Drukarnia istnieje od 10 lat i jest zupełnie inna niż wszystkie znane mi drukarnie. Kolory mieszczą się w jednej z kamienic na krakowskim Podgórzu. Całe wnętrze wypełnione jest bardziej lub mniej odrestaurowanymi meblami z lat 60. czy 70., maszynami drukarskimi z dawnych lat, dziesiątkami farb i wzorników papierów.

Co robiłeś przed Kolorami?

Marcin: Zanim powstały Kolory szukałem szczęścia.

Po odpowiedzi na to pytanie postanawiam jednak trzymać się tematu drukarni.

 

 

OK. To jak powstały Kolory?

Marcin: Było nas trzech i stwierdziliśmy, że fajnie by było otworzyć drukarnię. Wiedzieliśmy na pewno, że ma być inna. Chcieliśmy żeby było to połączenie projektowania i druku, ale w zasadzie zaczęliśmy klasycznie, drukarnia cyfrowa ze studiem graficznym. Nie wiedzieliśmy, w którą stronę się to wszystko potoczy. Później działo się wiele, w efekcie między innymi zostałem tu sam. Im bardziej zgłębiałem tajemnice drukarskie, tym bardziej mnie to pochłaniało. Najważniejszym momentem było odkrycie tradycyjnych technik takich jak letterpress, sitodruk lub hot stamping. Zajawiłem się na stare maszyny drukarskie. Ciekawe jest ich wynajdywanie, naprawianie, uruchamianie, uczenie się ich obsługi. Wymyślanie jak można zrobić pewne rzeczy. Dodatkowo są one przykładami pięknego wzornictwa przemysłowego. Pracujemy na kultowych maszynach Heidelberg i Gietz, które sprowadzone zostały z różnych krajów europejskich.Nie jest łatwo, ale to wciąga najbardziej. Do wielu rzeczy musimy dochodzić sami. Nie bardzo jest kogo pytać i gdzie podglądać. Ciężko jest użyć gotowe rozwiązania. Najczęściej musimy znaleźć swój sposób, przystosować do tego jakieś maszyny lub samemu coś skonstruować.

Kolory teraz to bardziej coś na kształt pracowni drukarskiej i studia projektowego. Fajne jest to, że działamy w nieczęsto spotykanej skali. Zazwyczaj firmy robiące podobne rzeczy są albo bardzo małe, na przykład graficy z jedną maszyną typograficzną lub sitem albo duże drukarnie, które niby mają technologię, maszyny i ludzi ale nie interesuje ich poświęcenie czasu na trudne często niskonakładowe realizacje. Nam dalej się chce. Nie chcemy odpuszczać.

Chyba przyszedł w końcu czas, kiedy firmy zaczynają odczuwać potrzebę pokazania klientowi trochę innej wizytówki.

Marcin: Ludzie zaczynają być coraz bardziej świadomi. Podoba mi się to, że dużo młodych firm i młodych ludzi nie ma kompleksów i dla nich naturalne jest to żeby to co pokazują klientowi wyglądało dobrze.  Coraz więcej osób zwraca uwagę na detale. Chyba kończy się pierwsze zachłyśnięcie wirtualnym medium i znów coraz częściej sięgamy po realną formę jaką jest papier i druk. Myślę, że w przyszłości druku będziemy używać przede wszystkim dla podkreślenia ważnych momentów i treści. Wizytówka jest tego dobrym przykładem. Przyjemne jest popracowanie nad projektem, formą, wybranie papieru, techniki druku bo właśnie wtedy ten kawałek papieru staje się naszą wizytówką. Nie chodzi tu o swego rodzaju snobizm, może bardziej o szacunek dla osoby, której ją wręczamy i dodatkowe treści, które możemy wtedy przekazać.

Co robicie teraz?

Marcin: Kolory wciąż się rozwijają, mamy pełne ręce roboty. Równolegle pracujemy nad nowym projektem, który będzie dopełnieniem naszej koncepcji. WDMP (When Design Meets Paper) jest ideą gdzie projektowanie, papier i technologia współdziałają na równych prawach. Jest to dla nas bardzo istotne, bo projekty niezmaterializowane są nieszczęśliwe. Działa to we wszystkie strony, często papier domaga się projektu, czasami technologia szuka papieru itd. W tej konwencji chcemy projektować, drukować i sprzedawać produkty codziennego i niecodziennego zastosowania. Pomysłów jest wiele, znów nie wiem w którą stronę się to rozwinie. Ostatnio eksperymentujemy z efektami holograficznymi, szczególnie podoba się nam ten efekt na dużym formacie. Przygotowujemy serię plakatów/art printów, które są zaskakujące bo zmieniają się w zależności od pory dnia i światła.

 

 

 

Wasza miejscówka wygląda zupełnie inaczej niż inne drukarnie. Jesteś typem zbieracza?

Marcin: Wyszło to jakoś naturalnie. Większość przedmiotów, które tu mamy ma swoją historię. Lubię ładne, stare rzeczy dlatego, że wygrały walkę z czasem. Dodatkowo fajnie się pracuje w miejscu, które jest przyjemne estetycznie. Dużo rzeczy zrobiliśmy sami. Inne to wykopaliska, śmietnikowe, czasem internetowe lub “pamiątki z podróży”. Do ciekawszych, oprócz maszyn, mogę zaliczyć oryginalny stół roboczy do maszyny typograficznej Heidelberg Cylinder, lampy przemysłowe z fabryki koronek z Brzozowa i Archiwum Państwowego w Przemyślu lub stare krzesła dentystyczne Siemensa,. Najtrudniejszą konstrukcją własną były duże spawane lampy z wykorzystaniem materiału barrisol. Ostatnio udało się zdobyć zestaw moich ulubionych krzeseł “zetek” projektu. Ernst Moeckla z lat 70tych.

W tym miejscu działacie od niedawna?

Marcin: Już pięć lat, wcześniej byliśmy na ulicy Starowiślnej. Obecny lokal na ul.Krasickiego 18 wynajęliśmy od miasta. Był w kiepskim stanie i włożyliśmy dużo pracy w remont. Przed wojna w tym miejscu była fabryka guzików braci Thorn. Przez wiele lat miał tu siedzibę Dom Kultury Podgórze. Obecnie mamy bardzo miłych sąsiadów. Za ścianą kino studyjne, naprzeciwko pracownię witraży, poza tym kilka pracowni artystów i biura różnych organizacji pozarządowych. Dobrze nam tu.

 

 

Więcej o Kolorach znajdziecie tutu. Zdjęcia realizacji: KOLORY

Zdjęcia: Jakub Mysiński, tekst&wywiad: Ola Koperda