Dla zdrowych i chorych, czyli Pan Tu Nie Stał

Dziś trochę o Pan Tu Nie Stał. Pewnie ich znacie, ale my mieliśmy okazję pogadać z Justyną i Maćkiem, „spółką małżeńską”, która stworzyła to cudo. Zaczęli od prowadzenia bloga promującego polskie wzornictwo. Początkowo w asortymencie PTNS były wyłącznie t-shirty z nadrukami, później jak mówią : „poszerzyli ofertę o inne głupie głupoty i durne durnoty”. PTNS to firmą w 100% łódzka. Prawie cały asortyment jest produkowany w Łodzi.

Kto stoi za Pan tu nie stał? Skąd jesteście?

Maciek: Pan tu nie stał to tzw. firma rodzinna, tworzymy ją ja – Maciek Lebiedowicz i Justyna Burzyńska -Lebiedowicz. Jesteśmy małżeństwem.

Justyna: Jak zakładaliśmy PTNS byliśmy parą. Jesteśmy z Łodzi, chociaż Maciek to „ludność napływowa” – pochodzi z Zamościa. Przyjechał do Łodzi na studia. Zanim Pan tu nie stał przerodziło się w firmę, która zapewnia nam byt, oboje pracowaliśmy na etatach. Ja w korporacji jako specjalista ds. zakupów, Maciek w firmie informatycznej jako grafik. PTNS startowało jako hobby, z pierwszymi koszulkami produkcji garażowej jeździliśmy na niszowe targi w czasie wolnym, w weekendy, później wystartowała strona www i pierwszy sklep internetowy. W tej chwili jest nas już 20 osób działających w zespołach kreatywnym (projektanci, graficy) i operacyjnym (osoby obsługujące sklepy w Łodzi, Warszawie i Krakowie).

Skąd pojawił się pomysł na koncept, od kiedy działacie?

Justyna: PTNS obchodzi swoje 10-lecie! Koncept narodził się ze zbieractwa rozmaitych papierków i przykładów projektowania graficznego z czasów niedoboru. PTNS wystartował jako blog internetowy, gdzie publikowane były skany tych starych projektów. Oddźwięk był niespodziewanie szeroki i wówczas narodził się pomysł na sklep. Krok po kroku działania się poszerzały i marka rozwijała. Był to naprawdę stopniowy rozwój, za zarobione fundusze, robiliśmy nowe rzeczy, zespół się rozrastał, otwieraliśmy po kolei sklep internetowy, sklep stacjonarny w Łodzi, w W-wie i na końcu w Krakowie.

 

 

Skąd wzięła się nazwa?

Maciek:Nazwa miała nawiązywać do epoki, miała być chwytliwa i taka chyba jest. Z przymrużeniem oka i trochę bezczelna. Została.

Kto projektuje nowe wzory? Skąd macie pomysły? 

Justyna: Obecnie zespół projektowy to trzech grafików i dwie projektantki odzieży. Pomysły powstają naturalnie w głowie. Nie chcemy na siłę gonić modowego świata, bo jesteśmy na pograniczu grafiki i mody. Tworzymy odzież mocno użytkową. Dbamy o to, żeby rzeczy nawiązywały do polskiej kultury, stąd wiele współpracy z grafikami starego i nowego pokolenia. Dużo czerpiemy z kultury wizualnej czasów minionych, nasze wzory są nieco nostalgiczne. Nowe produkty powstają od pomysłu do realizacji – czyli nie myślimy w ten sposób, że zrobimy nową koszulkę, czy skarpety, tylko najpierw jest pomysł, hasło – np. Masło-słoma i myślimy o tym, na co to przenieść, jak to zrealizować. Nad całością projektową czuwa Maciek. Ale ma duże oparcie w prężnie działającym zespole kreatywnym – Paulina Połoz i Zuza Krynicka proponują nowe kroje odzieży, Bartek Bojarczuk w większości tworzy projekty graficzne na potrzeby produktowe, z pomocą drugiego grafika Maćka Polaka. Cenimy sobie współprace z osobami kreatywnymi: fotografami, ilustratorami, grafikami. Od paru sezonów robimy rocznie dwie większe kolekcje: wiosna-lato i jesień-zima oraz kilka mniejszych serii np. sportową, rowerową, dziecięcą.

Czy macie jakieś plany na przyszłość związane z Pan tu nie stał?

Justyna: Tak, chcemy rozwijać produkcję, współpracować ze zdolnymi grafikami i ilustratorami, jechać nad Jezioro Głuszyńskie z całym naszym zespołem PTNS w wakacje na wyjazd ntegracyjny. Spróbujemy też ekspansji na rynek zagraniczny i będziemy otwierać punkty w kolejnych polskich miastach.

Co lubicie robić w czasie wolnym?

Justyna: Maciek – jeździ namiętnie na przełajówce. Ja czytam, grzebię w ziemi w ogródku. Lubimy też podróże z naszym dziewięciolatkiem i namiotem.

 

 

Po więcej wpadajcie na PTNS.

Zdjęcia: Sylwia Wojtkowska.