Litograf Studio

Wiecie co to takiego litografia? Technika ta doprowadziła między innymi do powstania druku offsetowego. Niedawno na terenie kompleksu Dolne Młyny w Krakowie powstała pracownia Litograf. To przestrzeń przyjazna dla amatorów i artystów. Właśnie tutaj Justyna Mazur, z którą mieliśmy okazję porozmawiać postanowiła otworzyć swoje studio – to spełnienie jej marzeń, pracownia jakich mało w Polsce. Justyna jest młodą mamą, która godzi macierzyństwo z pracą.

Opowiedz nam coś o sobie.

Justyna: Jestem Krakuską. Jestem tu od zawsze. Tylko dwa lata mieszkałam poza Krakowem, studiowałam wtedy za granicą. Najpierw uczyłam się w Grecji, potem w Niemczech. Moje życie jest dedykowane edukacji. Skończyłam studia na kierunku edukacja artystyczna. Litografia nie jest moim jedynym zajęciem. Od 6 lat zajmuję tworzeniem warsztatów oraz edukacją artystyczną np. w Cricotece, Teatrze Starym.  

Czym się zajmowałaś wcześniej?

Justyna: Litografią zajmuję się od 10 lat. Zaraz po studiach pracowałam jako asystentka profesora, ale nie zrobiłam doktoratu i musiałam zrezygnować. Kiedy zaszłam w ciążę, stwierdziłam, że chcę zajmować się tym co tak naprawdę kocham.

 

 

Jak poznałaś technikę litografii? Czy ktoś w Twojej rodzinie się tym zajmował?

Justyna: Nikt z moich bliskich wcześniej się tym nie zajmował. Zaczęłam studiować i przechodziłam przez każdy warsztat. Bardzo dobrze rysuję, dlatego litografia stała się dla mnie bardzo naturalnym narzędziem. Litografia to technika druku płaskiego – pierwsza na świecie, która dała początek drukowi offsetowemu, wykorzystywanemu zresztą teraz na co dzień. Nieco ponad 200 lat temu zauważono w Niemczech, że kamienie się zatłuszczają, a tym samym miejsca tłuste nie przyjmują wody. Technika opiera się na myśli wytwarzania dwóch środowisk na kamieniu (tłustego i przychylnego dla wody), to wszystko dzieje się za pomocą naturalnych składników – tłuszczu, wody, żywicy – gumy arabskiej.

Gdzie wcześniej wykorzystywałaś tą technikę?

Justyna: Nie da się tego robić w domu, potrzebny jest do tego odpowiedni sprzęt, stąd też moja motywacja do stworzenia takiej pracowni. Pracownia działa teraz jako miejsce otwarte dla wszystkich, którzy chcą poznać tę technikę. Potrzebowałam zajęcia, które nie będzie przeszkadzać mi na co dzień być mamą. Docelowo chciałabym żeby w pracowni tworzyli artyści, którzy znają technikę, ale i amatorzy lub dzieci ze szkół.

Jak powstało wnętrze pracowni?

Justyna: Moi bliscy znajomi,  którzy ze mną przebywają i są często w moim domu, powiedzieli, że jest w niej jak u mnie w domu. Myślę, że potrzebowałam mieć taką przestrzeń sama dla siebie, żeby ze mną współgrała. Najważniejszym elementem w tej pracowni był dla mnie stół, sama go zrobiłam. Miałam w głowie jego obraz i taki musiał być. Stół ma symboliczny wydźwięk i jednoczy ludzi. Ta pracownia też ma taki cel. Ludzie  przychodzący na warsztaty, nie znają się, po godzinie rozmawiają już ze sobą o prywatnych sprawach i ten stół im w tym debatowaniu pomaga.

Skąd wzięłaś dodatki do wnętrza?

Justyna: Są to rzeczy gromadzone w piwnicy – dosłownie, bo prasa litograficzna właśnie z piwnicy mojej koleżanki została przywieziona. Wszystkie elementy, które tworzą przestrzeń są dla mnie ważne – szczególnie te drobne, które zdradzają naturę człowieka. Istotne jest też to, aby pracownia była praktycznie urządzona, z przeznaczeniem do pracy czystej i do pracy brudnej. Dla mnie to miejsce jest miejscem wytchnienia. Chcę to wytchnienie przekazywać ludziom.

Czym dla Ciebie jest hygge?

Justyna: Najważniejsze jest to żeby działać w zgodzie ze sobą. Jest to trudne, jak jest się mamą. Macierzyństwo to czas wartościowania czynności. Człowiek ma mało czasu dla siebie. Dla mnie to, że realizuję się w pracy i robię to co kocham jest hygge. Dzielę się tą pasją z innymi.

 

 

Wywiad: Magda Jabłońska, zdjęcia: Jakub Kusiej.