Autor Rooms

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: Pion Studio

 

Parę tygodni temu wpadliśmy do stolicy. Noc spędziliśmy w Autor Rooms, czyli “dizajnerskim bed and breakfast”, o którym sporo słyszałam wcześniej, ale nie sądziłam, że może być tam aż tak dobrze. Autor Rooms mieści się w zabytkowej kamienicy w sercu Warszawy. Cztery pokoje plus przestrzeń wspólna, gdzie możemy zjeść, poczytać, posłuchać płyt gramofonowych. Wszystko, począwszy od klucza do pokoju (którego nie zamykamy, bo czujemy się jak w domu kogoś bliskiego), skończywszy na szklankach na wodę, jest perfekcyjnie zaprojektowane. Ale jednocześnie nie ma się poczucia, że ktoś przekombinował i chce na nas zrobić ogromne wrażenie. Jest właśnie tak, jak powinno być. Ładnie, wygodnie i trochę jak u starej dobrej przyjaciółki, która akurat wyjechała z miasta i zostawiła nam klucze.

Rozmawiam z Magdaleną Ponagajbo  Dyrektor Kreatywną Mamastudio (studia graficznego, które na rynku istnieje już 17 lat) i osobą, która doprowadziła do powstania Autor Rooms.

Pochodzisz z Warszawy?

Magda: Tak, wychowałam się na Bielanach, przez chwilę mieszkałam na Dolnym Mokotowie, ale po jakimś czasie wróciłam na Bielany, a dokładniej na Żoliborz. Kiedyś Żoliborz był częścią Bielan, kiedy indziej znowu było na odwrót teraz są to oddzielne gminy. Tak czy owak, jest to specyficzna dzielnica, jakby osobne “miasto w mieście”. Powstała dopiero w okresie międzywojennym jako śmiałe i nowoczesne założenie urbanistyczne. Przetrwała wojnę prawie nietknięta. Jest tu dużo zieleni i modernizmu, który uwielbiam. Znam ją jak własną kieszeń i mam stąd mnóstwo dobrych wspomnień. Jako dziecko chodziłam z klasą do kultowego kina Tęcza oraz zapomnianego Światowida przy placu Inwalidów. Pływania nauczyłam się na basenie przy kompleksie szkół technicznych, tzw. Elektroniku, gdzie dziś powróciło kino pod tą samą nazwą. Mieszka tu masa moich znajomych, nasze dzieci się kolegują i, tak jak my za komuny, włóczą się razem po okolicy. Nie da się przejść do placu Wilsona i z powrotem do domu, żeby kogoś nie spotkać. Ja to lubię!

Od małego lubiłaś to, co ładne?

Magda: Chyba tak. Mieszkaliśmy w bloku, w mieszkaniu z dwoma pokojami, które cały czas z mamą przemeblowywałyśmy. Chodziłam do liceum plastycznego, później trafiłam na grafikę. Z kolegami ze studiów założyliśmy Mamastudio. Wiele lat projektowałam. Teraz robię to znacznie rzadziej, bo w pewnym momencie po wielu latach pracy poczułam się wypalona. Wymyślanie czegokolwiek, powtarzanie procesu twórczego cały czas od nowa stało się dla mnie bardzo męczące. Potrzebowałam czegoś nowego.

Wtedy pojawił się Autor Rooms?

Magda: Tak. Potrzebne mi było działanie i interakcje z ludźmi. Kiedy pojawił się pomysł na Autor Rooms, obudziły się we mnie nowe pokłady kreatywności, dostałam skrzydeł. Istotne jest, że nie była to praca, której efekty widać tylko na papierze lub ekranie komputera. To było coś, czego można dotknąć.

 

 

 

 

A jak powstał pomysł na to miejsce? Jak doszło do tego, że studio graficzne zajmuje się branżą turystyczną?

Magda: Pomysł powstał dość dawno. Nasze poprzednie biuro mieściło się przy ulicy Koszykowej. Pod nami był wolny, duży lokal z zasobów miejskich, który wydawał się idealny na hostel. Wtedy nasza wizja nie została zrealizowana, ponieważ lokum nie mogło być wynajmowane pod działalność hotelarską. Upłynęło 5 lat i pojawił się zapalnik w postaci tego lokalu na Lwowskiej. Siedziba Mamastudio jest teraz na piątym piętrze w tej samej kamienicy. Jako że jesteśmy trochę starsi i poważniejsi niż wtedy, uznaliśmy, że bardziej pasuje nam stworzenie miejsca estetycznie bliższego hotelowi niż hostelowi. Uwierzyliśmy w ten projekt, choć był to skok na głęboką wodę. Nowa branża, nowe wyzwania.

I to głównie ty byłaś odpowiedzialna za ten projekt.

Magda: Tak, oddałam temu projektowi całe swoje serce i czas. Długo wspólnie dyskutowaliśmy na temat naszych wyobrażeń o tym miejscu. W naszej pracowni powstała identyfikacja wizualna. Autor Rooms jako projekt brandingowy był dla mnie i studia dobrą zabawą. Od początku do końca sami wykreowaliśmy markę, czyli coś, co od lat robimy dla innych. Jednak tym razem mogliśmy zaszaleć, nie musieliśmy iść na kompromisy.

Autor Rooms to w sumie 200 metrów kwadratowych. Macie dużą przestrzeń wspólną dla gości i cztery pokoje.

Magda: Zależało nam na tym, by było funkcjonalnie, ale i komfortowo. Nie wszystko było łatwe do zrobienia. Ta przestrzeń była przed wojną jednym dużym mieszkaniem. Musieliśmy ją tak sprytnie podzielić, żeby zachować oryginalny układ pomieszczeń. Śniadania serwujemy przy dużym stole. Obok mamy bar, gdzie można zrobić sobie kawę czy herbatę. Dodatkowo jest tu kuchnia, w której przygotowujemy śniadania dla gości.

Czy za nietypowymi numerami pokoi kryje się coś więcej?

Magda: Pokoje nazwaliśmy numerami: 1410 – na cześć wielkiej narodowej wygranej, 1777 – to taki pokój idealny na noc poślubną, stąd dużo szczęśliwych siódemek, 1968 – bo jest w nim dużo przedmiotów vintage z tej epoki oraz 2020 – tak futurystycznie, bo łazienka wygląda jak statek kosmiczny, no i jest największy. Te numery to taki żart ze skali przedsięwzięcia. Bo jakby to brzmiało: 1, 2, 3, 4? Nuda!

Jak dobieraliście marki, których projekty są we wnętrzach Autor Rooms?

Magda: Punktem wyjścia było polskie wzornictwo. Gdy podróżujemy po świecie, w wielu hotelach widzimy te same klasyki dizajnu. My chcieliśmy pokazać to, co nasze, bo wiemy, że jest się czym chwalić. To była główna myśl, wokół niej zbudowaliśmy resztę. Postanowiliśmy dać szansę młodym projektantom, którzy jeszcze nie są bardzo znani, szczególnie za granicą. Między nami a projektantami wytworzyła się dobra synergia.

 

 

 

 

 

Wzajemnie się promujemy. Wierzę w to, że gdy coś rodzi się organicznie, to powstają z tego dobre rzeczy. Twierdzę też, że rzeczy dobrze zaprojektowane i piękne zawsze do siebie pasują.

Nawiązaliście też współpracę z paroma projektantami, których prace można zakupić u was i na stronie Autor Rooms.

Magda: Tak. Część z tych osób znam prywatnie i zależało mi, by zaistnieli także w tym miejscu. Nasi goście mogą kupić na przykład szkło Marii Jeglińskiej, koce i poduszki zaprojektowane przez Beza Projekt, opaskę na oczy Vasiny czy brelok do kluczy Balagan Studio.

Poza tym wydaliście właśnie drugą edycję przewodnika Warszawa Warsaw, w którym polecacie, co zobaczyć, gdzie zjeść i dokąd wybrać się zakupy.

Magda: Tak, razem Agnieszką Kowalską postanowiliśmy w wizualny sposób pokazać, że Warszawa jest ciekawym, pełnoprawnym europejskim miastem. Zaczęło się od przewodnika, a za nim przyszedł serwis warszawawarsaw.com, gdzie piszemy między innymi  o architekturze, kulturze, sztuce, dizajnie. Co piątek rozsyłamy newsletter z informacją, co fajnego będzie się działo w weekend. Zrobił się z tego całkiem spory projekt.

Teraz zdradzimy pewną tajemnicę planujecie otwarcie nowej przestrzeni. Powiedz coś więcej.

Magda: Chwilowo niewiele mogę powiedzieć poza tym, że faktycznie jest taki plan. Na tym obecnie skupiam się w swojej pracy. Trzymajcie za nas kciuki!