Dyrektorki: Agnieszka Rayzacher – lokal_30

Wywiad: Michalina Sablik / Zdjęcia: Kachna Baraniewicz

 

Stanowisko: Dyrektorka Galerii lokal_30

Poprzednie stanowisko: niezależny kurator

Miejsce urodzenia: Warszawa

Wiek: 49 lat

 

Z Agnieszką Rayzacher spotykamy się w prowadzonej przez nią galerii lokal_30, która mieści się na najwyższym piętrze kamienicy przy ul. Wilczej w Warszawie. Właśnie trwa tam wystawa młodego artysty Jakuba Glińskiego pt. „Niezdolność odróżniania przeszłości przyszłości teraźniejszości”.

Jak wygląda Twój przeciętny dzień w pracy? Czy w ogóle można mówić o rutynie pracując w prywatnej galerii?

Agnieszka: Każdy dzień jest inny. Wiadomo, że jak większość osób, zaczynam pracę od przejrzenia maili. Potem to się różnie toczy – czasem pracuję w galerii, czasem jestem na wyjazdach, spotkaniach. Gdy muszę się skoncentrować i napisać tekst, pracuję zdalnie w domu. Nie mam żadnych schematów. Myślę, że u ludzi związanych ze sztuką nie ma czegoś takiego jak dzień pracy, bo my jesteśmy cały czas w pracy.

A masz swoje drobne rytułały?

A gnieszka: Raczej nie. No może to, że każdy dzień zaczynam od kubka zielonej herbaty.

Czyli to nie jest praca na etat, osiem godzin i do domu?

Agnieszka: Nie, ja jestem w pracy non stop. Moja praca przeplata się (stety czy niestety) z życiem codziennym, towarzyskim. Jest  to dobre o tyle, że mogę pozwolić sobie na robienie rzeczy osobistych w ciągu dnia, a potem wracam do galerii. Zero rutyny.

Jakie znajdujesz sposoby na to, żeby odciąć się od pracy? Jak wyznaczasz sobie granicę pracy i czasu wolnego?

Agnieszka: Już się nauczyłam, że wieczorami staram się wyciszać telefon, czasem zapominam go włączyć rano (śmiech). Lubię ćwiczyć jogę w domu, ale wolę pójść na zajęcia, bo wtedy rzeczywiście  muszę odciąć się na półtorej godziny.

 

 

 

 

Czy masz swoje ulubione przedmioty, którymi otaczasz się w pracy?

Agnieszka: Szczerze mówiąc, staram się unikać przedmiotów, gadżetów, lubię rzeczy funkcjonalne. Oczywiście czasem coś mi odbija i coś kupuję. Tak było z tym krzesłem (mam całą kolekcję krzeseł w moim biurze), zobaczyłam je na stronie Piękne meble za bezcen  i nie mogłam się powstrzymać. Niektóre mam ze śmietnika lub ze strony Uwaga! Śmieciarka jedzie. Gdybym miała więcej miejsca, to może kupowałabym fajne, stare krzesła. Przez wiele lat zbierałam meble, które inni ludzie wystawiali na śmietnik, całe mieszkanie mam tak urządzone – stare witrynki, toaletka, stół i lustro kupione od Cyganów na Kole.

Zmieniając temat, dlaczego zajęłaś się sztuką?

Agnieszka: Jako nastolatka spędzałam mnóstwo czasu w teatrze, myślałam, żeby pójść na reżyserię teatralną, ale trzeba było mieć skończone studia magisterskie, więc uznałam, że pójdę na historię sztuki. W mojej rodzinie wszyscy byli związani z kulturą. Moja mama pracowała w filmie, mój ojciec jest aktorem, siostra mojej babci była aktorką, moja babcia była polonistką i animatorką kultury, organizowała koncerty, była wielką melomanką. Kiedy już skończyłam historię sztuki, to okazało się, że w międzyczasie moja wielka miłość do teatru wyparowała.

Kiedy pojawił się pomysł na założenie własnej galerii?

Agnieszka: Mam wrażenie, że kiedy się jest niezależnym kuratorem, niezwiązanym z żadną instytucją, po jakimś czasie ma się potrzebę założenia własnej przestrzeni. To we mnie dojrzewało jakiś czas. Z artystką Zuzanną Janin dość szybko podjęłyśmy tą decyzję. Siedziałyśmy w jej pracowni przy ul. Foksal, rozmawiałyśmy i postanowiłyśmy w tamtym miejscu zrobić coś razem. Teraz w dobie galerii pop – upowych i lotnych art space’ów być może jest inaczej. Ale trzynaście lat temu była potrzeba założenia własnego, fizycznego miejsca. Zuzanna przekazała swoją pracownię na pierwszą siedzibę lokalu_30. Wtedy myślało się w Polsce bardziej idealistycznie o galerii – chciałyśmy robić wystawy, a jednocześnie trzeba było utrzymać to miejsce, zarobić na czynsz, móc coś realizować, więc założyłyśmy fundację. Dość szybko trzeba było ten idealizm skonfrontować z rzeczywistością i nauczyć się jak to ma działać. W 2005 roku w Polsce, to nie było takie oczywiste. Teraz z uśmiechem wspominam te pionierskie czasy, ale nie tęsknię do nich.

Czego poszukujesz w sztuce osobiście?

Agnieszka: Siebie i tego co aktualnie jest dla mnie ważne. Czasem, więc może to być poszukiwanie emocji, innym razem wątków społecznych lub intelektualnych. Bardzo trudno oddzielić mi sztukę od ludzi, którzy ją tworzą, więc w pewnym sensie poprzez sztukę poszukuję innych ludzi.

 Jakie są twoje marzenia, cele, plany w życiu zawodowym?

Agnieszka: Chciałabym przekształcić lub stworzyć obok lokalu instytucję poświęconą sztuce kobiet. Nie znaczy to, że mam zamiar całkowicie odciąć się od mężczyzn (śmiech). Wiadomo, że realizacja takich planów często może trwać wiele lat, bo wiąże się z pewnymi zmianami. Ale dążę do tego małymi krokami. Od ubiegłego roku współorganizuję Seminaria Feministyczne. To grupa dyskusyjna założona przez Agatę Jakubowską, Ankę Leśniak, Magdę Ujmę i przeze mnie. Często spotykamy się w lokalu_30, bo to dostępna, przyjazna przestrzeń, ale też dlatego, że organizuję wiele wystaw poświęconych kobietom. Sama bardzo interesuję się tymi zagadnieniami i tak jak już wspominałam, to co mnie interesuje prywatnie staje się również moją zawodową pasją i celem.

 

 

 

O naszym projekcie Dyrektorki więcej poczytajcie tu