Dyrektorki: Karolina Puchała – Rojek

Wywiad: Michalina Sablik / Zdjęcia: Kachna Baraniewicz

 

Stanowisko: Prezeska Fundacji Archeologia Fotografii

Na stanowisku od: 2008

Poprzednie miejsce pracy: Zbiory Specjalne Instytutu Sztuki PAN

Wiek: 38

Miasto rodzinne: Warszawa

 

Jak wygląda twój przeciętny dzień w pracy?

Karolina: Lubię przychodzić do pracy wczesnym rankiem, kiedy jeszcze niemal nikogo nie ma w biurze, nie ma chaosu i wtedy udaje mi się bardzo dużo zrobić. Mam sporo pracy biurowej, co może nie jest zbyt fascynujące. Jako prezeska Fundacji mam sporo spotkań, które staram się planować tak, aby nie rozbijały mi całego dnia. Najbardziej lubię pracować nad wystawą albo książką, ponieważ wtedy mogę spędzać wiele godzin w archiwum. Często też pracujemy  zespołowo.

Czy Twoja praca kiedyś się kończy?

Karolina: Zwykle wychodzę około wpół do piątej. Potem mam kilka godzin „domowych“ i z reguły siadam do pracy jeszcze wieczorem. Nocami łatwiej jest mi się skoncentrować, szczególnie kiedy muszę napisać tekst do wystawy czy katalogu.

 

 

 

 

 

Masz swoje codzienne rytuały?

Karolina: Tak, oczywiście mamy poranną kawę. Wodę gotujemy na gazie dla oszczędności, więc dość długo to trwa (śmiech). Często siadamy wspólnie w kuchni. Jest to dla nas ważny moment, bo pracujemy w małym zespole, znamy się od lat i wtedy możemy porozmawiać bardziej prywatnie. Staramy się też razem jeść posiłki w ciągu dnia. Zamiast wychodzić na lunch, robimy sałatki albo ktoś przynosi coś z domu.

A czy masz w biurze swoje ulubione przedmioty?

Karolina: Dwie fotografie przyklejone nad moim biurkiem na ścianie są dla mnie szczególnie ważne. Jedna to zdjęcie z lat 20. przedstawiające góralkę. Dostałam je od Karoliny Lewandowskiej, z którą zakładałyśmy Fundację. Kiedy wyjeżdżała do Paryża, a ja miałam przejąć stery, podarowała mi to zdjęcie. Góralka miała symbolizować silną kobietę, która radzi sobie w każdej sytuacji. Drugie zdjęcie pochodzi z projektu brytyjskiego fotografa, Martina Parra, który wykonał je w czasie jednego z festiwali w Szwajcarii – dzięki prostemu trikowi można było „wejść“ w obraz – mam więc teraz supersłynne zdjęcie autorstwa Parra z krową na plaży, którą głaszczę po głowie. Nie przywiązuję dużej wagi do przedmiotów, ale lubię otaczać się obrazami i książkami.

Pracujesz głównie za biurkiem?

Karolina: Niestety raczej tak, choć lubię moje biurko. Na szczęście w Fundacji mamy też wystawy, które przynoszą pracę w archiwum, różne czynności związane z oprawą fotografii, przygotowaniem ekspozycji. Bardzo lubię też pracę nad książkami. Nie jestem wprawdzie graficzką, ale przywiązuję dużą uwagę do projektowania. Zawsze jeżdżę do drukarnii, żeby zobaczyć, czy jakość wydruku reprodukcji jest odpowiednia, no i popatrzeć na maszyny drukarskie, i porozmawiać z drukarzami.  

Dlaczego zajęłaś się sztuką?

Karolina: Z wykształcenia jestem historykiem sztuki, to mój zawód. Ale może historia o tym, jak zajęłam się fotografią, jest mniej oczywista. Początkowo interesowały mnie kobiety-artystki. Potem zauważyłam, jak nieprzebadanym i niezwykle fascynującym aspektem jest zagadnienie fotografek w Polsce w XIX wieku i w dwudziestoleciu międzywojennym. Badałam ten temat pod opieką mojej promotorki, prof. Joanny Sosnowskiej. Później przeszłam do bardziej ogólnych zagadnień związanych z historią fotografii w Polsce.

Czego osobiście poszukujesz w sztuce?

Karolina: Interesuję się sztuką współczesną. Lubię projekty, które łączą prywatną perspektywę z próbą głębszego zrozumienia rzeczywistości, pozwalają ją opisać. W fotografii interesuje mnie wychodzenie poza estetykę i obraz. Zawsze szukam historii, które się za nimi kryją, bliska jest mi perspektywa psychoanalityczna – znów dzięki prof. Sosnowskiej. Wydaje mi się, że wszystko, co teraz mówię, to banał, bo sztuka, szczególnie współczesna, ma wiele twarzy i balansuje na granicy kilku obszarów. Dlatego powiem, czego nie lubię w sztuce – publicystyki. Czego nie można mylić z polityką, bo sztuka zaangażowana jest niezwykle ciekawa.

Co robisz w czasie wolnym?

Karolina: Mam dwójkę dzieci i to z nimi spędzam większość wolnego czasu. Staram się je często zabierać na wystawy i to niekoniecznie te przeznaczone dla dzieci. One patrzą na sztukę z zupełnie innej perspektywy, co otwiera mi nowe horyzonty.

Jakie są twoje marzenia, cele, plany?

Karolina: Chciałabym jeszcze bardziej zinstytucjonalizować Fundację. Jej celem od początku było doprowadzenie do zaistnienia Muzeum Fotografii w Warszawie. Nie tracimy tego zamiaru z oczu. Kiedy patrzę wstecz, to widzę, jak bardzo rozwinęliśmy się przez te 10 lat funkcjonowania. Obecnie mamy pieczę nad dziesięcioma archiwami – istotnymi dla historii polskiej fotografii. Zorganizowaliśmy wiele wystaw, opublikowaliśmy katalogi, ale nadal brakuje nam tego zaplecza instytucjonalnego, stabilności finansowej czy przestrzeni – magazynów z prawdziwego zdarzenia, aby można było realizować większe projekty. Równie kluczowa jest praca nad samymi archiwami. Właśnie rozpoczęliśmy badania nad archiwum Marka Piaseckiego, wyjątkowego fotografa, który zasługuje na obecność w międzynarodowej historii fotografii. I do tego będziemy dążyć.

Dyrektor, pani dyrektor czy dyrektorka?

Karolina: Jestem prezeską Fundacji. Zespół jest bardzo mały, wszyscy pracujemy wspólnie i (mam takie wrażenie i nadzieję) nie mamy odczuwalnej hierarchii. Moje stanowisko oznacza przede wszystkim większą odpowiedzialność i więcej pracy – której wymagam przede wszystkim od siebie. Dodatkowo współpracuję z dwiema wiceprezeskami – Martą Przybyło i Martą Szymańską –  naprzemiennie podpisujemy większość dokumentów finansowych. Jeżeli ktoś nazywa mnie prezeską, to tylko żartobliwie. Natomiast zwracam uwagę na to, żeby w dokumentach czy na mojej pieczątce była żeńska końcówka. To dla mnie ważne.

 

 

 

 

 

O naszym projekcie Dyrektorki więcej poczytajcie tu.