Dyrektorki: Marta Kołakowska – Galeria LETO

Wywiad: Michalina Sablik / Zdjęcia: Kachna Baraniewicz

 

Stanowisko: właścicielka Galerii LETO

Wiek: 44 lata

Miejsce urodzenia: Niepołomice

 

Jak wygląda twój przeciętny dzień w pracy?

Marta: Zaczynam dzień o 7 rano, robię śniadanie dla dzieci, potem jedno idzie samo do szkoły, a drugie czasem odwożę. Wracam do domu, odpalam komputer, odpisuję na maile i koło godziny 11-stej zbieram się do pracy. O 12-stej otwieramy galerię, spotykamy się z Sebastianem (dyrektorem artystycznym), pijemy kawę i wspólnie zastanawiamy się nad tym, co mamy do zrobienia danego dnia. Otwieramy kalendarze, tworzymy plan i staramy się go realizować. W międzyczasie pojawia się wiele rzeczy, których nie mieliśmy w planie. Cały czas staramy się pozostawać w kontakcie z naszymi artystami, przygotowujemy się do wystaw, organizujemy transporty, ubezpieczenia – mnóstwo codziennych obowiązków. Bardzo lubię to, że wspólnie jemy w galerii. Umożliwia nam to mała kuchnia, w której czasami gotujemy.

A czy masz swoje ulubione przedmioty, atrybuty, których używasz w pracy?

Marta: Jest ich sporo, wszystkie są związane z naszą pracą i nie wiem, czy nazwałabym je ulubionymi, ale na pewno są niezbędne. Takimi oczywistymi narzędziami dla nas są miarka, ołówek, białe rękawiczki do segregowania prac na papierze. Co jeszcze? Czajnik na herbatę dla nas i przychodzących gości, taśma do pakowania, folia bąbelkowa, komputer. To bardzo praktyczne, użytkowe przedmioty, które pokazują, że nasza praca nie polega tylko na tworzeniu koncepcji wystaw.  

Czyli nie jest to tylko praca za biurkiem?

Marta: W dużej mierze nią jest, ale też mam wiele spotkań, wizyt w pracowniach, załatwiania spraw na mieście, wyjazdów. W galerii większość czasu spędzamy przy komputerach, odpisując na maile, próbując sprostać potrzebom naszych artystów, kolekcjonerów czy kuratorów.

 

 

 

 

 

Co robisz w czasie wolnym?

Marta: Większość mojego czasu poświęcam pracy w galerii oraz zajmowaniu się dziećmi. Czasami udaje mi się wygenerować trochę wolnego czasu i wtedy chętnie idę na spacer albo czytam coś, co jednak najczęściej jest w jakiś sposób związane z moją pracą. Życie zawodowe i towarzyskie łączą się ze sobą. To nie jest normowany czas pracy, nie kończymy o 19-stej i spokojnie idziemy do domu. Wiele wystaw, wernisaży zaczyna się później, wieczorami też mam czas żeby spotkać się z artystami w ich pracowniach. Staram się też nie zaniedbywać mojego domu – chodzę z dzieciakami do kina, do teatru. W weekendy staram się poświęcać czas tylko im, to jest mój wydzielony, prywatny czas dla rodziny.

Co jest twoim największym sukcesem?

Marta: Grupa artystów, z którymi współpracuję już od wielu lat. Fakt, że sobie ufamy i wspólnie pracujemy, idziemy jedną drogą – to jest dla mnie największy sukces. Cieszę się obserwując, jak to się rozwija. Powiedziałabym, że sukcesy moich artystów są moimi sukcesami.

Jak to się stało, że zaczęłaś zajmować się sztuką?

Marta: Ona fascynowała mnie od dziecka, dzięki niej zaczęłam studiować historię sztuki w Krakowie, gdzie sztuka była wszechobecna. Miałam bezpośredni kontakt z artystami, z Grupą Krakowską, wtedy jeszcze bardzo aktywną. Uwielbiałam te spotkania, bieganie na wernisaże, to było niezwykle żywe i intensywne. Spodobał mi się ten sposób życia, to był naturalny proces. Później pracowałam w Zachęcie, potem w domu aukcyjnym, w końcu zdecydowałam się na posiadanie swojej galerii, bo tylko w ten sposób mogę być zupełnie niezależna.

W jaki sposób pojawił się pomysł na Galerię LETO?

Marta: Pracując w domu aukcyjnym zrozumiałam, że nie do końca interesuje mnie rynek wtórny. Mimo, że budowanie kolekcji czy sprzedawanie prac kolekcjonerom jest bardzo interesujące, to pozbawia mnie możliwości uczestniczenia w procesie twórczym, towarzyszenia artystom od samego początku w każdym etapie pracy, a mnie zawsze fascynowało to, jak dzieło powstaje i co się za nim kryje. Lubię pracę z archiwami, ale ciekawsza jest dla mnie praca z żywym człowiekiem. Obserwuję artystów, interesuje mnie, w jaki sposób oni myślą, jak dochodzi do realizacji pracy i co się potem z nią dzieje. LETO z niektórymi artystami współpracuje już od 10 lat i śledzi całą ich drogę twórczą. Jesteśmy też poniekąd odpowiedzialni za twórczość sprzedając ją do kolekcji prywatnych i publicznych. Praca w galerii to tworzenie nowej historii sztuki.

Czego osobiście szukasz w sztuce?

Marta: Fascynują mnie artyści, ich odmienne sposoby myślenia. Cały czas jestem w stanie euforycznej miłości. Oni są nieprzewidywalni, to jest naprawdę fascynujące. Nie ma chyba innej dziedziny, która dawałaby mi tyle przyjemności.

Jakie są twoje marzenia, cele, plany na przyszłość?

Marta: Chciałabym żeby Galeria LETO trwała jak najdłużej i rozwijała się. Nie mówię tutaj koniecznie o dużej przestrzeni, bo już kiedyś taką mieliśmy. Moja marzenia wiążą się najbardziej z moimi artystami – chciałabym, żeby się rozwijali, zdobywali zasłużone laury. Zależy mi też na tym, żeby LETO nigdy nie straciło swojej świeżości, dlatego raz na kilka lat zapraszam do współpracy nowych artystów. Mamy też misję pokazywania rzeczy, które nie są łatwe w odbiorze, są niedzisiejsze, progresywne. Nigdy nie podążaliśmy za trendami, szukaliśmy rzeczy, na które warto zwrócić uwagę, a są poza mainstreamem. Nazwałabym to postawą poszukującą w przeciwieństwie do konsumującej.

 

 

O naszym projekcie Dyrektorki więcej poczytajcie tu.