Fika

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: Michał Lichtański

 

W kawiarni Fika spotykamy się z architektem Wojtkiem Nowakiem. Wojtek prowadzi nad Fiką biuro projektowe NØWW Studio. Na stworzenie kawiarni miał chęć od dawna i parę miesięcy temu, kiedy zwolnił się lokal pod jego biurem, zdecydował się na ten krok. Fika jest malutka, ale dobrze zaprojektowana. Kiedy pogoda na to pozwala, na zewnątrz rozkładane są stoliki. To miejsce z jedną z najlepszych kaw w Krakowie.

 

 

Jak powstał pomysł na twoją kawiarnię?

Wojtek: Kiedy założyłem firmę  architektoniczną, początkowo pracowałem sam, więc biuro miałem w domu. Nie było to dla mnie zbyt motywujące (śmiech). Znajomi rezygnowali akurat z wynajmu lokalu w kamienicy przy ul. Sebastiana. W ciągu jednego dnia podjąłem decyzję, by przejąć to miejsce po nich. Na piętrze zrobiłem biuro, a później gdy na parterze także zwolnił się lokal otworzyłem kawiarnię. Bardzo się cieszę, bo Fika dała mi możliwość na bezpośredni kontakt z ludźmi. Bardzo lubię ulicę Sebastiana, bo ma przyjazną skalę i szerokie chodniki, a wokół jest dużo zieleni.

Jaka była koncepcja na Fikę?

Wojtek: Od początku chciałem zrobić kawiarnię z segmentu specialty coffee. Co ciekawe, jeszcze 3 lata temu wcale nie piłem kawy. Do czasu, aż zaprojektowałem wnętrza dwóch krakowskich palarni. Tam spróbowałem wielu kaw, poznałem ludzi, którzy wiedzą o nich wszystko. Pomysł na Fikę był taki, by serwować najlepsze kawy, jednak niepowielające się z tym, co proponują inne krakowskie miejsca z tego segmentu. Udało mi się to osiągnąć dzięki ekipie tworzącej Fikę. W ofercie mamy kawy z różnych polskich palarni, np. z krakowskiej Dobrej i wrocławskiej Figi, ale największy nacisk kładziemy na sprowadzanie ziaren z najciekawszych palarni europejskich. Jedną z nich jest kopenhaska Coffee Collective. Zależało mi na stworzeniu miejsca ze swobodną atmosferą, do którego można przyjść i pogadać (jeśli nie ze znajomymi, to z nami). Do kawy serwujemy słodkości. Co jakiś czas organizujemy cuppingi, czyli degustacje kaw. Chciałbym kupić kulę disco i robić sobotnie wieczorki przy muzyce, ale miejsca u nas jak na lekarstwo (śmiech).

 

 

 

 

Jak powstały nazwa i projekt wnętrza?

Wojtek: Pomysł na nazwę miałem od paru lat. Wpadł do głowy, kiedy to sympatyzowałem z pewną dziewczyną ze Sztokholmu. Fika to tradycyjna szwedzka przerwa na kawę i słodkie wypieki.

Wnętrze jest malutkie, ma 14 m2. To, co tu było, gdy się wprowadzaliśmy, to piękna drewniana witryna, cegła na ścianie i ponad stuletnia posadzka. Zależało mi na tym, by wnętrze było współczesne, świeże i by dobrze łączyło się ze starymi elementami. Lada jest charakterystyczna, wykonana z ceramiki świetnie imitującej lastryko. Na ścianie za nią zastosowałem geometryczne, nietypowo ułożone kafelki. Nad ladą wisi różowy neon. Osobiście widzę Fikę jako paryską witrynę i krakowsko-berlińskie wnętrze (śmiech). Jest i historyczna tkanka, i współczesny luz, czyli eklektyzm, który lubię.

Czyli nauczyłeś się pić kawę?

Wojtek: Zdecydowanie… a do tego mogę powiedzieć, że wiem, jak ją dobrze zaparzyć!