Justyna Górowska: Sztuka to rytuał

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: Michał Lichtański

 

Odwiedzamy mieszkanie Justyny Górowskiej artystki interdyscyplinarnej, zajmującej się głównie performance’em i video, absolwentki krakowskiej ASP i Indonezyjskiego Instytutu Sztuki w Yogyakarcie. Mieszkanie mieści się między krakowskim Rynkiem a Kazimierzem, jest malutkie, dodatkowo jeden pokój zajmuje pracownia przyjaciela Justyny. Urządzone jest prosto, bez zbędnych mebli czy dodatków. W pokoju łóżko, biurko i fotele, w kuchni stół z krzesłami.

Urodziłaś się i wychowałaś w Rabce. Później trafiłaś do liceum plastycznego im. Kenara w Zakopanem. Czy od małego ciągnęło cię w stronę sztuki?

Justyna: Tak, zaczęło się od śpiewu, przez parę lat należałam do dziecięcego zespołu. W rodzinach mamy i taty wiele osób muzykowało. Tata nie był wykształconym artystą, ale sporo rysował amatorsko. Był zainspirowany czasami, w których dorastał literaturą science fiction, kinematografią amerykańską. Kiedy przyszedł czas na wybór liceum, bez zastanowienia składałam wniosek o przyjęcie do Zespołu Szkół Plastycznych w Zakopanem. Myślę, że to był decydujący dla mnie czas, który bardzo mnie ukształtował.

Później były studia na krakowskiej ASP, na Wydziale Intermediów. Dlaczego akurat tam?

Justyna: Już w liceum odczuwałam, że nie do końca odnajduję się w rzeźbie. Byłam w tym dobra, ale traktowałam ją raczej jako sztukę martwą bądź formę rzemiosła. O wiele bardziej interesowała mnie sztuka współczesna, z którą miałam kontakt dzięki corocznym wakacyjnym wizytom w Monachium, gdzie mieszka część mojej rodziny. Tam stałam się fanką zbiorów Pinakothek der Moderne i jej wystaw tymczasowych.  

 

 

 

Od początku w swoich twórczych działaniach poruszałaś trudne tematy. Przede wszystkim kwestie związane ze środowiskiem i ekologią.

Justyna: Wyznaję zasady enwironmentalizmu – ruchu politycznego i etycznego, który zajmuje się zagadnieniami ekologicznymi, ale i relacjami między kulturą współczesną a systemami naturalnymi. Staram się ograniczać kupno nowych produktów, żeby zmniejszać konieczność wytwarzania nowych rzeczy. Również w artystycznych działaniach wykorzystuję przedmioty już istniejące. Z każdym rokiem nieco się radykalizuję. Wynika to pewnie z pogłębionej świadomości mechanizmów produkcji żywności, odzieży czy innych przedmiotów.

W ramach projektu WetMeWild powołałaś do życia Brzeginkę słowiańską rusałkę.

Justyna: Brzeginka powstała kiedy rezydowałam w Nowym Jorku. Tam na wybranych stacjach metra, szczególnie tych kojarzonych z wodą (powstałych w miejscach osuszonych rzek), prowadziłam kampanię, w której propagowałam m.in. picie wody z kranu. Brzeginka to postać o nadnaturalnych siłach, przepowiadająca przyszłość, pokazująca nam, do czego doprowadza rozwój technologiczny w kontekściebiotechnologii, ale i technologii cyfrowych. Technologia mnie fascynuje i często wykorzystuję ją w swoich działaniach.

Sztuka to dla ciebie twórcza postawa życiowa.

Justyna: Codzienne życie, wnikliwość i wrażliwość na to, co dzieje się wokół nas. Sztuka to dla mnie coś kompaktowego, coś, co odpowiada na filozoficzne pytania, to miejsce, gdzie można poszukiwać duchowości, można budować na niej wartości etyczne. Sztuka to rytuał. Dla mnie to bardziej proces niż fizyczność.

 

 

 

 

Przejdźmy do mieszkania. Od kiedy tu mieszkasz?

Justyna: Dopiero od 7 miesięcy. Kiedy się tu wprowadziłam, mieszkanie było puste. Musiałam je odremontować. Razem z przyjacielem, któremu udostępniam jeden pokój na pracownię, wstawiliśmy kuchnię i położyliśmy płytki. Stół kuchenny składa się z elementów wykorzystanych w mojej pracy przygotowywanej na wystawę w MOCAK-u, stolik kawowy to szklana tafla oparta o kioskowe metalowe standy na gazety. To pierwsze tylko moje mieszkanie. Pierwszy raz urządziłam coś sobie tak, jak chciałam. Wcześniej często mieszkałam u znajomych lub na rezydencjach. Rok temu krążyłam między Nowym Jorkiem a Warszawą, gdzie mieszkałam u koleżanki. Wcześniej przez dłuższy czas mieszkałam w Indonezji, gdzie razem z moim chłopakiem otworzyliśmy eksperymentalną przestrzeń dom kultury Sesama. Przez wiele lat potrafiłam spakować swój dobytek w jeden plecak.

Nie przywiązujesz się do przedmiotów.

Justyna: Bardziej przywiązuję się do obiektów związanych z konkretną sytuacją. Np. do kamienia, który ktoś mi podaruje. Mam tu marionetkę wayang z indonezyjskiego teatru cieni, indonezyjski tradycyjny sarong czy obiekty, które wykorzystałam w projekcie WetMeWild muszle i kości znalezione w polskich lasach.