Kolaż No. 20

Tekst: Ola Koperda

 

Przyszedł czerwiec, wraz z nim deszcze, a potem upały. Nasza skóra brązowieje i przesusza się. Czas na małe sezonowe zmiany na półce z kosmetykami. 3 marki, jedną z nich znałam już wcześniej, pozostałe to produkty dla mnie całkiem nowe.

 

 

SAMARITE

 

To marka kosmetyków premium, która zadebiutowała na rynku całkiem niedawno, bo parę miesięcy temu. Te kosmetyki można ponoć stosować niezależnie od wieku i rodzaju skóry. Podstawą wszystkich składów są 33 zioła. Do wyboru mamy zaledwie 3 produkty divine elixir, divine cream i supreme balm, ale możliwości zastosowań każdego z nich jest wiele. Od jakiegoś czasu stosuję balsam, który w konsystencji i sposobie użycia nie przypomina żadnego z wcześniej używanych przeze mnie kosmetyków do ciała. Przede wszystkim dlatego, że nie zawiera wody i aplikuje się go bardzo mało (nabiera się go dosłownie na opuszki palców). Można go stosować jako balsam do ciała, krem do rąk, krem pod oczy, na włosy, paznokcie (na stronie producenta znajdziecie aż 33 zastosowania). Jednym słowem: balsam jest genialny (i nie jest to przesadne stwierdzenie!).

 

 

PLANTEA

 

Polska marka kosmetyków naturalnych, 7 produktów do wyboru, szklane pojemniki, które możecie wykorzystać po zużyciu kosmetyków. Używam dwóch produktów: galaretki do twarzy i ciała oraz peelingu orzechowego. Galaretka pachnie jak landrynki, ma cudowną konsystencję. Po parodniowym pobycie na Helu używam jej do opalonej twarzy. Wystarczy bardzo mała ilość, a skóra staje się jedwabista. Zaś orzechowy peeling to produkt, w którym wykorzystano pozostałości po orzechach włoskich użytych w przemyśle spożywczym. I on też idealnie sprawdził się po opalaniu nawilża skórę, ale nie pozostawia uczucia lepkości.

 

 

RESIBO

 

Resibo nie jest marką ani młodą, ani nieznaną, jednak wcześniej używałam tylko ich olejku do demakijażu. Teraz przyszedł czas na powrót i to z najlepszego polecenia, bo dzięki informacji od przyjaciółki o wspaniałym (!) działaniu kremu rozświetlającego. Na lato idealny, szczególnie jeśli nie chcecie nakładać makijażu. Skóra promienieje i dzięki dwóm rodzajom miki (chłodnej i ciepłej) krem nadaje się do każdej karnacji. Dodatkowo po tym, jak moje wargi po paru dniach spędzonych na windsurfingu spaliły się i wyglądały jak po sporej dawce wypełniacza, przydał się kojący balsam do ust. Działa jak opatrunek, przy okazji uwydatnia czerwień warg za sprawą ekstraktu z kiełków żółtej gorczycy.