Wielkie rzeczy powstają w małych pokoikach

Magda Pilaczyńska:

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: ŁAD Studio

 

„Siedź, rób dalej. Wielkie rzeczy powstają w małych pokoikach” taką radę usłyszała kiedyś Magda Pilaczyńska, kiedy pewnej szarej zimy w nie najlepszym nastroju siedziała w mieszkaniu i zastanawiała się, czy to, co robi, ma sens. Okazało się, że ma, bo od ponad 5 lat robi to, co sprawia przyjemność nie tylko jej, ale i innym. Tworzy autorską porcelanę Look At Me talerze, cukiernice, filiżanki z ręcznie wycinanymi i nanoszonymi wzorami.

Magda jest z Poznania, gdzie żyła niemal 30 lat, od dłuższego czasu mieszka na warszawskim Muranowie. Jak tu trafiła? „Bałam się przeprowadzki do Warszawy, długo nad tym myślałam. Któregoś weekendu pojechałam do przyjaciółki, wybrałyśmy się na domówkę i trafiłyśmy do tego właśnie mieszkania. Gospodarz powitała nas słowami: Skończyłam 30 lat, wywalili mnie z pracy, muszę się wyprowadzić! Po tej imprezie podjęłam decyzję, że chcę to mieszkanie wynająć. Miało dobry metraż i układ pomieszczeń, a za oknem piękny park”. 

Mieszkanie jest jasne i niewielkie. To salon z kuchnią i sypialnia z częścią przeznaczoną do pracy. Białe ściany, jasny drewniany parkiet, meble z historią i sporo przedmiotów, o których zdecydowanie nie można powiedzieć „nijakie”; każdy z nich trafił tu, by cieszyć oko. To kobiece wnętrze, gdzie znajdziemy dużo czerwieni i różu, tak jak na ceramice tworzonej przez Magdę.

 

 

 

 

 

 

 

 

Studiowałaś kulturoznawstwo, oprócz Look At Me zajmujesz się projektowaniem graficznym, ilustrujesz, robisz kolaże. Jak to się zaczęło?

Magda: Studia były dla mnie czasem poszukiwań. Czułam, że chcę coś robić, tworzyć, ale nie wiedziałam co. Nie umiałam wyrazić tego, co miałam w głowie. Był to dość męczący czas. Z grupą studentów założyliśmy gazetę, której zostałam redaktorem. Nosiła tytuł „Ogrodnik”. Wykonałam kolaż na okładkę pierwszego numeru, który okazał się zarazem ostatnim (śmiech). Niestety z mobilizacją zaangażowanych w projekt osób było krucho. Jednym z pomysłów na siebie były też zajęcia fotograficzne. Zapisałam się na nie z przyjaciółką, która miała ciemnię mogłyśmy z niej korzystać. Jednak i tym razem życie towarzyskie pochłaniało nas na tyle, że co tydzień przychodziłyśmy na zajęcia nieprzygotowane. Nie wiedząc, co z nami zrobić, prowadząca zaczęła nas uczyć Photoshopa. Zaciekawiło mnie to, odstawiłam fotografię analogową i zaczęłam pracować z programami graficznymi.

Pracowałaś jako grafik. W pewnym momencie pojawiła się możliwość wykonania ilustracji dla marki Fine Porcelain Kristoff. 

Magda: Moja przyjaciółka pracowała w studiu graficznym, do którego przyszła córka właścicieli fabryki Kristoff szukała ilustratorów zainteresowanych działaniami na porcelanie. Uwielbiam porcelanę od dawna i moim marzeniem było zrobić coś takiego, o czym wiedziała moja przyjaciółka. Poleciła mnie. Udało się, zrobiłam z Kristoffem dwie kolekcje. Poczułam, że chcę iść w tym kierunku. Zapisałam się na kurs ceramiki.

I powstał pomysł na tworzenie porcelany w zaprojektowane przez siebie wzory. 

Magda: Tak, zaprojektowałam wtedy pierwsze 12 talerzy. Początkowo założenie było takie, by przerabiać starą porcelanę. Ciekawych egzemplarzy szukałam na Allegro, targach staroci. Jednak z czasem musiałam wprowadzić i nową porcelanę, którą zamawiam w polskich fabrykach. Do tej pory wszystko tworzę w mieszkaniu. Każdy element wycinam własnoręcznie z kalek i naklejam na porcelanę, później całość idzie do wypału, po którym kalka zmienia kolor, np. z bordowego na złoty. 

 

 

 

 

Dobrze pracuje ci się z domu?

Magda: Z jednej strony do pracy potrzebuję ciszy i skupienia, z drugiej potrzeba mi kontaktu z ludźmi. Od wielu lat jestem freelancerem, po przeprowadzce do Warszawy pracowałam głównie z domu sama, co nie zawsze było łatwe. Przez jakiś czas korzystałam z biura coworkingowego i pewnie do tego wrócę. Żeby odpocząć, muszę wyjść z domu. Energię dają mi spotkania z przyjaciółmi. A kiedy mam dość pracy i potrzebuję przerwy, to biorę rower i jadę nad Wisłę.

Jak wyglądało to mieszkanie, gdy się tu wprowadzałaś?

Magda: Było puste. Jednak musiałam przemalować parę rzeczy. Niebieskie kafelki w kuchni i łazience oraz zabudowę kuchenną zmieniłam na białe. Podłogę przykryłam pomalowanymi płytami OSB. Przemalowywanie to dobra metoda w wynajmowanych mieszkaniach, jednak trzeba to co jakiś czas powtarzać. 

 

 

 

 

 

Skąd pochodzą meble i inne przedmioty?

Magda: Sofę i szafę w salonie mam po moich pradziadkach, pozostałe meble znalazłam głównie w Internecie. Po babci mam zegar i wazoniki, których pełen był jej dom. Babcia lubiła bibeloty, które w dzieciństwie nie robiły na mnie żadnego wrażenia (śmiech). Po latach doceniam jej gust. Ważną pamiątką jest dla mnie ilustracja Zdzisława Witwickiego, który był przyjacielem mojej babci. Na jednym z ich spotkań moja mama poprosiła go o wykonanie dla mnie ilustracji. Podarował mi warszawską Syrenkę, czym byłam zupełnie rozczarowana! Po latach okazało się, że data na ilustracji to 1 lipca, czyli dzień, w którym przeprowadziłam się do Warszawy. Kolekcjonuję też kreacje vintage, czasem kupuję coś, choć wiem, że prawdopodobnie nie będę w tym chodzić. Ale lubię patrzeć na te stare, świecące cekinami suknie. 

Jakie przedmioty wyjątkowo do ciebie przemawiają? 

Magda: Lubię wzory, polskie projekty, ceramiczne drobiazgi, mieszam vintage z przedmiotami z sieciówek. Lubię też wieszać nieoczywiste rzeczy na ścianach: cekinowy kołnierzyk wyszperany w sklepie z używaną odzieżą, łańcuszek znaleziony w opuszczonym mieszkaniu. 

Marzyłaś o pracy z porcelaną, czy jest coś, co teraz siedzi ci w głowie?

Magda: Chciałabym popracować z większymi formami. Mam już pewien pomysł!