Melancholia – Starożytność i astronomia to nieprzebrane źródła inspiracji

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: Melancholia, 

Tatiana Hajduk (zdjęcia image), Krzysztof Szewczyk (set design)

 

Kolejna biżuteryjna marka, tym razem moje ostatnie odkrycie – Melancholia, tworzona przez Darię Malicką i Macieja Wodniaka. Melancholia i jej starożytne i astronomiczne inspiracje totalnie mnie uwiodła. Serio, dość dawno nie byłam pod takim wrażeniem projektów biżuteryjnych. Począwszy od idei, identyfikacji wizualnej, treści na stronie, a co najważniejsze, skończywszy na projektach – wszystko to, jest spójne, dopracowane w każdym szczególe i czuć, że przynosi twórcom satysfakcję. Pierścienie z wizerunkiem bogini Minerwy czy Gwiazdy Polarnej, kolczyki z konstelacjami, wisiory z motywem słońca czy kolumn, to tylko mała część kolekcji. Ale można śmiało powiedzieć, że każdy jej element zdecydowanie różni się od tego co oferują obecnie inne marki.

„Osobliwy stan ducha, zwany melancholią, to poczucie straty, ale straty stymulującej, jak twierdzi Arystoteles, do twórczego jej przezwyciężenia. Choć tego, co stracone, nie odnajdziemy w pełni i w pierwotnej formie, możemy restytuować te fragmenty myślenia symbolicznego, które przetrwały w kulturze”.

 

Opowiedzcie trochę o sobie, co studiowaliście, czym się zajmujecie?

Daria: Zawodowo zajmujemy się szeroko rozumianym projektowaniem i działalnością artystyczną. Jesteśmy absolwentami katowickiej ASP, tam też się poznaliśmy i zaczęliśmy współpracować przy różnych projektach, a Melancholia stała się jednym z nich.

Maciej: Jako projektantów zawsze interesował nas status przedmiotów w naszym życiu – dlaczego je wytwarzamy, jakimi obrastają znaczeniami, jakie wzbudzają emocje. Biżuteria ma dość dziwny status, trudno nam ją zakwalifikować do dziedziny designu czy sztuki. Trudno przypisać jej jakieś utylitarne założenia, choć historycznie pełniła funkcje symboliczne i magiczne, określała status społeczny. Nie sposób też jubilerstwa traktować jako autonomicznej dziedziny sztuki, choć wykonywanie biżuterii wiąże się z rzemiosłem, kunsztem, niezwykłą sprawnością techniczną a dawni nadworni jubilerzy mieli status artystów. Tworzenie biżuterii nie było dla nas wyborem oczywistym, ale właśnie z uwagi na swój synkretyczny charakter okazało się bardzo pociągającą dziedziną, w której mogliśmy połączyć doświadczenia z różnych obszarów.

Jak powstała Melancholia?

Maciej: Możliwe, że pomysł na markę narodził się, gdy zwątpiliśmy już w sens większości projektów i aktywności, w które się do tej pory angażowaliśmy. Potrzebowaliśmy jakiejś różnicy, czegoś odrębnego, ale jednocześnie integrującego nasze dotychczasowe doświadczenia.

Daria: Nazwa marki odwołuje się do historii sztuki i literatury. Figura melancholii to motyw silnie obecny w ikonografii kultury zachodnioeuropejskiej, począwszy od alchemicznych przedstawień, w których procesom przemian substancji odpowiadają zjawiska psychologiczne i kosmologiczne, a jednym z tych procesów jest nigredo – moment totalnej dekonstrukcji, rozłożenia substancji na czynniki pierwsze, by mogła powstać nowa jakość. Alchemiczne teorie transmutacji stanowią w istocie opowieść o potrzebie przetwarzania materii przez człowieka. Inspiruje nas też malarstwo mistrzów niderlandzkich – jubilerów malarstwa, zwłaszcza Lucasa Cranacha Starszego, który wielokrotnie powracał w swojej twórczości do motywu Melancholii. Jest też w figurze melancholii coś niezwykle aktualnego, ma ona niewyczerpany potencjał symboliczny, powraca wciąż w kolejnych interpretacjach, pisali o niej Sebald, Susan Sontag, Marek Bieńczyk (by wymienić tylko kilku), jest silnie obecna w kinematografii.

Identyfikacja wizualna, Wasze projekty, wykorzystywane w nich motywy, nawiązują do starożytności, bogów, filozofii, astronomii. Jak pojawiły się te fascynacje?

Maciej: Jesteśmy po prostu czynnymi uczestnikami kultury materialnej – czytamy ją i interpretujemy w swojej pracy. Dlaczego akurat takie motywy? Wygląda na to że jesteśmy mocno zwróceni ku przeszłości, w dodatku tej bardzo zamierzchłej. Mimo wszystko jest to dziedzictwo kulturowe, które wymaga powtarzania wciąż na nowo, z pewnym przesunięciem interpretacyjnym. Poza tym Daria studiowała także filozofię, stąd zapewne upodobanie do starożytnej epoki, a zwłaszcza tego momentu w historii, kiedy myślenie mityczne i magiczne stopniowo ustępowało myśleniu racjonalnemu.

 

 

 

 

 

Czy myślicie, że Śląsk, jego specyfika, architektura, mają wpływ na to jak projektujecie?

Daria: Bardziej niż z samym regionem jesteśmy związani z ludźmi, z tutejszym środowiskiem twórczym, przyjaciółmi. Nie czujemy się reprezentantami „designu ze śląska” – bardzo modnego ostatnio zjawiska. W swoich działaniach w ogóle nie podejmujemy problematyki związanej ze Śląskiem, choć mamy świadomość, że miejsce to z pewnością miało duży wpływ na kształtowanie się naszej wrażliwości i pośrednio na to, jak wyrażamy się obecnie poprzez to, co tworzymy. Szczególnie silnie oddziałuje na nas tutejszy pejzaż – poprzemysłowe, rozległe marsjańskie przestrzenie, z czasem zasiedlane przez odradzającą się przyrodę.

Jak wygląda proces powstawania Waszej biżuterii?

Maciej: Musimy przyznać, że uwielbiamy opowiadać o technologicznych aspektach naszej pracy, za każdym razem odnosimy się do takich pytań z entuzjazmem! Jako projektanci zdajemy sobie sprawę z tego jak ważna w projektowaniu jest znajomość technologii, w jakiej projekt jest realizowany. Nasze projekty powstają w specjalnych programach do projektowania 3D a samą biżuterię odlewamy metodą wosku traconego.

Daria: Gotowe projekty drukujemy na drukarce 3D, która buduje model z bardzo cieniutkich warstw specjalnej żywicy, utwardzanej światłem lasera. Wydruk ten służy nam za prototyp, który analizujemy pod kątem wykonawczym. Bywa, że wprowadzamy korekty i wykonujemy kolejny prototyp. Zaakceptowany prototyp poddajemy jeszcze ręcznej obróbce, bo na kolejnym etapie posłuży nam jako tzw. master model – model idealny, na podstawie którego powstawać będą wszystkie kolejne egzemplarze. Master model zostaje zatopiony w specjalnej gumie jubilerskiej – po rozcięciu guma będzie formą, w którą wtryskuje się wosk. Powstaje model woskowy, który można powielić w dowolnej liczbie egzemplarzy. Modele woskowe gromadzi się na tzw. choince odlewniczej. Następnie umieszcza się ją w tulei odlewniczej zalewa gipsem i umieszcza w piecu, w którym wosk się wytapia. Powstaje gipsowa forma, którą umieszcza się w odlewarce. Tam, w warunkach próżniowych, napełniana jest metalem. Tak powstaje odlew tzw. metodą próżniową. Odlewy wydobywane są z tulei i oczyszczane z gipsu. W następnej kolejności poddawane są obróbce maszynowej i ręcznej. Kolejne procesy to montaż, lutowanie, oprawa kamieni, w końcu polerowanie i w przypadku niektórych produktów, pozłacanie.

Maciej: Fascynujące jest to, że cały ten skomplikowany proces odlewniczy to metoda starożytna, z której korzystali już Etruskowie. Dziś mamy do dyspozycji zaawansowaną technologię i komputerowo sterowane urządzenia, ale sama zasada pozostaje taka sama. Poza tym nasze projekty wymagają ręcznej obróbki, każdy produkt jest ręcznie montowany polerowany. Proces produkcyjny jest złożony i oczywiście nie wykonujemy go sami – współpracujemy z niezastąpioną ekipą technologów i super zdolnych jubilerów. Dzięki nim nasze pomysły stają się rzeczywistością.

Z jakich materiałów tworzycie?

Daria: Nasza biżuteria wytwarzana jest z metali szlachetnych, ze srebra 925 i ze złota (na zamówienie). Stosujemy specjalne dodatki stopowe, które zwiększają jakość odlewu i zapobiegają śniedzeniu srebra. Używamy też kamieni naturalnych, bursztynu i pereł. Czasem stosujemy też inne materiały, jak porcelana lub szkło.

Czy planujecie pozostać przy inspiracjach starożytno – astronomicznych?

Maciej: Starożytność i astronomia to niewątpliwie nieprzebrane źródła inspiracji, ale zostawiamy sobie drogę otwartą. Sama tematyka projektów jest dla nas mniej ważna niż strategia działania. W naszych projektach staramy się reinterpretować rozmaite teksty kultury, to erudycyjne podejście jest wpisane w DNA naszej marki.