Dziś odwiedzamy Natalię Kopiszkę i jej malutkie mieszkanie na warszawskim Mokotowie. Mieszkanie Natalii jest jak biżuteria, którą tworzy, proste w formie, lecz pełne intrygujących detali.
Od kiedy mieszkasz w Warszawie?
Natalia: Jeszcze cztery lata temu mieszkałam w Krakowie. Studiowałam tam architekturę krajobrazu. Zawsze jednak ciągnęło mnie do Warszawy. Któregoś dnia zaryzykowałam i wyjechałam do stolicy. Tu zaczęła się moja przygoda ze światem mody. Zapisałam się na studium projektowania ubioru na MSKPU. Ubrania zawsze były moja pasją. W tym czasie biżuteria była raczej czymś dodatkowym. Po szkole miałam różne doświadczenia w przemyśle odzieżowym, po których stwierdziłam że jednak spróbuję z mniejszymi formami, czyli z biżuterią:)
Czyli kiedy to właśnie biżuteria zaczęła grać pierwsze skrzypce?
Natalia: W dużej mierze zadecydowały względy praktyczne. O wiele łatwiej było wyprodukować biżuterię niż ubrania. Sama potrafiłam zrobić prototyp, co w sytuacji odzieży nie było już dla mnie tak łatwe. Zaczęło się od kolekcji z łapkami. Poszczególne elementy były projektowane komputerowo i zlecane do wycięcia. Dalszą obróbkę wykonywałam ja – szlifowałam, polerowałam i łączyłam w całość. Dziś na szczęście mam już do tego wykwalifikowanych jubilerów i podwykonawców.
Jak powstał pomysł na serię z dłońmi?
Natalia: Dość mocno inspiruje mnie sztuka. Lubię i podziwiam Else Schiaparelli, która współpracowała między innymi z Salvadorem Dali. W szczególności zainspirował mnie pasek w kształcie dłoni. Pomyślałam, że ten motyw można w ciekawy sposób przenieść na elementy biżuterii i nie tylko.
Ostatnio wypuściłaś serię apaszek. I tu pojawiła się inspiracja stylem vintage?
Natalia: Tak! Dość silna inspiracja. Sama noszę apaszki. Mam ich bardzo dużo. Bardzo lubię ten dodatek. Do apaszek zaprojektowałem dedykowane klamry, dzięki którym można je nosić na różne sposoby:)
Ostatnio udało Ci się nawiązać współpracę z bardzo znaną marką.
Natalia: To brzmi dla mnie nadal nierealnie, ale udało się wprowadzić moją biżuterię do sieci Urban Outfitters. Biżuteria Kopi jest obecnie sprzedawana online oraz stacjonarnie w Nowym Jorku.
Od kiedy mieszkasz w tym mieszkaniu?
Natalia: Mieszkam tu od pół roku. Początkowo mieszkanie było puste i białe. Lubię biel jako tło. Mam tu sporo rzeczy przywiezionych z domu rodzinnego i drobiazgów wyszperanych na targach staroci. Ceramiczna figurka stojąca koło szafy jest po mojej babci. Szafę zdobyłam za 100 złotych z Allegro. Krzesła były znalezione na śmietniku. Ceramiczne pieski na szafie znalazłam na targu staroci. Lubię co jakiś czas dokładać nowe bibeloty.
Lubisz róż i złoto.
Natalia: Tak, róż to też kolor mojej marki. Lubię pudrowy róż i to naprawdę od zawsze. Pamiętam, że nawet kiedy studiowałam jeszcze na Politechnice, na moich rzutach i przekrojach zawsze pojawiał się element różu.
Kiedy odkryłaś w sobie artystyczne zapędy?
Natalia: Chyba odziedziczyłam to po mamie i babci. Mama zawsze szyła, kombinowała. Miała to szczęście, że dostawała paczki z Ameryki, jako że moja babcia jeszcze przed stanem wojennym mieszkała i pracowała w Stanach. Także mama zawsze była pięknie i oryginalnie ubrana. Ostatnio przypomniała mi, że moją ulubioną zabawą było ubieranie papierowych laleczek w papierowe ubranka. Sama je rysowałam i wycinałam. I co ciekawe nie wycinałam po prostu ubranka, tylko najpierw projektowałam materiał, zazwyczaj oczywiście różowy!
Co Cię relaksuje?
Natalia: Lubię po prostu wrócić do mojego małego mieszkanka, zapalić świeczki, włączyć muzykę, nalać sobie lampkę czerwonego wina, leżeć na łóżku i rozmyślać. Dla relaksu także maluję lub rysuję, projektuję też nowe wzory. Lub po prostu włączam ulubiony serial i oglądam go siedząc w piżamie, tak zwyczajnie i na luzie.
Wywiad: Ola Koperda, Zdjęcia: Kachna Baraniewicz.