Pracownia w Katowicach

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: Michał Lichtański

 

Centrum Katowic, upalny letni dzień. Odwiedzamy pracownię mieszczącą się w mieszkaniu w jednej z kamienic. Mieszkanie jest spore, ma 90 m2. Trzy duże pokoje i kuchnia, wysokie stropy, nad oknami charakterystyczne łuki. Każde pomieszczenie wypełnione jest mnóstwem interesujących przedmiotów. Pracują tu projektanci, Daria Malicka i Maciej Wodniak, którzy poznali się na studiach na katowickiej Akademii Sztuk Pięknych. Obecnie jeden z pokojów zajmuje Lena Achtelik, która urządziła sobie tu pracownię malarską.

 

 

 

Daria, Maciej, zacznijmy od was, czym się zajmujecie?

Maciej: Oboje skończyliśmy projektowanie graficzne. Zawodowo zajmujemy się szeroko rozumianym projektowaniem i działalnością artystyczną. Ja na co dzień pracuję jako freelancer, ale lubię też wykorzystywać narzędzia projektowe w różnych niekomercyjnych inicjatywach związanych z moimi zainteresowaniami – m.in. muzyką, kolarstwem i modą. Cenię sobie współprace, w których mogę realizować eksperymentalne i autorskie podejście do projektowania. Wspólnie z Darią pracujemy przy różnych projektach, m.in. przy naszej marce biżuteryjnej Melancholia.

Daria: Zajmuję się projektowaniem książek, tworzę też eseje wizualne, kolaże, instalacje. Interesuje mnie działanie na styku teorii i praktyki, łączenie tekstów i obrazów. W 2017 roku obroniłam doktorat na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Obecnie wykładam na Uniwersytecie Pedagogicznym na Wydziale Sztuki w Krakowie. Studiowałam także filozofię, która do dzisiaj pozostaje moją pasją.

Jak powstała Melancholia?

Maciej: Jako projektantów zawsze interesował nas status przedmiotów w naszym życiu – dlaczego je wytwarzamy, jakimi obrastają znaczeniami, jakie wzbudzają emocje. Biżuteria ma dość dziwny status, można ją zakwalifikować do dziedziny designu, ale też do sztuki. Tworzenie biżuterii nie było dla nas oczywistym wyborem, ale okazało się bardzo pociągającą dziedziną, w ramach której mogliśmy połączyć doświadczenia z różnych obszarów i trochę poeksperymentować. Podczas tworzenia pierwszej kolekcji inspirowaliśmy się alchemiąi. 

Daria: Ja miałam doświadczenie w branży jubilerskiej, przez pewien czas pracowałam jako projektantka biżuterii. Po jakimś czasie przyszła potrzeba przekucia tego na projekty autorskie. Pomysł na Melancholię narodził się, gdy poczuliśmy, że potrzebujemy czegoś nowego, ale jednocześnie integrującego nasze dotychczasowe doświadczenia. Chcieliśmy stworzyć markę, która pozwoli nam na niezależne działanie projektowe, nie będzie komercyjna i nie będzie podporządkowywać się obowiązującym trendom. Nazwa marki odwołuje się do historii sztuki i literatury. Motyw  melancholi jest silnie obecny w ikonografii kultury zachodnioeuropejskiej. Sporą inspiracją był dla nas esej Susan Sontag Pod znakiem Saturna, w którym pisała o tym, iż osoby obdarzone melancholijnym temperamentem mają skłonność do postrzegania i obserwowania świata w mikroskali. Dobrze komponuje mi się to z formą działalności, która polega na tworzeniu rzeczy drobnych, malutkich, w zasadzie zbędnych.

 

 

 

 

 

 

Opowiedzcie, jaka będzie wasza nowa kolekcja.

Daria: Wciąż inspiruje nas zagadnienie fragmentaryzacji, dekonstrukcji zastanych tekstów kultury i składanie z nich nowych wypowiedzi. Operację tę przeprowadzamy na starożytnych rzeźbach, które rozcinamy, kawałkujemy i miniaturyzujemy. Przetwarzamy na własnych zasadach. To strategia bliska wykonywaniu kolażu. Nowa kolekcja opowiadać będzie o narcystycznym wymiarze zdominowanej przez spojrzenie kultury oraz o samotności. 

Maciej: Stworzymy też limitowaną linię kolekcji, w której wykorzystamy przedmioty vintage i okazy kamieni. Lubimy, kiedy projektowane przez nas przedmioty stają się zalążkiem opowieści, towarzyszą im tworzone przez Darię ilustracje, krótkie teksty i sesje zdjęciowe. Często współpracujemy przy nich z różnymi fotografami, którzy interpretują nasze działania na swój autorski sposób. 

 

 

 

 

 

 

 

 

Od kiedy macie wspólną pracownię?

Daria: Od 5 lat. Miejsce miało nam służyć do pracy projektowej. Od początku mieliśmy lekko coworkingowe założenie i przez tę przestrzeń przewinęło się sporo osób. Fotografowie, malarze, projektanci, niektórzy czasem nawet tu pomieszkiwali. Mamy tu duży komfort pracy, dobre światło i przepływ twórczej energii. Chętnie dzielimy się tą przestrzenią.

 

 

 

Lena, czym się zajmujesz?

Lena: Skończyłam studia z grafiki warsztatowej na katowickiej ASP, obecnie kończę doktorat. Tworzę obiekty, książki artystyczne, ale głównie maluję, a jakiś czas temu w piwnicach Akademii odkryłam pracownię ceramiczną i zapaliłam się też do tego. Teraz dzielę czas między te dwie techniki. Taki system pracy pozwala mi odpocząć, skupić myśli na czymś innym, kiedy jestem znużona. Zamiast okresów malowania i niemalowania mam okresy, kiedy maluję i kiedy tworzę ceramikę. Te prace są trochę o tym samym, ale wymagają ode mnie nieco innej aktywności.

 

 

 

 

 

 

 

Jakie prace tworzysz?

Lena: Ktoś kiedyś określił je jako neurotyczno-romantyczne i choć w założeniu raczej nie miał to być komplement, uznałam, że takie właśnie są. Zajmuję się głównie tematyką śmierci, tanatologią (czyli nauką o śmierci) oraz historią idei wizualnych. Interesuje mnie symbolika: jak śmierć, czyli coś, czego nie da się uchwycić ani zdefiniować, była przedstawiana w historii kultury. Próbuję zmierzyć się z tym problemem w moich pracach. Bardzo często słyszę pytanie: dlaczego ta tematyka? Odpowiadam, że jest to tak fundamentalna rzecz, że powinna w zasadzie interesować każdego. Już samo to powtarzające się pytanie i towarzyszące mu zdziwienie pokazuje, że o śmierci nie umiemy i nie chcemy mówić. M.in. dlatego sięgam do stylistyki wiktoriańskiej, ponieważ wtedy śmierć nie była jeszcze tematem tabu. Ważnym aspektem w moich pracach jest również ich częściowa dekonstrukcja oraz chwilowy zapis ulotnego stanu. Coś, co ulega rozkładowi, jest jeszcze na moment zatrzymane w tym ostatnim wizerunku.

Jak pracujesz w dzień, w nocy, szkicujesz?

Lena: Staram się pracować w ciągu dnia i regularnie. Wtedy najlepiej mi się maluje. Kiedy pracuję, słucham audiobooków, radia lub muzyki. Jednak zdarzają się dni, kiedy więcej myślę, niż robię. Czasem potrzebuję pewnego rodzaju zatrzymania, by później móc wejść w tryb pracy. Raczej nie szkicuję. Wypisuję sobie wszystko na karteczkach lub w notesie, a kiedy pojawia się natłok myśli, porządkuję informacje w tzw. mapach myśli tak zwykle pracuję nad projektami książkowymi, ale nie tylko. Poza tym ważny jest dla mnie materialny wymiar rzeczy. Inspirują mnie fotografie z pchlich targów, ale gromadzę również przedmioty takie jak stare koronki czy broszki, ponieważ lubię mieć namacalny kontakt z malowanymi przedmiotami.

 

 

 

Więcej o Melancholii tu.

Więcej o Lenie tu.