Tomek&Przemek: Szperajcie w piwnicach dziadków i babć

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: Michał Lichtański

 

Dziś wyjątkowe odwiedziny, bo w dwóch mieszkaniach. U Tomka Lelka – architekta i Przemka Winczewskiego – projektanta wnętrz. Obaj obecni w branży od lat, połączyli siły, tworząc razem biuro projektowe. Odwiedzamy ich prywatne mieszkania – zupełnie różne od siebie, jedno na Starym Podgórzu, drugie przy brzegu Wisły na Salwatorze.

Jak projektujecie? Co dla was oznacza dobre projektowanie?

Tomek: Istotne jest dla nas, by zaprojektowane wnętrze sprawiało wrażenie, jakby narastało z czasem. Nie przemawia do nas projektowanie przestrzeni, która pozostaje bezosobowa i nic nie mówi o swoich mieszkańcach. Nawet minimalistycznym projektem można oddać indywidualność klienta. Dobrze, jeśli mieszkanie jest opowieścią, bawi się cytatami z różnych stylów i epok, puszcza oko do mieszkańców i gości, bierze w nawias mody i trendy. Dlatego chętnie wprowadzamy do wnętrz dodatki vintage.

Przemek: Początkiem dobrego projektu jest zawsze uważne wsłuchanie się w potrzeby i oczekiwania. To, co usłyszymy, przekładamy na język funkcji i bliską klientowi estetykę. Funkcjonalność i ergonomia wnętrza mają zasadnicze znaczenie i na to głównie kładziemy nacisk. Nie ma tu miejsca na przypadek i improwizację. Nie przychodzimy na pierwsze spotkanie z pomysłem lub zestawem gotowych rozwiązań. Nasze style i preferencje są mniej istotne niż to, czego się od nas jako projektantów oczekuje. W dobrym projektowaniu trzeba schować swoje ego.

Tomek: Staramy się unikać w projektowaniu dużych brył – ścian zabudowanych szafami, kuchni z półkami i regałami aż po sufit. Zdecydowanie nie jesteśmy zwolennikami pulsujących poziomów na suficie lub wnęk na ledowe oświetlenie (śmiech).

Przemek: Zdajemy sobie sprawę, jak duży wpływ mamy na przyszłe samopoczucie mieszkańców. Drobnymi rozwiązaniami projektowymi możemy komuś ułatwić życie lub je uprzykrzyć na wiele lat.

Jakie materiały chętnie stosujecie w projektach?

Tomek: Ciekawe są sytuacje napięć pomiędzy różnymi teksturami i ciężarem wizualnym materiałów. Przeplatamy naturalne elementy z dębu, buku i teku z różnymi rodzajami trawertynu i marmuru. Współpracujemy ze stolarzami i antykwariuszami, którzy odzyskują dla nas z rozbiórek cegły, kamienie i stolarkę drewnianą. Ostatnio eksperymentujemy z trawieniem i malowaniem szkła.

Macie zasadę, że do projektów nie robicie wizualizacji. Dlaczego?

Przemek: Tak, już na początku informujemy o tym potencjalnych klientów. Uważamy, że wizualizacje bardziej szkodzą, niż pomagają. Robimy klasyczne rzuty, rozwinięcia ścian, bryły w trójwymiarze, przygotowujemy moodboardy.

Przemek, twoje mieszkanie ma 70 m2, a wygląda na dużo większe.

Przemek: W tym mieszkaniu układ pomieszczeń został zdecydowanie zmieniony, było sporo wyburzeń i przesunięć otworów drzwiowych. Zniknęła ściana dzieląca salon i przedpokój, a między łazienką i sypialnią pojawił się otwór. Teraz do łazienki możemy wejść zarówno z przedpokoju, jak i z sypialni. Wejście do kuchni zostało znacznie poszerzone. Jedyne drzwi, które zostały, to te między przedpokojem a łazienką.

 

 

 

 

 

To mieszkanie było projektowane dość dawno, bo prawie 12 lat temu, a wcale nie odbiega od tego, co modne teraz. Czy przez te lata dużo w nim zmieniałeś?

Przemek: W układzie mieszkania nic się nie zmieniło. Z czasem tylko narastała w nim liczba zgromadzonych przedmiotów. Myślę, że moje początkowe założenia projektowe były dobre, ponieważ do dziś nie pojawiła się potrzeba, by zmienić zasadnicze funkcje poszczególnych pomieszczeń. Każdy człowiek co jakiś czas ma w sobie chęć zmiany. Staramy się więc projektować tak, by stworzyć jak najbardziej przemyślaną podstawę i zostawić pole do późniejszych łatwych modyfikacji i wprowadzania elementów nadających świeżości.

Ściany są w odcieniu złamanej bieli, drewniana podłoga jest jasno waniliowa, jednak w sypialni deski zostały pomalowane na intensywny kolor. Skąd ten pomysł?

Przemek: Potrzeba kontrastu. Wrzosowe deski dobrze uzupełniają szarość betonowej podłogi w łazience.

Masz sporo bibelotów, są wśród nich jacyś ulubieńcy?

Przemek: Wazony na kwiaty i dzbanki na herbatę. Niektórych używam, inne tylko cieszą oko. Dzbanków mam około 30: z porcelany, fajansu, żeliwa, stali, szkła. Część z nich to klasyki dizajnu. Uwielbiam świeże kwiaty, dlatego mam sporo wazonów we wszystkich rozmiarach. Kwiaty kupuję na krakowskich placach targowych, a latem zbieram również te polne. Cenię też sztukę ludową – drewniane świątki, rzeźbione postaci. Zachwyca mnie w nich prostota obrazowania, brak zachowanych proporcji, niedoskonałość. Mam w swojej kolekcji drewnianą Ostatnią wieczerzę Antoniego Mazura czy Chrystusa Frasobliwego Stanisława Kmiecika.

Na ścianach masz sporo fotografii.

Przemek: Gdybym miał coś wynosić z mieszkania w pośpiechu, byłyby to właśnie one. Są to głównie fotografie stykowe Ewy Andrzejewskiej i Wojtka Zawadzkiego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tomek, opowiedz o swoim mieszkaniu. Od kiedy tu mieszkasz?

Tomek: Dopiero 3 lata, od momentu powstania tego budynku. Mieszkanie nie jest duże, ma 40 m2 i aż 4 lokatorów, wliczając 2 koty (śmiech). Wprowadziliśmy tu z Przemkiem sporo zmian. Z ciasnych klitek pokoi i korytarza stworzyliśmy otwartą przestrzeń. W tak małym wnętrzu istotne było nawet przesunięcie jednej ściany o 12 cm, co poprawiło ustawność mebli w salonie.

Jakie, poza zmianą układu pomieszczeń, były główne założenia projektowe?

Tomek: Zależało nam przede wszystkim na stworzeniu jak największej przestrzeni i rozjaśnieniu północno-zachodniego mieszkania. Ściany i podłoga są jasne i tworzą tło dla mebli. Na tak małym metrażu ważne było zachowanie odpowiednich proporcji kuchni w stosunku do salonu. Kuchnia nie dominuje m.in. przez zastosowanie drewnianej podłogi w całym wnętrzu oraz zastąpienie górnych szafek półką, na której eksponujemy kwiaty, książki i przedmioty cieszące oko.

Sporo tu vintage i koloru.

Tomek: Tak, całość utrzymana jest w lekko kampowym klimacie. Wiele przedmiotów to cytaty i puszczenie oka, trochę staroci wygrzebanych na targach, gipsowe i drewniane maryjki, nieco kiczowate ogrodowe krasnale, emaliowany chlebak z dwudziestolecia, krzesła z lat 60. z oryginalną tapicerką. Na ścianach stare plakaty, rodzinne monidło po dziadkach, obrazy i fotografie otrzymane od przyjaciół.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Łazienki w waszych mieszkaniach odbiegają od tego, co widujemy zazwyczaj.

Przemek: Nie chcieliśmy, żeby te wnętrza odbiegały klimatem od reszty mieszkania, dlatego mamy w nich bibeloty i grafiki na ścianach. Książki są wszędzie w obu domach. Tomiki poezji w łazience? Czemu nie  – wanna to przecież idealne miejsce do czytania.

Jak pracuje wam się razem?

Tomek: Świetnie, ale nie bez iskier. Nie boimy się sporów i różnic, przez co chyba nasze projekty są do bólu przedyskutowane i dopracowane w najmniejszym zakamarku. Nie ma dobrego projektu bez gadania.

Przemek: Nasze pomysły pochodzą z różnych wrażliwości pokoleniowych. Na szczęście też każdy z nas ma do siebie dystans, a nasze ego nie jest sekwoją (śmiech).

Wasze szybkie rady projektowe?

Przemek: Udać się do projektanta! (śmiech) Przestrzeń musi być świadomie zaprojektowana.

Tomek: Warto sięgać po klasyki dizajnu, szukać pod nieoczywistymi adresami, szperać na targach, w zakurzonych pawlaczach, piwnicach i na strychach naszych dziadków i babć.