Nasze nowe odkrycie: marka Vaczor – ceramiczne grzyby, purchawki i huby. Vaczor to ceramika użytkowa i dekoracyjna. Głównie przedmioty służące do ekspozycji roślin – oplątw i sukulentów, a także patery i misy. A wszystko to tworzy Agnieszka Waczyńska.
Od kiedy tworzysz te ceramiczne cuda?
Agnieszka: Ceramiką zajmuję się od 10 lat i z czasem coraz bardziej mnie to pochłania. Coraz częściej spotykałam się z pytaniami gdzie można obejrzeć i kupić moje prace, tymczasem w domu miejsca na nowe rzeczy ubywało. Tak więc postanowiłam pójść o krok dalej i w wakacje ruszył sklep internetowy. Mam nadzieję, że następnym krokiem będzie własna pracownia z własnym piecem, bo póki co korzystam z różnych pracowni w Warszawie, w których są duże ograniczenia czasowe i dochodzi jeszcze transport, podczas którego łatwo o uszkodzenia. Częściowo tworzę też w swoim małym mieszkaniu. Plusem pracy w domu jest to, że jak tylko wrócę z pracy na etacie lub wstanę rano w weekend to od razu mogę usiąść do szlifowania hubek:)
Gdzie uczylaś się pracować z ceramiką?
Agnieszka: Jestem Absolwentką Wzornictwa Przemysłowego na Warszawskiej ASP więc pracuję z produktem od dawna. Mój pierwszy projekt ceramiczny powstał właśnie na ASP, lecz wtedy nie miałam bezpośredniej styczności z gliną ani szkliwem. Wykonałam sam prototyp gipsowy, a resztą wg. mojego projektu zajęli się pracownicy Akademii. Pierwszym projektem był zestaw miseczek do jedzenia lodów z ceramicznymi łyżeczkami. Moja przygoda z ceramiką na ASP szybko się skończyła. Zajęłam się projektami z innych materiałów, a do ceramiki wróciłam po paru latach. Tym razem zaczynając od prawdziwego zera, biorąc glinę do ręki, ucząc się podstaw na kursach i eksperymentując w różnych pracowniach. Na codzień pracuję w dużej firmie projektując grafikę i ubrania dla dzieci. Ceramika jest dla mnie totalną odskocznią i wyciszeniem.
Jak pracujesz?
Agnieszka: Przez to, że jestem typem dłubacza i wszystkie moje wytwory staram się jak najdokładniej wykonać i doprecyzować, to zapominam o całym świecie i skupiam się tylko na tworzonym projekcie. Proces twórczy jest bardzo pracochłonny. Od ulepienia z gliny aż do samego końca, czyli wstawienia po raz drugi do pieca. Pracuję na dwa sposoby: lepię z kawałka gliny lub robię najpierw model, następnie sama robię formę gipsową i z niej odlewam. Każda ulepiona lub odlana z formy rzecz musi wyschnąć i dopiero wtedy mogę ją doprowadzić do idealnego kształtu. Proces szlifowania jest bardzo ważny, staram się aby moje prace były jak najcieńsze i jak najgładsze – chwila nieuwagi i praca pęka w rękach. Po wygładzeniu, praca idzie do pierwszego wypalenia na tzw. biskwit, po czym przy kolejnej obróbce znów czycha niebezpieczeństwo;) Aby nałożyć szkliwo, każde naczynko muszę oczyścić z pyłków i nieczystości wilgotną gąbką i przy odrobinie nieuwagi np. zbyt mokrej gąbce lub zbyt nieostrożnym trzymaniu praca może nie przetrwać. Kolejnym etapem jest szkliwienie i następne chwile skupienia – stawianie miliona kropeczek i wymyślanie układu kreseczek. To prawie jak medytacja:) Potem ustawianie naczynek na specjalnie przeze mnie wykonanych podstawkach zabezpieczających ceramikę przed zabrudzeniem i zetknięciem się z obcym szkliwem w piecu. Każda Huba i Purchawka stoi na trójnogu i każda nóżka podstawki musi być wycelowana pomiędzy kropeczki, tak aby się nic nie posklejało. Ostatni etap to wypalanie końcowe w wysokiej temperaturze i trzymanie kciuków, żeby było dobrze.
Jak pojawił się pomysł tworzenia form nawiązujących do grzybów?
Agnieszka: Pomysł na Huby powstał dzięki mojej dużej fascynacji sukulentami. W momencie, kiedy zabrakło mi miejsca na parapecie aby ustawiać nowe doniczki, wpadł mi do głowy pomysł stworzenia mini ogródków na ścianie. Pomysł się nie sprawdził. Naczynia wypalone w niskiej temperaturze są nieszczelne. Pomiędzy ścianą, a ceramiką tworzyły się plamy. Szczęśliwie niedługo potem dowiedziałam się o idealnej roślinie do stworzenia wymarzonego naściennego ogródka – o oplątwach! Oplątwy to rośliny, które nie mają korzeni, a do życia potrzebują jedynie co jakiś czas kąpieli i rozproszonego światła dziennego. Mogą być podwieszone na sznureczku, druciku, mogą też leżeć na stole, półce lub pięknie eksponować się na moich Hubach. Jednak nie zapomniałam o sukulentach, stąd podwieszane na sznurkach Purchawki, czyli osłonki na doniczki. Purchawki można zawiesić w oknie lub w dowolnym, najlepiej ażurowym miejscu. Od niedawna swoje naczynka robię z kamionkim czyli gliny wypalanej na wysoką temperaturę przez co naczynia są wodoszczelne. Kamionkowe Purchawki mogą stać się również podwieszonymi wazonami na cięte kwiaty. W planach mam rozszerzenie asortymentu o niepodwieszane rzeczy.
Skąd nazwa Huby i Purchawki? W pracowni na Żoliborzu, w której trenowałam toczenie na kole, prowadząca Hania śmiała się, że moje wytoczone mini miseczki wyglądają jak grzybki. Faktycznie, połączenie japońskich tradycyjnych miseczek na nóżkach (które są dla mnie bardzo inspirującym kształtem) wraz z moim zamiłowaniem do przyrody stworzyło miseczki grzybki, a od grzybków do naściennych Hub to już mały kroczek.
Oprócz tego, że jestem typem dłubacza to jestem też typem obserwatora i uwielbiam przyglądać się makroteksturom. Analizowanie faktur roślinnych i całego świata podwodnego wraz z koralowcami, ślimakami, meduzami i ośmiornicami sprawia mi olbrzymią przyjemność i podsuwa mnóstwo inspiracji. Stąd też wzięły się kropeczki oraz cieniutkie kreseczki. Każde zrobione przeze mnie naczynko musi być delikatnym przedmiotem, sprawia przyjemność patrzącemu, ale jest również miłe w dotyku. Przez to, że powierzchnia zewnętrzna pokryta jest jedynie szkliwionymi kropkami lub kreskami, tworzy się kontrast płaskiego matu naturalnej gliny z błyszczącym wypukłym szkliwem. To przyciąga ręce wielu oglądających, którzy po chwili wpadają w trans głaszcząc powierzchnie Vaczorowych pater!
Zdjęcia: Vaczor & Alina Słup.