W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie

Tekst & Zdjęcia: Karolina Krzysiak

 

Dziś zapraszam Was na krótką wyprawę do mojego rodzinnego miasta, gdzie, korzystając z ostatnich promieni letniego słońca, odwiedzimy pracownię malarską jednego ze szczebrzeszyńskich artystów – Piotra Kołodziejczyka, który przy okazji jest także moim wujkiem.

Położony na Lubelszczyźnie Szczebrzeszyn, szerszej publiczności, znany jest głownie z wierszyka Jana Brzechwy, który do skomplikowanej nazwy miasteczka dorzucił jeszcze kilka ‘szumiących’ słówek i w ten sposób stworzył popularną rymowankę, dzięki, której Szczebrzeszyn zasłynął w całym kraju z chrząszczy i trzciny. Niewiele osób jednak wie, że poza kilkoma, rozsianymi po miasteczku, pomnikami dużych owadów, Szczebrzeszyn, pomimo niewielkich rozmiarów, kryje bogatą, wielowyznaniową historię i kilka ciekawych zakątków. Jednym z takich miejsc jest pracownia Piotra, do której Was dziś zabiorę.

 

 

Nie bez powodu wspomniałam o kulturowej różnorodności tego miasta. Z okien i tarasów atelier, możemy obserwować bowiem wieżę kościoła, po drugiej stronie ulicy znajduje się, przekształcona na Miejski Dom Kultury, synagoga, a za zakrętem, odnowiona niedawno prawosławna cerkiew. Sama pracownia urządzana jest w starym zakładzie fryzjerskim i jest równocześnie mieszkaniem Piotra.

Na miejscu, poza olbrzymią liczbą obrazów właściciela i zaprzyjaźnionych okolicznych artystów, znajdziemy mnóstwo inspirujących przedmiotów, których historia potrafi zaskoczyć. Od pamiątek rodzinnych i rzeczy z targów staroci, po pozostałości po remontach kościołów, lokalnych sklepikach czy starych zakładach przemysłowych. Niektóre przedmioty pamiętają jeszcze przedwojenne czasy, co dodatkowo wpływa na ich wartość, a wiele z nich od dziecka obserwowałam na martwych naturach rozwieszonych w domach rodziny i znajomych.

 

 

Piotr zajmuje się malarstwem od prawie 30 lat, a sama pracownia w zeszłym roku obchodziła swoje dwudziestolecie. Jego sztuka skupiona jest przede wszystkim na mieście, w którym tworzy: jego architekturze, pejzażach i kulturze, w różnych, często dość zaskakujących interpretacjach. Porusza też klasyczne malarskie tematy jak, wspomniane wcześniej, martwe natury, portrety, czy akty, których punktem charakterystycznym jest bez wątpienia głęboka kolorystyka.

 

 

 

Samo wnętrze pracowni urządzone jest w całości własnymi siłami i było cierpliwie rozbudowywane przez lata. Pamiętam małą salkę z tarasem na parterze, z łóżkiem upchniętym gdzieś pomiędzy stertami płócien i farb. Dziś znajduje się tu otwarta dla wszystkich gości galeria, powiększana w lecie o część na świeżym powietrzu. Sypialnia i miejsce pracy twórczej przeniosły się na poddasze z pięknym widokiem na miasto i wspominane wcześniej zabytki. Właściwie trudno doszukać się elementu wnętrza, który nie byłby w jakiś sposób ‘zdobyty’, a najlepszym tego przykładem są przepiękne okna wyrzucone podczas remontu pobliskiej synagogi, które teraz wkomponowane są w ściany ganku i sypialni.

Pracownia jest bez wątpienia żywą definicją ‘artystycznego nieładu’. Nie znajdziemy tu dwóch takich samych par drzwi, stołów, czy krzeseł, każda rzecz znalazła się w atelier w zupełnie innym czasie i pamięta różnych właścicieli, a mimo to, w jakiś tajemniczy sposób, tworzą spójną całość. Właśnie to sprawia, że klimat pracowni Piotra jest nie do podrobienia, mimo, że nie jest to jedyne tego typu miejsce w Szczebrzeszynie. Na koniec warto wspomnieć, że w miasteczku swoją przystań do twórczej pracy znalazło wielu artystów, o których na pewno będzie jeszcze okazja Wam opowiedzieć.