OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Lanckorona – Willa Tadeusz

Przyszedł jeden z pierwszych ciepłych weekendów. Wyjeżdżamy. Tym razem jednak nasza droga do celu była krótka. Jedziemy do miejscowości o egzotycznie brzmiącej nazwie – Lanckorona, oddalonej około 36 kilometrów od Krakowa, położonej na Górze Lanckorońskiej. To wieś, ale zupełnie inna od większości polskich wsi, z zachowaną oryginalną drewnianą zabudową z XIX wieku, ruinami zamku zbudowanego za czasów Kazimierza Wielkiego, pracowniami ceramicznymi i kawiarniami.

Weekend spędzamy w Willi Tadeusz, miejscu do którego trzeba pojechać, bo niemożliwym jest opowiedzenie jego historii w paru słowach. Drewniana Willa znajduje się w leśnym jarze, jest otoczona ogrodem pełnym kwiatów. Obok znajduje się nadal używany basen wybudowany w latach pięćdziesiątych. W Willi są prosto urządzone pokoje. Na dole znajduje się wspólna przestrzeń, salon z mnóstwem rodzinnych pamiątek. Willa Tadeusz pozwala odetchnąć. Dobre jedzenie, spacery i gry planszowe.

Obecnie pensjonat prowadzi Alicja Lorenz – Łomnicka z córką Kasią.

Skąd wywodzi się rodzina Lorenzów?

Alicja: Nasze korzenie wywodzą się z Włoch. Z Włoch, przez Austrię na Kresy Wschodnie dotarł podczas zaborów nasz pra pra pra dziadek. Założył tam rodzinę i pozostał. Mój pradziadek Józef urodził się pod Lwowem. Był humanistą, przyrodnikiem, pasjonował się hodowlą pszczół. Jego zamiarem było osiąść pod Krakowem. I udało się, dostał zadanie założenia szkoły wydziałowej w Lanckoronie. Przydzielono mu służbowe mieszkanie na rynku. Kupił tu grunt, duży teren na którym założył sad i wybudował Willę Zamek. Pradziadek robił wiele: pisał wiersze, sztuki teatralne, był inspektorem szkolnym na Galicję, jeździł na obrady sejmu, był zaangażowany w działalność polityczną. Był społecznikiem. Miał dwóch synów: Zdzisia i Tadeusza. Obaj służyli w Legionach Józefa Piłsudskiego.

 

 

Jak powstała Willa Tadeusz?

Alicja: Mój dziadek po powrocie z wojny zarządzał w Lanckoronie gruntami senatora Ludwika Hammerlinga. Wkrótce dziadek poznał moją babcię, tancerkę teatru na Rajskiej. Szybko przypieczętowali znajomość małżeństwem. W darze od senatora oraz ojca dziadka – Józefa, otrzymali spory teren w leśnym jarze, w starym wyrobisku kamieniołomu.Ten teren jest siedliskiem rodziny przez całe lata. Tu dziadek wybudował leśniczówkę. Przyjmował w niej swoich kolegów z legionów i ich żony z dziećmi. Furmankami zwozili piernaty, kołdry, garnki, wózki, ubrania i spędzali tu całe lato. Dom zaczął się rozbudowywać. Pierwsza koncesja na prowadzenie pensjonatu wykupiona była w 1924 roku.

W tym domu zawsze działo się bardzo wiele. Do okresu wojny dom tętnił życiem. Podczas wojny uciekinierzy z powstań znajdowali tu schronienie. Pokoje na pierwszym piętrze przez jakiś czas przejęło gestapo. Po wyzwoleniu Krakowa stacjonował tu Marszałek Koniew. Życie dziadka skończyło się tragicznie, w 1944 roku został zamordowany przez jedną z grasujących tu band.

Wtedy panowanie w Willi objął Pani ojciec Bogusław Tadeusz?

Alicja: Babcia chciała sprzedać cały dorobek i wrócić do Krakowa, nie czuła się tu bezpiecznie. Mój ojciec nie chciał do tego dopuścić, zrezygnował ze studiów i powrócił do Lanckorony. Tak jak jego ojciec, był społecznikiem. Doprowadził do zelektryfikowania miejscowości, założył ośrodek zdrowia, wybudował drogę i domy, założył linię autobusową.

Po wojnie wielokrotnie władze próbowały upaństwowić pensjonat. Dzięki staraniom mojego ojca nigdy się to udało. Co wiosnę przed przyjazdem urzędników rozbierał chałupę, wyciągał okna i drzwi balkonowe z ostatniej kondygnacji, tak by sprawiała wrażenie zupełnie nieprzygotowanej do przyjmowania gości.

 

 

 

Pani tata lubił konstruować.

Alicja: Tak. W wieku 14 lat skonstruował szybowiec, którym udało mu się przelecieć mały kawałek. Jego dzieła to także drewniany samochód, który jeździ do tej pory, łódź czy tartak.

To miejsce przez lata przyciągało wiele ciekawych postaci.

Alicja: Osobowość mojego dziadka i ojca, a także urok tego miejsca, schowanego od zgiełku przyciągały wielu artystów, pisarzy, polityków. Bywali tu między innymi Sławomir Mrożek, Jerzy Nowosielski, Andrzej Wajda, Marcin Koszałka, Wisława Szymborska.

Dzieciństwo spędziła Pani w pensjonacie.

Alicja: Całe moje dzieciństwo dom był pełen ludzi. Było to dość specyficzne życie. Wychowywana byłam głównie przez tatę, jako że mama często bywała w szpitalu. Tu chodziłam do szkoły. Biegałam w spodniach, potrafiłam ukraść konia i pojechać do Kalwarii, czas spędzałam w stajniach, pasłam krowy, jeździłam na motorze. Moim zdaniem jest to najpiękniejsze miejsce na świecie!

 

 

 

 

 

 

Wywiad: Ola Koperda

Zdjęcia: Artur Mierzwa