Yope

Dziś wpadamy z wizytą do niedawno otwartego sklepu stacjonarnego Yope, który mieści się w Hali Gwardii w Warszawie. Yope to marka, która zadebiutowała mydłami w płynie. Zdecydowanie różniły się one od tego co było dostępne na rynku. Tym jak wyglądają, ale przede wszystkim składem i zapachami. 92% składników w produktach Yope jest pochodzenia naturalnego. Zapachy również zaskakują: herbata, szałwia, imbir, werbena czy goździk. Opakowania mają pastelowe kolory i zdobią je rysunkowe zwierzaki. Razem z Karoliną Kuklińską – Kosowicz, która założyła Yope z mężem, rozmawiamy o marce, butiku i jej życiu.

Gdzie się wychowałaś? Jak wyglądało Twoje dzieciństwo?

Karolina: Pochodzę z Pomorza, z małej miejscowości Kołczygłowy. Jestem dziewczyną wychowaną na wsi. To ważne, bo dla mnie ta wieś oznacza przestrzeń, swobodę, dziecięcą beztroskę i wolność, które nadal w sobie mam. Gdy zaczęłam chodzić do liceum, przez jakiś czas mieszkałam w internacie, ale zbyt dobrze się bawiłam, więc rodzice przywołali mnie do porządku:) Pozostało mi codzienne wstawanie o 6 rano i dojeżdżanie do miasta autobusem. Mam czworo rodzeństwa, ja byłam środkowa, więc jestem trochę zahartowana. Jako, że było nas dużo, musieliśmy umieć sobie radzić. Wszyscy nadal mamy ze sobą bardzo dobry kontakt, jesteśmy bardzo zżyci. Wakacje spędzałam u babci: żniwa, kury, krowy. Prawdziwe gospodarstwo! Moje dzieciństwo sprawiło, że musiałam szukać swojej drogi, byłam dość zbuntowanym dzieckiem, moje decyzje często były trudne do zaakceptowania dla moich rodziców. W czwartej klasie liceum, nie mając wcześniej nazbyt wyjątkowego zainteresowania sztuką, stwierdziłam, że chcę zdawać na Akademię Sztuk Pięknych

I? Zrobiłaś to?

Karolina: Dla rodziców była to duża abstrakcja! Co prawda od dziecka lubiłam rysować, malować. Ale nie wykazywałam jakichś specjalnych zdolności plastycznych. No i uparłam się, przez rok chodziłam na kurs rysunku, przygotowałam teczkę. Dostałam się do Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Jest we mnie coś takiego, że jak się zawezmę, wybiorę jakąś ścieżkę, to wszystko jest do zrobienia. Studia ukończyłam. Jak tylko dostałam dyplom to pokazałam go mamie! Skończyłam jeszcze studio charakteryzacji. I przez jakiś czas zajęłam się modą.

Projektowałaś?

Karolina: Zaprojektowałam swoją kolekcję ubrań. By ją stworzyć wyjechałam do Stanów, tam zarobiłam trochę pieniędzy i po powrocie uszyłam całość. Miałam szczęście, bo ktoś ją zauważył i miałam szansę pojawić się z nią w showroomach. Była to kolekcja zainspirowana Tybetem. Trochę taki popowy street – style, dużo kolorów, cekinów. Może to te kolory sprawiły, że kolekcja została zauważona. Dzięki niej dostałam również pracę asystentki stylistki w Cosmopolitan. Później przez wiele lat pracowałam jako stylistka w Twoim Stylu. Staram się nie palić za sobą mostów, kiedy coś zmieniam, robię to bo muszę, przebieram nogami i idę dalej.

 

 

Jak to się stało, że po tylu latach w branży modowej, w magazynach kobiecych, zdecydowałaś się odejść z pracy?

Karolina: Długo inspirowała mnie moda. Gdy robiłam pierwsze sesje, miałam odwagę. Podróżowałam, trafiałam na pokazy najlepszych projektantów, chłonęłam wszystko. Po jakimś czasie obudziła się we mnie niecierpliwość. W redakcji spędziłam wiele lat. W końcu postanowiłam z mężem, że czas na zmianę.

Gdzie poznałaś swojego męża?

Karolina: Poznaliśmy się jeszcze w liceum. Dawno, dawno temu. Mamy dwójkę dzieci. Na pomysł stworzenia Yope wpadliśmy wspólnie. Kiedy urodziłam dzieci, uważniej zaczęłam przyglądać się etykietom, stałam się bardziej świadoma. W sumie na pomysł tego, by zacząć od produkcji mydła wpadł mój mąż. Ja od początku byłam osobą, która miała wizję, on ją potrafił zrealizować. Mój mąż myśli strategicznie, a ja nie jestem przez niego ograniczana w moich szalonych pomysłach. Pierwsza myśl: chcę mydło o zapachu werbeny. Kocham ten zapach. I dalej wszystko potoczyło się jakoś bardzo naturalnie. Od początku naszym celem było to, by nasze produkty były dostępne w wielu miejscach i by były przystępne cenowo.

Od początku Wasze produkty miały charakterystyczne zapachy.

Karolina: Jest tak pewnie dlatego, że lubię nonszalancję. Zależało mi na tym, by były to produkty zauważalne, wyrafinowane. W tych zapachach jest mój charakter. Zawsze robimy trzy zapachy każdego produktu. Jeden jest zawsze tylko mój, taki jak chcę, bez żadnych ustępstw. Długo ich szukam. Wybór zależy od nastroju, który jak wiadomo jest zmienny:) Teraz w głowie na przykład siedzą mi róże…

Jak ludzie zareagowali na Wasze środki czystości?

Karolina: Początkowo część osób miała problem z tym, że łączymy kosmetyki i produkty do czyszczenia domu. Ale taki był nasz celowy zamysł. Stworzyć markę, która będzie uniwersalna, funkcjonalna i wypełni dom. Bo produkty codziennego użytku mogą być naturalne, pięknie pachnące i przyjemne w użyciu. Taki jest YOPE!

 

 

Wywiad: Ola Koperda, Zdjęcia: Yope