Zosia i Bartek: Trochę patyny i staroci nam nie przeszkadza

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: Michał Lichtański

 

Krakowski Kazimierz, przy jednej z ulic w kamienicy niedaleko Wisły mieszkają Zosia Pilitowska, Bartek Bartek i ruda kotka Stefa. W ich mieszkaniu czuć ducha lat 60., prawie wszystkie meble są z odzysku. Jak mówią: „Oboje lubimy żyć w miejscu z historią, trochę patyny i staroci nam nie przeszkadza. Zadomowiliśmy się tu, w kamienicy mamy fajnych sąsiadów, a mieszkanie ma już „nasz” zapach”.

Zosia od urodzenia mieszka w Krakowie, przez wiele lat pracowała za barem, jednak miłość do gotowania (wyniesiona z domu rodzinnego) zwyciężyła. Z nocnego trybu życia przestawiła się na codzienne wczesne wstawanie. Od 3 lat razem z mamą prowadzi bar śniadaniowy Ranny Ptaszek, gdzie przez cały dzień można zjeść śniadania na słodko i słono. Do pracy ma blisko mały, różowy Ptaszek jest tylko dwie ulice dalej. Zosia gotuje, piecze, robi konfitury i domową kombuchę.

Bartek wolny duchem street artowiec-hobbysta mówi, że do Krakowa trafił przez przypadek. Wychował się na Podkarpaciu, po czasie spędzonym w Warszawie i Londynie przyjechał do Krakowa odwiedzić kumpla i został. Przez parę lat był barmanem, później managerem w Forum Przestrzenie. Z Zosią wpadli na siebie właśnie tam. „Poznaliśmy się w pracy, na samym początku funkcjonowania Forum, i w zasadzie zamieszkaliśmy ze sobą z dnia na dzień. Do siebie poszedłem tylko po torbę” mówi ze śmiechem Bartek, który obecnie pracuje w palarni kawy.

 

 

 

 

 

 

Od kiedy tu mieszkacie ?

Zosia: Prawie 2 lata. Szukaliśmy mieszkania, które będzie nieco większe niż nasze poprzednie. Wnętrze nie było w zbyt dobrym stanie: okna zaklejone kartonami, pokój wypełniony starymi, zniszczonymi meblami, wszystko pokryte grubą warstwą brudu. Mieliśmy 10 dni na wyprowadzkę ze starego mieszkania, w tym czasie przeprowadzaliśmy tu generalne porządki. 

Bartek: Cały czas coś jeszcze dorabiamy. Mieszkanie jest wynajmowane, więc nie na wszystko mamy wpływ. Obecnie negocjujemy z właścicielką wymianę mebli kuchennych. 

Opowiedzcie więcej o wnętrzu i meblach.

Zosia: Większość mebli jest z drugiej ręki. Sypialni charakteru nadaje mural wykonany przez naszego znajomego, Julka Wierzchowskiego. Ze ścian zdrapaliśmy starą farbę, jednak nie w całości. Reszta pomieszczenia jest stonowana: metalowa rama łóżka, biała szafa wnękowa, którą zrobił Bartek. Regał z salonu to rumuński projekt, co prawda nie od hrabiego Drakuli, ale z zakładów o wdzięcznej nazwie Bilea. Jest jak nowy! Znalazła go moja mama, pojechałyśmy po niego do Nowego Targu. Komoda pod sprzęt grający jest z tej samej serii. Również znaleziona w serwisie ogłoszeniowym. Krzesła zgarnęliśmy z „wystawki” na ulicy, a 2 fotele (model nieznany) kupiliśmy w opłakanym stanie, odnowił je nam znajomy.

Bartek: Na ścianach wiszą grafiki, głównie naszych znajomych: Mateusza Kołka, Bartka Chwilczyńskiego, Estery Mrówki i innych. Lubimy kupować sobie sztukę w prezencie pod choinkę czy na urodziny, zawsze wybieramy prace znajomych i przyjaciół.

Zosia: Ja mam słabość do starego szkła, ceramiki, bibelotów takich jak przyciski do papieru czy szklane kule, ale staram się ograniczać ich liczbę. Od kiedy pojawiła się Stefa, wiele rzeczy zostało schowanych, bo zbyt mocno ją interesowały.

 

 

 

 

 

 

 

Jak odpoczywacie w domu? 

Zosia: Lubimy, gdy przychodzą chłodniejsze miesiące. Nasz tryb życia się zmienia, zwalniamy, w domu pijemy kakao i czytamy książki. Mamy też czas, żeby ugotować coś specjalnego tylko dla siebie. Wyjeżdżamy też do domku w Lanckoronie, który moja mama dostała pod opiekę. Kilka razy w roku jeździmy na dłuższe wakacje, gdzie zbieram pomysły na nowe menu do Ptaszka, a Bartek oczyszcza głowę i szuka inspiracji do swoich rysunków.

A jaki jest podział obowiązków? Zosia gotuje, a Bartek przygotowuje kawę?

Zosia: Kawę w domu pijemy rzadko, natomiast Bartek uwielbia robić drinki. Jego ulubieńcem jest gin, więc w naszym domowym barku jest aż kilkanaście rodzajów tego trunku. Jeśli gotujemy w domu, to wspólnie. Bartek świetnie sieka w drobną kostkę, czego ja nie znoszę robić (śmiech).