Alicja Kozłowska: Używam igły jak pędzla

Banan, paczka czipsów, puszka coli, jajko niespodzianka – to tylko kilka spośród kolorowych, radosnych obiektów, odwzorowujących te prawdziwe, ze sklepowych półek, które tworzy artystka Alicja Kozłowska, by skłonić odbiorcę do refleksji nad masową produkcją i konsumpcjonizmem. Inspiruje ją twórczość Andy’ego Warhola i pop-art. Używając „igły jak pędzla”, pracuje z tkaniną, tworząc techniką haftu ręcznego i maszynowego.

Mieszkasz i tworzysz w Warszawie, jesteś studentką kierunku domestic design w School of Form. Pracą z tkaniną, haftem zajmujesz się jednak znacznie dłużej.

Pierwsze moje prace w tej technice powstały w 2017 roku. Chodziłam wtedy do liceum plastycznego, gdzie wybrałam dla siebie grafikę komputerową. Jednak od kiedy pamiętam, miałam kontakt z tkaniną. Moja prababcia była krawcową, obie babcie oraz mama dobrze szyją. I ja sama szycia, haftowania, szydełkowania byłam uczona od małego. W późniejszych latach zaczęłam sama zgłębiać te techniki, ucząc się z książek i internetu.

 

Co haftowałaś na samym początku?

Zaczęło od haftowania moich kotów, potem pojawiły się inne zwierzęta. Kiedy poczułam się już trochę pewniej, opanowałam technikę, postanowiłam połączyć to z pop-artem. W ten sposób powstał spryskiwacz do szyb w technice 2D. Wciągnęło mnie to na tyle, że postanowiłam pójść krok dalej i wyhaftować formę 3D. Najłatwiej było mi odwzorowywać to, co jest w moim najbliższym otoczeniu i tak jest do dziś. Tworzę obiekty przedstawiające przedmioty codziennego użytku, głównie artykuły spożywcze, odtwarzam artykuły masowo produkowane, mające ciekawy dla mnie kształt, znanych marek z rozpoznawalnym logo.

 

Na co przede wszystkim chciałabyś zwrócić uwagę odbiorcy twojej sztuki?

W swoich pracach bardzo często manifestuję brak zgody na ogarniający nas konsumpcjonizm. Staram się zmusić widza do opuszczenia strefy komfortu i zmiany z biernego obserwatora w aktywnego działacza dla lepszego jutra. Postanowiłam to uchwycić, nie zbaczając z obranego kierunku, wykorzystując własne techniki pracy z tkaniną. Dzięki szeroko zakrojonym kampaniom medialnym rośnie świadomość społeczna o nieuchronnie zbliżającej się katastrofie ekologicznej. Nie oznacza to jednak, że mamy szansę na sukces. Zbyt często możemy tłumaczyć sobie nieodpowiedzialne zachowanie potrzebą zaspokojenia naszych codziennych potrzeb. Mamy wewnętrzne poczucie odpowiedzialności społecznej, ale na co dzień unosi nas pośpiech, brak czasu i dążenie do rozwoju technologicznego, który pozornie czyni nam życie łatwiejszym i przyjemniejszym.

Chcę pokazać stan zagubienia przez pryzmat otaczającej nas codzienności. Często mówimy o problemie ton plastiku w oceanach czy topniejących lodowcach, ale czy ktoś jeszcze zwraca uwagę na otaczającą nas rzeczywistość?

Świat się zmienia, ale mocno wierzę, że każdy z nas ma wpływ na kierunek tych zmian. Chciałabym, aby moja praca była impulsem do zakłócenia komfortu obojętności i anonimowości. Moją główną ideą jest zrównoważony rozwój, ale to tylko otwiera drzwi do długiej ścieżki zmian.

Zależy mi też bardzo na popularyzacji tkaniny artystycznej. Chciałabym, aby praca z tkaniną była w Polsce częściej traktowana jak sztuka, a nie tylko hobby ukochane przez nasze babcie. Marzy mi się powrót do czasów świetności szeroko rozumianej polskiej tkaniny artystycznej.

Jak wygląda proces powstawania przykładowego obiektu?

Najpierw tworzę szkielet z grubego filcu, docinam, wyrównuję, tak by kształt i rozmiar był dokładnie taki sam jak oryginalnego przedmiotu. Później nanoszę na to różne tkaniny, głównie bawełnę, ale też różnego rodzaju ścinki, metki, foliowe elementy. Następnie przychodzi czas na najbardziej kreatywną pracę – nakładam warstwy różnego rodzaju nici, którymi „maluję” cienie, światło, próbuję odwzorować błysk opakowania, plastiku. Na koniec zszywam wszystkie części ze sobą i gotowe!

 

Wszystko, co tworzysz, można oglądać co ciekawe głównie w zagranicznych mediach i galeriach, ale też na twoim koncie instagramowym. 

Choć czuję, że nie jestem stworzona do mediów społecznościowych i publikowanie przychodzi mi ciężko, pomyślałam, że spróbuję. Zaczęłam wstawiać zdjęcia swoich prac, między innymi skórkę od banana „Andy”, inspirowaną Andym Warholem. Tym obiektem zainteresowało się holenderskie muzeum LAM w Lisse. Banan trafił do ich stałej ekspozycji. Jest wyeksponowany w dosyć niestandardowy sposób. Został rzucony na sufit przezroczystej windy i jeździ razem z odwiedzającymi w górę i w dół.

 

Często bawisz się z odbiorcą, wkładając swoje dzieła między produkty na półki sklepowe.

Robię małe performensy. To jest najfajniejsza część mojej działalności artystycznej. Najbardziej to lubię. Zwykle jedną z prac „porzucam” w sklepie spożywczym, np. moją paczkę czipsów wkładam między te prawdziwe. Chowam się z aparatem i obserwuję reakcje klientów. Jest to dosyć ryzykowne, bo w ten sposób straciłam już jedną rzeźbę! Ale nie chcę z tego rezygnować. Zależy mi na tym, by kupujący zwrócił uwagę na produkt, który zwykle jest wrzucany do koszyka mechanicznie, bez większego zastanowienia. Kiedy nagle chwycą coś, co jest zupełnie inne w dotyku, zazwyczaj po dłuższej chwili zaczynają rozumieć, że to jednak nie jest to, czego się spodziewali. Wtedy staram się z nimi chwilę porozmawiać, opowiedzieć o tym, co robię. Zwykle reakcje są bardzo pozytywne.

 

Nad czym pracujesz obecnie?

Obecnie pracuję nad projektem „i.d.”, który narodził w trakcie pandemii. Poprosiłam obserwatorów moich działań o przysyłanie zdjęć wnętrz swoich szuflad. Każdy ma taką, w której zbiera wszystkie drobiazgi, szpargały, rzeczy, z którymi nie wiadomo co zrobić. Dostałam zdjęcia od ludzi z całego świata, w różnym wieku, różnego zawodu i powoli wyszywam je w skali 1:1. Projekt ma na celu pokazanie podobieństw i rzeczy, które nas dzielą, ale w niecodzienny sposób.

Nabór szuflad jest wciąż otwarty, więc serdecznie zapraszam do udziału! Formularz zgłoszeniowy można znaleźć na mojej stronie internetowej.

 

Czy po tylu latach pracy z tą techniką nadal lubisz haftować?

Uwielbiam to. Nie mogę się doczekać, żeby zrobić wszystko, co mam zrobić w danym dniu i mimo zmęczenia usiąść i poszyć. Dużo lepiej pracuje mi się w nocy, więc akurat się dobrze składa. Moim ulubionym przedmiotem do robienia jest skórka banana. Pewnie dlatego, że to pierwsza praca, która została zauważona.

„Traktuj innych tak, jak ty chciałbyś być traktowany” ‒ to złota reguła etyczna, która pojawiała się w pracach antycznych filozofów: Konfucjusza, Arystotelesa czy Platona. M.in. to założenie zainspirowało twórczynie marki biżuteryjnej do nadania jej nazwy Golden Rules. Aga i Olivka, dwie przyjaciółki, po zdobyciu doświadczenia w branży modowej postanowiły zrobić coś wspólnie i wyszło im to bardzo dobrze. Pierwsza kolekcja ‒ Orenda ‒ to projekty, o których zdecydowanie nie można powiedzieć „minimalistyczne”. Projekty, w których wykorzystane są lubiane od paru sezonów motyw księżyca czy nieregularne perły, ale jakże inaczej niż w wielu polskich markach. To bogato zdobione formy wyglądające jak amulety na szczęście, jak biżuteria vintage noszona przez wiele pokoleń kobiet.