Anna Pydo: Funkcjonalność połączona z prostą i interesującą formą

Anna Pydo:

Funkcjonalność połączona z prostą i interesującą formą

Autor: Aleksandra Koperda
Zdjęcia: Ład Studio, zdjęcia elewacji ONI Studio
Data: 13.03.2023

Jesteśmy w Radości, w dwurodzinnym domu zaprojektowanym przez parę architektów – Annę i Krzysztofa Pydów. Jak mówi Anna, oboje z mężem kochają harmonijną, prostą i funkcjonalną architekturę, która w naturalny sposób współistnieje z otoczeniem, a ich pierwszy wspólny dom stał się wyjątkowym połączeniem konceptu kreatywnego i kalkulacji. 

Dwukondygnacyjny budynek pokrywają czarne płytki klinkierowe i sosnowe deski, co sprawia, że dom znika w otaczających go drzewach. 150-metrowe wnętrze urządzone jest tak funkcjonalnie, jak to tylko możliwe, przestrzeń wykorzystana jest do cna i brak tu zbędnych elementów. Proste formy mebli, białe ściany, wysokie okna i sztuka na ścianach tworzą przestrzeń idealną do życia.

Kiedy i jak tu trafiliście?

Wcześniej mieszkaliśmy na Grochowie w bardzo fajnym mieszkaniu z ogródkiem, które też sami zaprojektowaliśmy. Kiedy kupowaliśmy je w 2010 roku, mieszkania na wyższych kondygnacjach były droższe, nikt nie chciał mieszkać na parterze, a nam bardzo to odpowiadało. Z czasem nasze potrzeby mieszkaniowe zmieniały się, mieliśmy już dwójkę dzieci, musieliśmy zacząć się rozglądać za czymś większym. W Radości mamy przyjaciół, którzy doskonale znają rynek okolicznych nieruchomości. Wiedzieli, że jeśli w okolicy pojawi się oferta trudnej” działki, takiej, która nie będzie dla każdego, to musimy ją zobaczyć. No i taka działka się w końcu pojawiła. Nieregularna, mająca 12 wierzchołków, więc gotowy projekt raczej by się w nią nie wpasował, dla wielu inwestorów była zapewne mało atrakcyjna. Kupiliśmy ją, wiedząc od początku, że będziemy budować dom dla dwóch rodzin, po to, by zminimalizować koszt gruntu w całym przedsięwzięciu. Takie rozwiązanie zaproponowaliśmy naszym przyjaciołom, którzy wcześniej mieszkali z nami na tym samym osiedlu. W 2018 zaczęliśmy prace, a wprowadziliśmy się pod koniec 2019, czyli chwilę przed pandemią.

Z zewnątrz, na pierwszy rzut oka, dom nie wygląda na dwurodzinny. 

Był to celowy zabieg. Siłą rzeczy, żeby dom był efektywny zarówno energetycznie, jak i ekonomicznie, jego bryła powinna być zwarta. Elewacja, by nawiązać do wertykalnych sosen, jest wykończona płytką klinkierową ułożoną pionowo. Jest ciemna, żeby dom chował się w lesie. I to udało się osiągnąć. Budynek ma plan prostokąta, elewacja frontowa jest lekko wklęsła, aby stworzyło się podwórko, a bryła nabrała lekkości.

 

Opowiedz o pomyśle na rozkład pomieszczeń.

Na dozwolonej, niewielkiej powierzchni do zabudowy musieliśmy zaspokoić potrzeby mieszkaniowe dwóch rodzin. Na parterze naszej części zmieścił się salon z kuchnią, mała łazienka, pomieszczenie biurowe i dwustanowiskowy garaż. Mamy sporo przesunięć ścian. Ważna jest dla nas przestrzeń magazynowa, dlatego w niektórych miejscach wnętrze zbudowane jest na zasadzie tetrisa – np. wnęka na buty w przestrzeni wejściowej to odjęta kubatura z gabinetu. Przestrzeń pod schodami została podzielona na szafy dostępne z holu i półki dostępne z garażu. Na piętrze zmieściły się cztery sypialnie – dla trzech naszych synów i dla nas oraz dwie łazienki. Mamy tu sporo rozwiązań, które pozwoliły ograniczyć budżet. Pomieszczenia były od początku rozrysowane w taki sposób, żeby wszędzie mieściły się ogólnodostępne meble modułowe.

 

Jakie były pomysły na wygląd wnętrza? Na czym ci zależało?

Musieliśmy przedyskutować, co jest dla nas ważne, co gdzie będzie, co powstanie kosztem czego. Przede wszystkim zapewniliśmy otwarcia widokowe na otaczający las, już od wejścia widać ogród, dom można przejrzeć na wskroś. Zminimalizowaliśmy przestrzeń komunikacji, schody nie mają pełnej bariery, która ograniczałaby przestrzeń, a fronty szafy pod nimi są wykończone lustrem. Taki zabieg pozwala optycznie powiększyć pomieszczenia.

Posadzki parteru oraz łazienek wykończone zostały bardzo praktycznym, szaro-beżowym polskim marmurem „Morawica”, który idealnie sprawdza się w leśnym domu, gdzie przez połowę roku jest się na zewnątrz. Mamy pod nim ogrzewanie podłogowe, więc zimą kamień jest ciepły, a latem chłodny. Ostateczny efekt patchworku na posadzce również wynika z kalkulacji – mieszanie formatów płyt pozwoliło na zmniejszenie kosztów. Autorski detal w miejscu listwy przypodłogowej – podcięcie ściany wykończone aluminiowym kątownikiem, dodaje lekkości i jest bardzo praktyczne.

Wnętrze miało być proste, dość minimalistyczne i funkcjonalne. W gruncie rzeczy niemal wszystkie meble, które tu mamy, przeprowadziły się z nami z poprzedniego mieszkania. Zabraliśmy sofy, które wykonał dla nas na zamówienie tapicer oraz krzesła. Kuchnia w przestrzeni dziennej miała pozostać jak najmniej dominująca, dlatego górne szafki są białe, jak ściany, dolne to odrębny mebel z blatem z dekoracyjnego, zielonego marmuru i czarnymi frontami. 

Regał w salonie wypełniający całą ścianę został zrobiony na wymiar, żeby zmieściły się tam wszystkie gry, książki czy prace chłopców. Kuchenny stół to efekt współpracy zaprzyjaźnionego ślusarza i stolarza. Turkusowe krzesła Hay kupiliśmy okazyjnie z planem zmiany ich koloru, ale ostatecznie zostały, jakie były. Wszystko, co tu jest, ma być tłem dla naszego życia, które jest dość intensywne i spontaniczne. 

Meble wymienimy pewnie, jak już naprawdę nie dadzą rady. Staram się nie napędzać konsumpcji, wykorzystywać to, co jest w drugim obiegu, minimalizować ślad węglowy, dyscyplinować się, co nie zawsze jest takie łatwe. To myślenie towarzyszy nam zawsze przy projektowaniu, również wtedy, kiedy projektowaliśmy własny dom. Nie jest duży, ale funkcjonalny i wystarczający dla pięcioosobowej rodziny, a koszty jego utrzymania są zminimalizowane. Budynek jest odpowiednio usytuowany na działce ​​względem stron świata, co korzystnie wpływa na bilans energetyczny. Duże przeszklenia od południa i zachodu wpuszczają dużo niskiego słońca zimą, a latem, kiedy jest ono wyżej, nadmiar światła jest filtrowany przez korony wysokich drzew.

Jakimi przedmiotami lubisz się otaczać?

Lubię funkcjonalność połączoną z prostą, ale interesującą formą. Jest tu niewiele rzeczy, które mają czysto dekoracyjne zadanie. Przedmioty powinny być powściągliwe w formie, charakterystyczne i praktyczne.

Przymierzaliśmy np. piękny, marokański dywan w salonie, ale wiedziałam, że on u nas nie zda egzaminu. To wynika z praktycznego podejścia do codzienności, codzienności w lesie z trzema małymi chłopakami i psem.

 

We wnętrzu w oczy rzuca się sztuka.

Sztuka jest z nami długo, odkąd zaczęliśmy się urządzać po raz pierwszy. Mamy głównie obrazy z Aukcji Młodej Sztuki i od znajomych malarzy. Np. Oli Bujnowskiej, Ani Fryer. Paru streetartowców: Chazme 718, Nawera. Ponieważ nie stać nas na Nowosielskiego, to mamy obrazy jego uczniów, np. Jacka Dłużewskiego.

 

Wspólnie z Justyną Szadkowską prowadzicie pracownię Tatemono. Zajmujecie się opracowywaniem projektów architektonicznych różnej skali. Jak się poznałyście, od kiedy razem pracujecie i jak lubicie projektować?

Razem studiowałyśmy, wspólnie robiłyśmy konkursy architektoniczne i pierwsze zlecenia. Po pewnym czasie zdecydowałyśmy się zrezygnować z pracy w dużych pracowniach i poprowadzić własną działalność. Pracownia istnieje od 2010 roku. Pracujemy cały czas, bez przerw, uzupełniając się zawodowo i prywatnie. Godzimy pracę z macierzyństwem, czerpiąc satysfakcję z jednej i drugiej sfery życia.

Projektowane przez nas przestrzenie, budynki są dostosowane do potrzeb użytkowników i otoczenia. Proponujemy szczere materiały, godząc się na ich naturalne zużycie, pomagamy wybrać świadomie, minimalizując ślad węglowy. Nie możemy zapominać, że dobra architektura służy kolejnym pokoleniom.