Biżuteria: Groovy

Kolczyki Blue Velvet nawiązujące do stylu art déco, inspirowane utworem Lany Del Rey, naszyjniki z kolekcji „Delilah” inspirowanej utworem Toma Jonesa, klimatem filmu American hustle i latami 70., mocno rzeźbiarskie, złocone litery – te i inne perełki znajdziecie w marce GROOVY tworzonej przez Joannę Mach i Dorotę Staniec.

Dziewczyny, jak się poznałyście?

Joanna: Spotkałyśmy się na studiach. Poznałyśmy się już pierwszego dnia w kolejce pod dziekanatem. Pochodzimy z różnych miejscowości (Skarżysko-Kamienna i Rzeszów), a do Łodzi, w której żyjemy do dziś, przyjechałyśmy na projektowanie biżuterii na ASP. 

Dorota: W Katedrze Biżuterii zgłębiałyśmy tajniki złotniczego rzemiosła i uczyłyśmy się projektowania, w pozostałych pracowniach rozwijałyśmy kreatywność i ogólne zdolności manualne. Ja wcześniej, w Liceum Plastycznym w Kielcach, zajmowałam się ceramiką artystyczną, a Asia w Rzeszowie uczyła się metaloplastyki i już wtedy poznawała podstawy tworzenia biżuterii. Łódź od zawsze kojarzyła nam się z modą i dizajnem, a klimat tego miasta i to, jak się w nim czujemy, zadecydowały o tym, że to tutaj prowadzimy naszą markę.

Jaki był pomysł na markę?

D: Cały koncept na dobrą sprawę wyłonił się z pomysłu na pierwszą kolekcję. Lemon Tree” została stworzona pod wpływem inspiracji piosenką zespołu Fool’s Garden. Od tej pory każda nasza kolekcja sygnowana jest innym utworem muzycznym. Pierwsza kolekcja nie jest już dostępna, powstała w całości jeszcze na studiach i była próbą stworzenia czegoś komercyjnego w kontrze do biżuterii artystycznej, którą tworzyłyśmy przez 5 lat studiów. Dopiero w kolejnej – Delilah” – udało nam się odnaleźć balans między tymi aspektami i rozpoczełyśmy kształtowanie obecnego stylu naszej marki.

J: Wybierając artystyczne studia, czułyśmy silną potrzebę tworzenia, a kiedy je kończyłyśmy, byłyśmy pewne, że chcemy wykonywać produkty bardzo dobrej jakości, które mają być jednocześnie artystyczne.

Jak powstała nazwa?

J: Słowo groovy wywodzi się ze slangu lat 60., często pojawiało się w utworach muzycznych. Oznacza coś bardzo pozytywnego, coś fajnego, cool. Łączy się bezpośrednio z filozofią naszej marki.

Projektujecie same. Czy w pracy nad marką macie jakiś podział ról? 

D: Same projektujemy biżuterię i robimy to manualnie – przy pomocy kartki, ołówków. Ręcznie wykonujemy prototypy: używamy prętów, blach, walcujemy je, tniemy, wyginamy, skręcamy. Typowa praca złotnika. Jest to najbardziej pracochłonny i wymagający etap. Niektóre elementy są kształtowane przez nas w wosku odlewniczym. Wyjątek stanowią motywy grawerowane z kolekcji Solo Tu”, które są wynikiem współpracy z grawerem. Kolejny etap to odlewanie produktów metodą wosku traconego. Wykonuje je dla nas zaprzyjaźniona lokalna pracownia rzemieślnicza.

J: Później my zajmujemy się ręczną obróbką: szlifujemy, oprawiamy kamienie, polerujemy, wypalamy emalię. Tak przygotowane produkty wysyłamy do firmy, która profesjonalnie zajmuje się galwanizacją – pokrywa nasze wyroby warstwą złota. No a my zajmujemy się całą resztą spraw związanych z prowadzeniem działalności, np. produkcją sesji zdjęciowych, prowadzeniem kanałów social media. Mamy oczywiście pewne podziały, ale najlepiej pracuje nam się w duecie.

Które projekty są waszymi ulubionymi?

J: W zasadzie nie mamy ulubionego modelu, ale naszym ulubionym rodzajem biżuterii są kolczyki i to od nich zawsze zaczynamy proces projektowy. Uważamy, że kolczyki to taki element, który może odmienić stylizację dokładnie tak, jak tego oczekujemy, dlatego projektujemy zarówno bardziej minimalistyczne modele, jak i większe, asymetryczne. Sprzedajemy kolczyki także na sztuki, pozwala to dowolnie je ze sobą łączyć.

Co was inspiruje?

D: Muzyka, która towarzyszy nam na co dzień. Jest niesamowitym nośnikiem emocji oraz treści. W zależności od jej rodzaju można sterować nastrojem. Dla nas od zawsze była nieodłącznym elementem projektowania.

Każda kolekcja powołuje się na inny utwór muzyczny i kreuje inny obraz kobiety. Wszystkie wspólnie tworzą styl GROOVY.

J: W projektach mocno czerpiemy też ze stylu vintage, łączymy przeszłość z teraźniejszością, tworząc ponadczasowe klasyki.

Jak prowadzi się markę dwóm dziewczynom?

J: Bardzo dobrze! W wielu kwestiach się zgadzamy, a gdy pojawiają się odmienne zdania, są one pretekstem do wypracowania wspólnego mianownika. Dla nas jest to dowód na to, że nasze działania są mocno przemyślane i w rezultacie słuszne.

Jak odpoczywacie? Jest coś, co lubicie robić razem?

D: Ostatnio razem morsujemy, ale mamy też różne sposoby na odpoczynek. Ja lubię czasem pobiegać, a zimą uwielbiam układać puzzle. Asia lubi długie spacery, relaksują ją palenie kadzideł i słuchanie mantr.