DESA Home Today:
Ada Sokół
We wrześniu światło dzienne ujrzał nowy projekt DESA Home Today, kolekcja współczesnego designu przygotowana przez wybitnych artystów i projektantów. Jedną z osób zaproszonych do współpracy jest Ada Sokół – projektantka i artystka 3D. Dla DESA Home wybrała trzy swoje prace: Luna, Malleable i Ultimate Ave.
Ada w swej twórczości łączy realizm z fantastyką, naturę z technologią, marketing z aktywizmem. Inspiruje ją fauna i flora i to głównie motywy z nich zaczerpnięte pojawiają się na jej hiperrealistycznych, finezyjnych pracach, które pokazywała m.in. na Art Basel Miami Beach, EXPO Dubai czy w Tate Modern. Miała możliwość pracować przy kampaniach dla marek takich jak Prada, Burberry, Trussardi czy Nike.
Pomimo młodego wieku tworzysz już od ośmiu lat. Jaki był początek?
Wszystko zaczęło się już w dzieciństwie. Moi rodzice są architektami, tata po jakimś czasie przerzucił się na grafikę 3D. Zależało im, bym dość szybko zaczęła rysować. Inne dzieciaki latały po podwórku, a ja uczyłam się Photoshopa. Dość szybko byłam w stanie wykonywać proste grafiki. Kiedy miałam mniej więcej 16 lat, mocno zainteresowałam się modą. Fascynacja była na tyle silna, że po liceum poszłam na projektowanie ubioru w Katedrze Mody na ASP w Warszawie. Jednak okazało się, że to zupełnie nie moja bajka. Zrezygnowałam po pierwszym semestrze. Czułam, że wolę działać w strefie wizualnej, zajmować się tym, co wokół mody, zamiast ją projektować. Miałam półtora roku, by przygotować portfolio na kolejne studia, tym razem fashion communication w Londynie. W tym czasie freelance’owałam, projektowałam w 2D. Dostałam propozycję wykonania plakatu na wystawę „Ustawienia prywatności” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Mieli brać w niej udział artyści, których ceniłam od dłuższego czasu. Uznałam, że muszę zrobić coś specjalnego. Zadzwoniłam do taty i zapytałam, czy w dwa tygodnie jestem w stanie zrobić coś w 3D. Polecił mi darmowy program i tak się zaczęło. Zrobiłam plakat i wciągnęłam się totalnie. Zorientowałam się, że bez całego teamu ludzi jestem w stanie zrobić coś, co wygląda jak fotografia, ale jest też nieco fantastyczne. Że mogę zrobić to sama, mając komputer i cierpliwość. Wszystko, co w tym czasie robiłam, wrzucałam na konto na Facebooku. Stało się tak, że moje prace dostrzegł ktoś z Pekinu i zostały one wystawione w lokalnej galerii sztuki.
Co było dalej?
Z czasem zaczęłam współpracować z magazynami, dostawałam coraz więcej zleceń. Na tyle dużo, że zrezygnowałam ze studiów, na które wcześniej zdałam. Może dobrze, bo Londyn wydawał mi się bardzo depresyjnym miastem. Wszyscy, z którymi ówcześnie pracowałam, mieszkali w Paryżu. Przeprowadziłam się więc tam i zostałam na trzy lata. Do Polski wróciłam podczas pandemii. Chciałam zamieszkać w Warszawie, jednak miłość sprawiła, że na rok przeniosłam się do Sztokholmu. Ostatecznie w końcu trafiłam do Warszawy, mieszkam tu od dwóch miesięcy.
Jak czujesz, czy któraś ze współprac była na tyle ważna, że pozwoliła ci zaistnieć na międzynarodowym rynku?
Dla mnie to moment, kiedy pojawiła się przygotowywana przeze mnie globalna kampania dla marki Nike. Mieszkałam wtedy we Francji. Był rok 2019, dzień moich 24 urodzin. Przyjechali do mnie przyjaciele, spacerowaliśmy po Paryżu i nagle zobaczyłam wielkoformatową reklamę z moją pracą. Wzruszenie i duma były ogromne!
Kolejną dużą rzeczą była współpraca z Serpentine Gallery w Londynie. W 2020 roku zostałam zaproszona do stworzenia oprawy wizualnej projektu Synthetic Ecologies Lab. Pracowałam z dizajnerką Yasaman Sheri. Obie adorowałyśmy modliszki i chciałyśmy z nimi wizualnie popracować. To był punkt wyjścia. Jako że był to już okres pandemii, chciałyśmy nawiązać i do tego – w efekcie modliszka trafiła w przestrzeń inspirowaną trochę laboratorium, trochę szpitalem. Wszystkie kolory w tym projekcie też są zaczerpnięte z palety szpitalnej (niebieski i zieleń) z kontrastującą czerwienią krwi.
W tym roku wyjątkowo ważna była dla mnie współpraca z domem mody Prada. To marka, której projekty zawsze ceniłam. Przygotowałam dla niej reklamę nowych perfum, które możemy uzupełniać, kiedy się skończą. To, co wyjątkowe, to to, iż przy tej okazji Prada zrealizowała video opowiadające o mnie i moim warsztacie, pokazujące jak przygotowywałam pracę dla ich marki. Ta współpraca otwiera dla mnie nowy etap.
Jak wygląda twój sposób pracy?
W 3D trudno pracować kompulsywnie, wszystko musi być zaplanowane. Nie mogę usiąść do komputera spontanicznie, bez modeli, czyli obiektów cyfrowych – ja nazywam je rzeźbami, na które nakładam materiały. Proces powstawania prac 3D jest bardzo długi i nie może być przypadkowy. Kiedy siadam do samej pracy nad „sceną”, muszę wiedzieć, jakie elementy w nią włożyć. Biblioteki modeli 3D są dość ograniczone, dlatego wykorzystuję te niegdyś robione przez siebie, teraz modelowane dla mnie przez inne osoby. Na samym początku pracy wykonuję ich szkice ołówkiem.
Wszystko zaczyna się jednak od jakiejś idei, jak pojawiają się pomysły?
Za każdym razem jest inaczej. Jednak jeśli chodzi o prace artystyczne, nietworzone dla klienta, najczęściej jest jakiś temat, który mnie fascynuje. Tak było np. z ćmami. Miałam obsesję na punkcie ciem, zaczęłam czytać o ich symbolice i to poprowadziło mnie dalej. Po roku przetrawiania tematu w głowie zaczęłam go realizować. Technicznie początkowo ten projekt był dla mnie za trudny. Musiałam nauczyć się, jak go wykonać. Ostatecznie ćma siedząca na elementach komputera pojawiła się na pracy Luna, która teraz w formie drukowanej trafiła do DES-y Home. To pierwszy raz, kiedy sprzedaję coś, co istnieje fizyczne. Powstały trzy wzory plakatów – moje ukochane prace z ostatnich lat.
Uwielbiam biżuterię i miałam chęć zrobić coś dla marki biżuteryjnej, tak poznałam ludzi tworzących Melancholię. Tu najpierw zaczęliśmy od stworzenia projektów biżuterii, a później skupiliśmy się na oprawie wizualnej. Myślałam w tamtym czasie sporo o tożsamości, o tym, jak może być zmienna i giętka tak jak właściwości srebra. To był punkt wyjścia do kolekcji Malleable. Koncept na kampanię był taki, by pokazać przepiękne owady, gąsienice, motyle i za ich pomocą zobrazować, jak różne tożsamości przybieramy w ciągu życia.
Owady, płazy, rośliny pojawiają się w twoich pracach bardzo często. Czasem to one, a nie reklamowane produkty odgrywają główną rolę.
Od początku najbardziej fascynuje mnie tworzenie natury i fantastyki. Moje pierwsze prace były dokładnie o tym. Powoli zaczęłam budować swój styl. Z czasem pojawiły się bardzo biologiczne animacje kształtów. Natura jest fascynująca, człowiek nie jest w stanie stworzyć niczego bardziej skomplikowanego wizualnie. Zawsze ważne jest dla mnie proekologiczne działanie, dlatego nie tylko w swoich autorskich pracach, ale i w komercyjnych projektach staram się przemycić coś, co może pomóc we wspieraniu środowiska.
Tak było z kampanią dla marki Rimowa. Na twoich animacjach pojawia się zagrożony wyginięciem aksolotl.
Udało mi się ich do tego przekonać. Czułam, że z jednej strony pracuję dla dużej marki, ale z drugiej mogę podnieść świadomość ludzi dotyczącą tego gatunku. Każda nowa współpraca to moralny problem. Decyzje, czy przyjąć dane zlecenie, czy nie, są dla mnie trudne. Wciąż muszę pracować komercyjnie, ale zawsze staram się dowiedzieć, jak funkcjonuje dana marka. Miałam propozycję od jednej z największych międzynarodowych firm, która mówiąc wprost chciała zastosować greenwashing. Miałam przygotować dla nich reklamę, której celem było poprawienie ich wizerunku, mimo tego, iż są zaprzeczeniem ekologicznej marki, nie działają w zrównoważony sposób i chcą stworzyć pewną iluzję. Zaproponowali mi ogromną sumę, jednak nie przyjęłam tej propozycji.
Staram się też wprowadzić pewien balans, osobiste prace tworzyć tak często, jak te komercyjne, z zamiarem, że to te pierwsze w przyszłości pozwolą mi utrzymać siebie i studio.
Balans to słowo, które często pojawia się w twoich wypowiedziach. Masz jakieś sposoby na to, by pracować w zdrowy dla siebie sposób?
W tym momencie pracuję już z asystentką, więc mam mniej rozpraszających sytuacji jak powiadomienia, maile czy telefony. Wyznaczyłam sobie ramy czasowe, w których zajmuję się tymi rzeczami. By skupić się na pracy twórczej, po prostu muszę wyłączyć telefon. Czasami słucham muzyki. Muszę mieć też osobne pomieszczenie, w którym pracuję. Wcześniej nie było mnie na to stać. Mieszkając w Paryżu, kładłam się i wstawałam, patrząc na komputer. Ale za to miałam widok na ogród botaniczny. Dzień zaczynałam od spaceru.
Kontakt z naturą jest dla ciebie ważny do dziś?
Gdy dorastałam, każdy weekend spędzałam z rodzicami w lesie lub w górach. Taki jest mój ideał spędzania czasu wolnego do dziś. Kocham naturę, jest dla mnie największą inspiracją. Pracuję z komputerem, więc żeby zachować balans, czuć się jak człowiek, muszę się odciąć choć na chwilę.
Piszę właśnie tekst o solarpunku na Forward Festival w Wiedniu. Solarpunk to nurt SF, wizja harmonijnego połączenia natury z nowoczesnością, technologią dającą nadzieję na przyszłość. Moim największym marzeniem jest stworzenie ekologicznego studia, czerpiącego energię z odnawialnych źródeł. Może studio w lesie?
Powiedz jeszcze, co myślisz o systemach sztucznej inteligencji typu DALL·E, które potrafią tworzyć obrazy i grafikę na podstawie tekstu.
Wszystkie te algorytmy działają na podstawie prac stworzonych wcześniej przez inne osoby, korzystając ze wszystkiego, co jest dostępne w internecie. To budzi we mnie problem natury moralnej. Drugą sprawą jest to, że jakość obrazów, które tworzy AI, nie jest dostatecznie dobra; są może dobre do szkicowania, tworzenia szybkich concept artów. Jeśli pytasz, czy mam obawy, że niebawem stracimy pracę, to odpowiem, że nie. Uważam, że dusza człowieka, jego emocje mogą być przełożone na obraz tylko przez niego samego, nasza kreatywność nie może być zastąpiona przez maszyny.