DESA Home Today: Katarzyna Wasielewska

DESA Home Today:

Katarzyna Wasielewska

Autor: Aleksandra Koperda
Zdjęcia: Michał Lichtański, zdjęcie 13, 16, 17, 18 materiały prasowe
Data: 25.01.2023

Kolekcja współczesnego dizajnu przygotowana przez wybitnych artystów i projektantów dla DESA Home Today powiększa się o kolejne obiekty. Tym razem to porcelanowe wazony projektantki Katarzyny Wasielewskiej w odcieniach leśnej zieleni.

Studiowałaś na Wydziale Wzornictwa, a konkretnie w Pracowni Biżuterii. Jak to się stało, że pracujesz z ceramiką?

Przygoda z ceramiką zaczęła się jeszcze, kiedy studiowałam na Wydział Wzornictwa na ASP w Warszawie. W trakcie tych studiów wyjechałam w ramach programu Erasmus do Bratysławy i tam większość czasu poświęciłam pracy z ceramiką. Kiedy wróciłam do Polski, wiedziałam, że chcę się zajmować porcelaną, nawet nie ceramiką szeroko pojętą, tylko właśnie porcelaną. Zakochałam się w tym materiale. W Warszawie trafiłam do pracowni Bartka Mejora. Można powiedzieć, że byliśmy pierwszym, eksperymentalnym rokiem. Na wydziale nie było jeszcze nawet pieca, uczyliśmy się wszyscy od siebie nawzajem. Nieco później trafiłam na staż w studio ceramicznym Lisanne van Zanten w Holandii, w Utrechcie. Pracowałam tam przez dwa miesiące, dużo się nauczyłam. Wróciłam i musiałam zdecydować, gdzie robić magisterkę. Dostałam się do Warszawy i Wrocławia. Ostatecznie wybrałam Wrocław, ponieważ tam właśnie znajduje się jedyny w naszym kraju tak dobrze rozwinięty Wydział Ceramiki i Szkła. To centrum ceramicznego dizajnu w Polsce. Rozpoczęłam studia magisterskie na Wydziale Wzornictwa w Pracowni Biżuterii prof. Agaty Danielak-Kujdy. Był to krok kierunkujący mnie już całkowicie w stronę ceramiki. Wykonywałam biżuterię, ale równocześnie cały czas robiłam projekty ceramiczne pod okiem prof. Mirosława Kocińskiego.

Czy o ASP marzyłaś, od kiedy pamiętasz?

W domu rodzinnym mieliśmy mnóstwo albumów o sztuce. Tata sztuką interesował się od zawsze. Pamiętam, że wszystkie wakacje w Paryżu, Florencji czy Wiedniu zaczynaliśmy od zwiedzania miejscowych galerii malarstwa i muzeów sztuki. Rysowałam właściwie od urodzenia, chodziłam do liceum o profilu plastycznym w Warszawie i szybko poczułam, że któregoś dnia chcę znaleźć się na studiach artystycznych. Młodzi ludzie mają wiele pomysłów na życie. Wybrałam socjologię, jednak równolegle rysowałam w pracowni Andrzeja Podkańskiego i myślałam o ASP, gdzie ostatecznie trafiłam po skończonym licencjacie.

 

Jak określiłabyś estetykę, która cię interesuje?

Wydaje mi się, że zawsze pociągało mnie to samo, minimalizm, prostota, inspiracja naturą. Choć patrząc na to, jak wyglądały moje projekty na początku, muszę przyznać, że było to zaprzeczenie tych założeń. Początkowe projekty były przeładowane wszystkim, czym się dało. Z czasem nauczyłam się upraszczania, odejmowania. To wymagało praktyki i doświadczenia. Dziś skupiam się na minimalistycznych, porcelanowych projektach często z pogranicza świata rzeźby i sztuki użytkowej. Tworząc unikaty w mojej pracowni, stawiam na precyzję oraz estetykę wykonania. Praca z porcelaną bywa niewdzięczna i niesie za sobą dużo nieudanych obiektów. W tym materiale jest jednak coś wyjątkowego, uzależniającego.

 

W 2019 roku stworzyłaś piękny zestaw do domowej fermentacji M°Or. Co cię do tego zainspirowało?

To był mój projekt dyplomowy. Pomysł zrodził się podczas jednej z moich wakacyjnych wizyt na lokalnym bazarze. Trafiłam na przemiłego pana, sprzedającego ukiszone przez siebie rzodkiewki, papryki, kalafiorki. Było to dla mnie odkrycie. Do tej pory spotkałam się jedynie ze wszystkim dobrze znanymi kiszonymi ogórkami, kapustą i burakami. Stałam się regularną bywalczynią bazarku i zaczęłam drążyć temat fermentacji. Okazało się, że ukisić możemy niemalże wszystkie produkty pochodzenia naturalnego. To stało się punktem wyjściowym do mojego dyplomu. Chciałam pokazać ludziom, jaki zbawienny wpływ na nasze zdrowie ma produkt kiszony, jak przebiega cały proces fermentacyjny oraz dostarczyć doznań estetycznych, umożliwiając uczestniczenie w tym procesie. 

Stworzyłam naczynia do fermentacji inne niż tradycyjne beczki czy słoiki. Naczynia, które pokażą ten proces w wyjątkowy sposób, będą eleganckie, dekoracyjne i współgrające z dzisiejszymi wnętrzami. Naczynia można ustawiać jedne na drugich, są dostępne w trzech pojemnościach. Składają się ze szklanej podstawy, którą wykonał dla mnie jeden z pracowników wydziałowej huty szkła oraz własnoręcznie tworzonej kamionkowej pokrywki. Lubię zestawienia różnych materiałów. Dodatkowo naczynia wyposażone są w filtr węglowy, który pochłania zapachy. Powstały prototypy. Podjęłam próbę wprowadzenia projektu do produkcji, niestety zderzyłam się z rzeczywistością. Ilość potrzebnych atestów i znalezienie producenta poszczególnych elementów okazało się zbyt skomplikowane i drogie. Ale mam nadzieję, że jeszcze do tego wrócę.

 

Nad czym pracujesz ostatnio?

Pracuję nad bieżącymi zleceniami, ale przede wszystkim od dłuższego czasu skupiam się na projekcie wazonów PAO. Pierwszy egzemplarz został wypalony ponad rok temu. Potem nastąpił etap poprawek modelu i dopracowania kolorystyki. Ostatecznie powstały trzy różne formy wazonów, matowych z zewnątrz i szkliwionych wewnątrz. Dostępne w trzech intensywnych kolorach i w bieli. Teraz dla DESA Home zaprojektowałam nową limitowaną serię kolorystyczną. Intensywną, leśną, zimową zieleń, na niektórych obiektach pojawiają się też elementy złota.

Od bardzo dawna marzyłam o zaprojektowaniu dużych wazonów. Wizja na nie tworzyła się stopniowo podczas wyjazdów w egzotyczne miejsca, zachodów słońca i łaskotania fal na gołych nogach. Chciałam uchwycić eteryczność tych chwil za pomocą odcieni oceanu, zachodu słońca i piasku. Barwy skorelowałam z formami. Inspirowałam się też historycznymi polskimi projektami szkła profesorów Horbowego, Słuczana-Orkusza, Drosta, Pijaczewskiej.

Wazony i inne projekty tworzysz sama. 

Tak, obecnie tworzę je sama. Odlewanie tych wazonów to niełatwa sprawa, sama pusta forma waży około 20 kg, zalana jeszcze więcej. To jest praca dla dużego chłopa! W pracowni staram się być tak często, jak tylko mogę. Kiedy pracuję nad wazonami, przychodzę rano, biorę się za odlewanie. Odlewam, odlewam, ile jestem w stanie. Zazwyczaj jest to jeden typ wazonu dziennie. Tak przez kilka dni. Później to wszystko dokładnie szlifuję, obrabiam i wypalam. Następnie ponownie szlifuję na błysk”, czyszczę, ponownie szkliwię i wypalam na 1250 stopni. Ostatni, trzeci wypał to złoto oraz kalki. Zazwyczaj na 10 początkowo odlanych wazonów do sprzedaży nadaje się 6, reszta odpada na różnych etapach pracy. 

Pomiędzy tym wszystkim realizuję inne projekty i prowadzę warsztaty. W pracowni jestem cały czas sama, dlatego czasem lubię działania, w których mogę współpracować z innymi projektantami.

 

Jak powstaje nowy projekt?

Zawsze zaczynam od szkicu na papierze. Na kartkę przenoszę to, co zrodziło się wcześniej w mojej głowie. Tak też było w przypadku wazonów PAO. Kolejno zrobiłam modele 3D i ich wizualizacje. Następnie zleciłam wykonanie form i modeli profesjonalnemu modelarzowi. Do tej pory formy do moich projektów wykonywałam własnoręcznie, jednak w tym wypadku, ze względu na ich spory rozmiar, postanowiłam zwrócić się do specjalisty. 

Podobnie było w przypadku figurki Żubra. Pomysł na ten projekt narodził się podczas mojej rezydencji w Modus Design Studio w fabryce porcelany w Ćmielowie pod okiem profesora Marka Cecuły. Chciałam stworzyć minimalistycznie kubistyczną formę. Inspirowałam się ćmielowskimi figurkami Henryka Jędrasiaka czy Mieczysława Naruszewicza. Na podstawie szkiców robiłam modele z gliny. Kiedy byłam w miarę zadowolona z efektu, powstała wstępna forma. Z niej zrobiłam gipsowy model, w którym można było już bardzo precyzyjnie rzeźbić. Wielokrotne próby doprowadziły do ostatecznej gipsowej formy, która służy do odlewania i powielania figurek.