Gdziekolwiek poza świat
Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Pierwszy raz trafiłam tam dopiero w zeszły weekend. I wiem, że to zapewne nie ostatnia wizyta w tym miejscu. To ogromny teren po dziewiętnastowiecznym majątku dworskim, którego ostatnimi właścicielami była rodzina Józefa Brandta. Park dworski urządzono w stylu angielskim w pierwszej połowie XIX wieku i rozmieszczono w nim ponad 100 prac zróżnicowanych stylistycznie, materiałowo i tematycznie. Od tradycyjnych kamiennych rzeźb po instalacje site-specific. W kolekcji Centrum znajdują się dzieła m.in. Pawła Althamera, Magdaleny Abakanowicz, Mirosława Bałki, Władysława Hasiora czy Katarzyny Kobro. Muzeum Rzeźby Współczesnej, w którym do 18 sierpnia możemy oglądać wystawę „Bezwzględne wyeliminowanie rzeźby. Polska rzeźba pierwszej połowy lat 70.”, to wyjątkowa przestrzeń ekspozycyjna: oranżeria powstała w XIX wieku, kaplica z 1841 roku wzorowana na architekturze świątyń greckich, wozownia, gdzie prezentowana jest wystawa stała poświęcona Magdalenie Abakanowicz oraz Pałac Józefa Brandta mający formę dziewiętnastowiecznej neorenesansowej tzw. willi włoskiej ze zrekonstruowanymi wnętrzami. Cała przestrzeń pozwala odpocząć, oderwać się od rzeczywistości i kontemplować sztukę. Moja wizyta w tym miejscu była związana z cyklem wystaw „Gdziekolwiek poza świat” realizowanym w Centrum przez całe lato. Druga odsłona właśnie się zaczęła i potrwa do 21 lipca. Przy tej okazji porozmawiałam z jej kuratorką Pauliną Kuhn.
Opowiedz o pomyśle na „Gdziekolwiek poza świat”. Jaka jest idea tego projektu?
Jako Centrum Rzeźby Polskiej znaleźliśmy się obecnie w specyficznym momencie. W ramach programu FEnIKS zostały nam przyznane fundusze ze środków europejskich na rozbudowę i modernizację mającego ponad 40 lat budynku Muzeum Rzeźby Współczesnej. Lada moment czeka nas więc zamknięcie głównej sali wystawienniczej oraz Pałacu Józefa Brandta, gdzie przeniesiemy się z częścią biurową. Dlatego pojawił się pomysł, aby ożywić i zagospodarować przestrzeń parku i naszych mniejszych obiektów, tak aby uczynić miejsce jeszcze bardziej atrakcyjnym dla zwiedzających. W ten sposób powstała koncepcja cyklu wystaw „Gdziekolwiek poza świat. Lato site specific”, którego pierwsza odsłona, kuratorowana przez Martę Wróblewską, miała miejsce w maju, kolejna, której kuratorką jestem ja, właśnie trwa, a nad następną pracuje już kurator Stanisław Małecki. Punktem wyjścia do wszystkich trzech odsłon był tytułowy wiersz Charles’a Baudelaire’a z tomu Paryski splin, w którym wybrzmiewa poczucie alienacji w wielkim mieście, przesytu i anonimowości w tłumie. Może trudno nam sobie to dziś wyobrazić, ale już wówczas, kiedy pojawiały się nowe technologie, maszyny, duże miasto przytłaczało. Był to koniec XIX wieku. Wiersz opowiada o tym, że życie to szpital, w którym wszystkich chorych trawi pragnienie zmiany łóżka. Jeden chce leżeć przy piecu, a inny myśli, że lepiej czułby się przy oknie. Wybrzmiewa tu poczucie niemocy, chęć zmiany, poszukiwania lepszego miejsca do życia. I właśnie to nasze Orońsko jest alternatywą dla dużego, zatłoczonego miasta, z którego szukamy ucieczki.
Druga natura, Eva Ísleifs
Swoją część zdecydowałaś się oddać artystom islandzkim. Dlaczego?
Podczas lektury wspomnianego poematu zaintrygował mnie pewien jego fragment. A mianowicie podmiot liryczny usiłuje nawiązać kontakt ze swoją duszą. Skarży się jej, że jest mu źle, proponuje wyjazd, który miałby zmienić tę sytuację – a to do Lizbony, a to do Holandii. Dusza milczy. Dopiero w momencie, gdy zdenerwowany bohater przedstawia wizję wyjazdu do „krainy śmierci”, czyli „na północ od Bałtyku, tam gdzie zorze polarne i ciemność”, dusza „wybucha i krzyczy”. Zorientowałam się, że może chodzić tu o Islandię, która wówczas, w XIX wieku, była synonimem śmierci – niedostępną krainą, położoną gdzieś daleko, ciemną i straszną. Dziś natomiast kraj ten tętni życiem i jest obiektem miłości turystów. W tym i mojej… Tak się bowiem składa, że fascynuję się Islandią już od kilku lat, byłam tam kilkanaście razy. Odkryłam między innymi, że jest tam mnóstwo bardzo dobrych artystów. To niewielki kraj, około 400 tysięcy mieszkańców, a w związku artystów plastyków jest prawie 800 osób! Do tej pory sztuka islandzka niemal nie była w Polsce pokazywana, dlatego postanowiłam to zmienić.
I jak z tej dużej liczby dokonałaś selekcji?
Było to bardzo trudne zadanie. Robiłam research, chodziłam na wystawy. Ale specyfika naszego projektu jest taka, że nie wybieramy gotowych prac. One tworzone są specjalnie dla nas. Trzeba więc wybrać osobę i jej zaufać – że przyjedzie i stworzy na miejscu dzieło spójne z koncepcją wystawy. Rodzi to pewne ograniczenia. I czasowe, i materiałowe. Zdecydowałam, aby pokazać jak najbardziej różnorodne oblicza sztuki. Zaprosiłam czworo artystów.
Opowiedz o nich trochę.
Jedna z prac powstała w naszej galerii w Kaplicy. To najstarszy zabytkowy obiekt architektoniczny na terenie Centrum, z pierwszej połowy XIX wieku, który w latach 1957–1977 pełnił funkcję kościoła parafialnego dla mieszkańców Orońska. Do celów ekspozycyjnych Kaplica została przeznaczona dopiero po dekonsekracji, która nastąpiła w 1978 roku. To bardzo charakterystyczna i wyjątkowa przestrzeń wystawowa. Budynek zachował całą swoją istotę. Nadal jest ołtarz i krzyż nad wejściem. Każda prezentowana tu wystawa ma charakter site-specific, czyli wchodzi w dialog z tym wnętrzem.
Do Kaplicy wybrałam wideoinstalację Ragnara Kjartanssona zatytułowaną Bóg. To praca, która powstała jakiś czas temu jako performans dokamerowy. Ragnar ma na Islandii status super star. Ten artysta zrobił dużą karierę – wystawiał w Nowym Jorku, Paryżu, w najważniejszych instytucjach na świecie. Ja jego pracę zobaczyłam w Reykjavík Art Museum. Gdy weszłam do pomieszczenia, w którym ją prezentowano, a był to różowy pokój, oddałam się tej pracy zupełnie. Miała hipnotyczną siłę. I pomyślałam sobie, że przestrzeń naszej Kaplicy jeszcze ją wzmocni. Ragnar to głównie performer, ale też malarz i rysownik. Pochodzi z teatralnej rodziny, mama jest bardzo znaną aktorką, tata reżyserem. Jako dziecko praktycznie wychowywał się w teatrze na próbach i był bardzo zafascynowany powtórzeniami, które codziennie obserwował. Sceny odgrywane ciągle na nowo, ciągle trochę inaczej. To była dla niego istota teatru. Opowiadał, że kiedy obejrzał w końcu całe przedstawienie, był bardzo zawiedziony. Zdał sobie bowiem sprawę, że te wszystkie fascynujące sceny układają się po prostu w jedną, określoną historię, stają się banalne i nudne. Zaintrygowała go natomiast sprzeczność, która tkwi w każdym aktorze – jest on sobą, a jednocześnie kimś innym. We wszystkich pracach artysty widać skłonność do powtarzania tego samego motywu, tej samej melodii, tego samego gestu, tych samych słów. Powtórzenia stały się jednym z narzędzi, którym Ragnar posługuje się w swojej twórczości. I właśnie one nadają pracom niesamowitą siłę. Z jednej strony wiemy, co będzie się działo dalej, z drugiej – powtarzane słowa czy gesty nabierają głębi. Przecież właśnie powtórzenia są tak bardzo wpisane w kulturę człowieka, wszystkie rytuały, tradycje to są właśnie powtórzenia. W pracy Bóg nawiązuje do blichtru Hollywood z lat 50. Jako wokalista występuje z 11-osobową orkiestrą, śpiewając tę samą frazę Sorrow conquers happiness (Smutek zwycięża nad szczęściem). Napięcie narasta. Pomimo różowej, przesłodzonej scenografii zaczynamy odczuwać smutek, swoisty Weltschmerz – ból wynikający z myśli o niedoskonałości świata.
Kolejną osobą jest Eva Ísleifs – artystka, która mieszka w Reykjavíku i w Atenach, prowadząc różne międzynarodowe projekty. Na jej przykładzie widać pewną charakterystyczną cechę artystów islandzkich (i może w ogóle Islandczyków): z jednej strony są indywidualistami, ale z drugiej bardzo mocno angażują się społecznie i w naturalny sposób współpracują ze sobą – właściwie każdy działa w jakiejś grupie czy stowarzyszeniu, robi coś wspólnie z innymi artystami. Evę fascynuje przestrzeń zewnętrzna, do swoich prac często wprowadza elementy humorystyczne. Oroński park zainspirował ją do stworzenia prac Druga natura opowiadającej o chęci wykreowania przez człowieka utopijnego raju, czyli sztucznego środowiska, poprzez wybór interesujących go elementów przyrody i pozbycie się tego, co dzikie i niechciane oraz O wskazówek tylko wzmocniony czas – pracy inspirowanej malowidłami jaskiniowymi. Artystkę zaintrygowały nasze piękne jesiony, które w skandynawskiej mitologii są bardzo ważnym drzewem – jest to oś życia. Według mitologii, korzenie jesionu sięgają krainy umarłych, a jego korona podtrzymuje świat; drzewo symbolizuje siłę, moc i pokój.
Helgi Þórsson – artysta wizualny, rzeźbiarz, ale i muzyk punk-rockowy. Twórca działa nieco na uboczu głównego islandzkiego nurtu sztuki. Pracuje bardzo szybko, tworzy, wykorzystując klasyczne materiały, takie jak gips, brąz, drewno, ale korzysta też z odpadów przemysłowych, śmieci. W orońskim parku prezentuje pracę Leśni ludzie, a pomysł na nią pojawił się podczas przeglądania historycznych fotografii tego obszaru. Uwagę artysty przyciągnęło zdjęcie, na którym zagadkowa postać wychyla się zza drzewa, podpierając się na kiju. Wywołało w nim ono uczucie niepokoju. Powstał pomysł na stworzenie rzeźby, która mogłaby podobnie oddziaływać na widzów. Oglądając inne prace islandzkiego rzeźbiarza znajdujące się w jej pobliżu, nagle zdajemy sobie sprawę, że „ktoś” obserwuje nas zza drzew.
Ostatni artysta to Örn Alexander Ámundason, który przygotował performans. Projekt zakłada bowiem, że podczas każdej jego odsłony artyści przygotowują nowe prace w Galerii Kaplica i w parku, a jeden z nich wykonuje performans w czasie wernisażu. Na Islandii tę formę sztuki uprawia się nieco inaczej, niż odbywa się to w Polsce – artysta zazwyczaj opowiada lub czyta jakąś historię. Prace artystyczne Örna często są ledwie zauważalne – to małe ingerencje w przestrzeń, takie, jak: zaklejone okna w muzeum, plama na ścianie czy rozpylenie na podłodze klejącej się do butów substancji. Podczas naszego Lata site-specific twórca prezentuje Moje strony – tytuł nawiązuje do platformy internetowej MyPages, założonej w Islandii, aby zapewnić użytkownikowi dostęp do usług oferowanych przez organy rządowe. Takim najważniejszym zestawem informacji dla jednostki według Örna jest curriculum vitae, na podstawie ktorego jesteśmy doceniani lub odrzucani i to ono jest tematem performansu. Artysta zamierza „sprzedać” się widzom i zdobyć kolejne zlecenia. Swoje bogate CV prezentuje, niczym sumeryjski skryba, na glinianych tabliczkach.
Moje strony, Örn Alexander Ámundason
Kaplica
Leśni ludzie, Helgi Þórsson
Leśni ludzie, Helgi Þórsson
To twoja pierwsza wystawa w Orońsku. Kiedy ty sama tu trafiłaś?
Pracowałam już w Orońsku jako kuratorka przy wystawach na przykład Moniki Drożyńskiej czy Daniego Karawana, natomiast ta wystawa jest rzeczywiście pierwszą wymyśloną tu przeze mnie od podstaw. Przeniosłam się do Centrum Rzeźby Polskiej w marcu zeszłego roku, z Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu. Potrzebowałam odmiany, fascynowało mnie to miejsce. CRP to jest coś więcej niż tylko wystawy w muzeum, to miejsce spotkań artystów, rezydencji, sympozjów, pracy twórczej. Już w 1965 roku, z powodu bliskości kamieniołomów, zaczęły się odbywać w Orońsku plenery rzeźbiarskie. Mamy tu pracownię ceramiczną, kuźnię, odlewnię i stolarnię. Czuć tu twórczą, dynamiczną energię. Sam park jest naprawdę piękny. Nawet konieczność zaniesienia dokumentów do księgowości to przyjemność w tych okolicznościach przyrody. No a dodatkowo krąży legenda, że jest tu drugi najsilniejszy po Wawelu czakram w Polsce! Coś w tym chyba jest, bo człowiek się tu bardzo relaksuje.
Masz w całym ośrodku ulubione miejsce? Ulubioną rzeźbę?
W najdalszej części zabudowań rosną stare drzewa porośnięte bluszczem, płynie tam strumień. Park jest okazały, ma ponad 100 lat, więc jest tu trochę takich bardzo dzikich miejsc. Takie najbardziej lubię. Pierwsze rzeźby w parku pojawiły się już w pierwszej połowie XIX wieku. Do dzisiaj, z tych historycznych, zachowało się siedem. Natomiast moją ulubioną jest stojąca przy samym wjeździe rzeźba współczesna, autorstwa prof. Macieja Szańkowskiego zatytułowana Penetracje przestrzeni (z cyklu „Składaki”). Jest to praca abstrakcyjna, dosyć dużej wielkości, w formie zestawu „składanych” ram, wykonana z aluminium i pomalowana na czerwono. Uwielbiam obserwować, jak się zmienia, odbija światło i różne kolory – przy wschodzącym czy zachodzącym słońcu, w deszczu czy w śniegu. Nieustannie przyciąga moje oko…