Grzegorz Pniok: Mam alergię na imitację

To mieszkanie urządzane było niemal dziewięć lat temu. Brak w nim tego, co modne dziś. Są białe ściany, beton, drewno i proste w formie meble. Ograniczona jest też liczba dodatków. Mieszka tu Grzegorz Pniok, architekt, twórca biura projektowego HAUSLAB. Choć w codziennej pracy ma do czynienia z ogromną ilością materiałów i nowych wzorów, swoją przestrzeń traktuje w zgodzie ze sobą, a że nie ma w nim potrzeby zmiany charakteru miejsca, w którym żyje, wnętrze jest niemal takie samo jak w czasie, gdy w nim zamieszkał.

Mieszkasz tu dość długo, jak tu trafiłeś?

Z moim poprzednim partnerem szukaliśmy mieszkania. Jednym, które oglądaliśmy, było właśnie to. Choć na pierwszy rzut oka jego układ mógł wydawać się niekomfortowy jest długie i wąskie, to po przeanalizowaniu okazało się, że ma idealny plan. Od wejścia w lewo mamy strefę dzienną, a w prawo nocną. Obie zakończone są dużymi tarasami. Kiedy oglądałem to mieszkanie, było w stanie surowym. W zasadzie budowa jeszcze trwała. Stwierdziłem więc, że tak jak w moim poprzednim mieszkaniu, chciałbym zostawić surowe betonowe ściany i sufity. Pomysł na wnętrze również jest podobny, dominuje biel i drewno. 

Jest tu niemal monochromatycznie. Dlaczego właśnie biel?

Dlatego, że mieszkanie to dla mnie miejsce, w którym odpoczywam. Będąc architektem wnętrz, we własnej przestrzeni nie chciałem mieć wielu bodźców, dominujących akcentów. To mi dobrze robi. Odcinam się tu od pracy, mam czystą głowę. W dizajnie, we wnętrzach jest jak w modzie, wszystko trwa chwilę. Kilka miesięcy czy lat później ulatuje, pojawia się nowy trend. W tym wnętrzu wystrzegałem się tego, co modne. Meble są tymi samymi meblami, które były tu od początku. Biała sofa, drewniany stolik, krzesła z kartonu, zabudowa kuchenna wykonana przez stolarza, z którym współpracuję od kilkunastu lat. Wszystko, co tu jest, jest mocno neutralne. Starzeje się, fatyguje, ale nie przeszkadza mi to, bo jednocześnie ma swój charakter. Nie korci mnie, żeby coś zmieniać. Czasami pojawi się nowy bibelot, ceramika czy świece. 

 

I bibelotów jest niewiele. A czy są jakieś, które wyjątkowo cenisz?

Mam tu kryształy po moich dziadkach ze strony mamy. Pamiętam je stojące jeszcze w meblościance w ich mieszkaniu. Jest też serwis kawowy, będący prezentem ślubnym moich rodziców. To dwie rzeczy, które mam z domu rodzinnego i do których mam sentyment.

 

Zawodowo projektujesz wnętrza, jednak przyznajesz, że w swoim domu nie czujesz potrzeby zmian. Czy tę samą zasadę stosujesz przy pracy z klientami?

W projektowaniu unikam mód, tego, co falowe. Wnętrza budowane na takich elementach są atrakcyjne wizualnie, ale nie na długo. Po krótkim czasie mogą stać się męczące, to jak wyglądają, zaczyna przeszkadzać mieszkańcom. Wtedy konieczna jest kolejna zmiana. Uważam, że nie ma potrzeby przeprowadzać nieustannych remontów. Klasyczne wnętrze z paroma oryginalnymi akcentami, jednak nieubierającymi całej przestrzeni, będzie trwało dłużej. 

 

Od kiedy zajmujesz się projektowaniem?

Zacząłem jeszcze na studiach, więc około 19 lat. Początkowo pracowałem głównie nad projektami prywatnymi: mieszkaniami, domami, od kilku lat tworzę też wnętrza usługowe. Przestrzenie publiczne lub mieszkania na krótkoterminowy wynajem to nieco inny charakter pracy. Tu jest miejsce na bardziej odważny dizajn. Takie przestrzenie ze względu na intensywność używania remontujemy częściej, więc zastosowane rozwiązania nie zdążą nam się opatrzeć.

 

Jak projektować mieszkania, by tak się jednak nie stało?

By projektować, pracować z kolorem, materiałami, strukturą, trzeba uruchomić głowę, pofantazjować. Czasami inspiracją, zapalnikiem jest jedno krzesło, jeden stół, wtedy lecę dalej z tematem i zaczynam rozbudowywać pomysł. Mody zmieniają się bardzo szybko. Ja zazwyczaj obserwuję motyw, który pojawił się na rynku. Czekam chwilę, patrzę, co się wydarzy. I kiedy widzę, że przez kilka miesięcy jest olbrzymi boom, to mówię: okej, dajmy sobie z tym spokój. Za chwilę nikt nie będzie mógł na to patrzeć. Tak samo jest z kolorami. Był okres butelkowej zieleni, gdzie się człowiek nie obrócił, to ten kolor był, niemal wszyscy chcieli mieć welurową, zieloną kanapę. U mnie w projektach ten kolor był zabroniony. Do trendów podchodzę ostrożnie. Czasem wykorzystuję jakiś modny materiał, ale np. używam innej barwy. Od długiego czasu modne są np. łuki. Ten sam trend panował w latach osiemdziesiątych. Takie same zamiast klasycznych otworów drzwiowych były u moich rodziców. Wszystko wraca i to jest ok. Tylko jest niezbyt dobrze, kiedy nie mamy umiaru i projekty zaczynają wyglądać jak filmowe scenografie. To sprawdzi się na zdjęciach, sprzeda się na Instagramie, zostanie przemielone, ale co dalej? Właściciel mieszkania musi w nim żyć. Często dyskutuję z klientami. Kiedy wysyłają mi swoje inspiracje i są tam motywy, które w ostatnim czasie znajdziemy wszędzie, włącznie z najtańszymi sieciówkami, przekonuję ich, byśmy odeszli od tego pomysłu. Szukamy czegoś bardziej szlachetnego, ponadczasowego. 

 

Jest coś materiał, produkt, który ostatnio zaskoczył cię swoją innowacyjnością?

Jakiś czas temu byłem w jednej z fabryk w Austrii, gdzie oglądałem magnetyczne podłogi. Bardzo cienkie panele, na górze pokryte drewnem, a od spodu mające magnes. Po rozłożeniu wyglądają jak lita, ciężka podłoga. W każdym momencie można ją złożyć i zabrać do innego wnętrza. Sprawdzi się np. w przestrzeniach biurowych, które często są zmieniane na nowe. To rozwiązanie zrobiło na mnie wrażenie. To świetna rzecz i wiem, że to nie będzie chwilowy trend. Chwilowe mogą być kolory podłogi. Jeśli chodzi o kolorystykę, to bardzo mocno wróciły kolory ziemi i wszystko, co jest związane z naturą. Myślę, że to też szybko nie minie. Duży nacisk kładzie się obecnie na recykling. Powstają np. zasłony robione z butelek PET. Uważam, że trzeba uświadamiać swoich klientów. Dany materiał może być nieco droższy, ale możemy zrobić coś dobrego dla środowiska. W swoich projektach stosuję też meble vintage lub przedmioty, które miały zostać wyrzucone. Np. w salonie fryzjerskim Pacura Studios wykorzystaliśmy stare okiennice zrobiliśmy z nich bar, a także filtry z systemu wentylacyjnego rekuperacji, z których powstały stoliki. Takie projektowanie bardzo mnie cieszy.

 

Co ciebie samego najbardziej przekonuje estetycznie?

Najbliżej mi do minimalizmu, wyniosłem to jeszcze z okresu studiów. Piękny i inspirujący jest dla mnie klasyczny modernizm. Jeśli chodzi o projektowanie, to czasem zainspiruje mnie filmowy kadr, czasem kolor podejrzany w składzie kamieniarskim. Często oglądam stare albumy, wynajduję realizacje sprzed kilkudziesięciu lat, zestawienie kolorystyczne. Mam alergię na imitację. Wierzę, że tylko prawdziwe materiały, które nie udają czegoś innego, mają szansę zbudować wnętrze na lata.