Kosmetyki: Jan Barba

Markę Jan Barba tworzy para: Marta i Bartek. Poznali się na kursie włoskiego. Bartek od paru lat interesował się tworzeniem kosmetyków, Marta dołączyła i zajęła się oprawą graficzną. Oboje podkreślają, że przyświecają im trzy ideały: szczerość – skład produktów opisywany jest zgodnie z prawdą, prostota – skład kosmetyków jest prosty oraz dostępność – chcą dostarczać luksusowych produktów w uzasadnionej cenie.

Kto tworzy markę? Kim jesteście?

Marta: Ja pochodzę z małego miasta na pograniczu Mazowsza i Podlasia. Od pięciu lat mieszkam w Warszawie. Warszawę uwielbiam za jej historię, za to, że wciąż potrafi mnie zaskoczyć swoim urokiem, czasami za to, że jest taka niejednolita i jednak daje namiastkę światowego życia. Czasem sprawia, że trudno mi zwolnić, myślę, że trochę do siebie pasujemy.

Bartek: Ja pochodzę z Warszawy. Przez długi czas mieszkałem i studiowałem w Anglii, parę lat temu postanowiłem wrócić na stałe do Polski. Zdecydowanie jestem lokalnym patriotą z umiłowaniem do Bielan i Żoliborza, chociaż obecnie mieszkam pod Warszawą, gdzie jest siedziba naszej firmy.

Czym się zajmujecie na co dzień?

Marta: Ja jeszcze studiuję, jednak ten epizod zbliża się ku końcowi.  Oczywiście nie zamierzam na tym poprzestać w swojej edukacji. Wymyśliłam sobie dwa kierunki studiów i  tak naprawdę dopiero teraz, kiedy mam do napisania dwie prace magisterskie zrozumiałam co to znaczy. Ile pracy trzeba w to włożyć. W międzyczasie wykonywałam różne tymczasowe prace, najczęściej biurowe.

Bartek: Cały mój wolny czas pochłania firma. Dzięki niej mogę realizować się i rozwijać swoje pasje do designu, natury, zdrowego stylu życia.

Skąd pomysł na Jan Barba? Skąd wzięła się nazwa?

Bartek: Nazwa Jan Barba to mój pomysł. Tworzyłem ją jeszcze mieszkając w Anglii. Czytając książki zielarskie zawsze przychodziło mi na myśl skojarzenie brodatego Pana w kapeluszu – zielarza. A że barba znaczy po włosku broda uznałem, że będzie to fajny punkt wyjściowy dla nazwy. Od razu pojawiło się też imię Jan. Chciałem jegomościowi nadać osobowość, aby nie był kolejną bezduszną marką z natura… czy orga… czy bio… w nazwie, której nie da się rozróżnić od innej. Ktoś kiedyś powiedział, że dobra nazwa to taka którą jest unikalna i łatwo ją zapamiętać. Coco Chanel natomiast powiedziała słynne zdanie: „żeby być niezastąpionym musisz być inny niż wszyscy”. Strasznie spodobało mi się skojarzenie naszej kosmetolog Karoliny która była pewna że Jan Barba to jakiś „święty zielarz”.

Marta: Na rynku jesteśmy od maja ze świecami, wtedy jeszcze kosmetyki były w fazie badań a my już chcieliśmy działać i wprowadzić coś co będzie miało korzystny wpływ na nasze zdrowie. Od tamtego czasu świece też zdążyły trochę ewoluować – zmienił się słoiczek i pojawiły nowe zapachy. Jest to produkt dla osób świadomych, które zdają sobie sprawę z różnic między olejkami eterycznymi, a syntetycznymi zapachami, które docenią użycie najprawdziwszego wosku pszczelego i niebielonego knota bez żadnych klejów i cynowego spodu. To są takie szczegóły, które mają znaczenie. Kosmetyki dołączyły pod koniec lipca, początek sierpnia. Pierwszy był Bioelixir M, następnie Tonik Ziołowy i Krem do Ust. Właściwie podobnie z naszymi kosmetykami, też uważamy, że są dla nielicznych, ponieważ nie każdy jest w stanie zrozumieć i zaakceptować tą wcale nie subtelną różnicę, która jest między naturą i chemią. Pierwsza przecież daje długotrwałe rezultaty tylko gdy pracujemy z nią systematycznie, druga składa obietnice szybkich efektów, a swoją prawdziwą twarz pokazuje po latach chociażby w postaci różnych chorób. To tak jak z przerzucaniem się z glutaminianu monosodowego na jarmuż. Należy rozumieć po co to robimy.

 

 

 

Z czego wykonane są kosmetyki? Skąd czerpiecie inspiracje?

Bartek: Główną inspiracją dla nas jest natura. Natomiast wszystkie nasze receptury opierają się o wieloletnie badania i reaserche prowadzone na uniwersytetach na całym świecie. Zawsze też uzupełniamy naszą wiedzę o najnowsze publikacje i książki, chociaż zdarza mi się przeszukiwać antykwariaty za starymi zielarskim książkami z czasów kiedy jeszcze wszyscy od siebie nie kopiowali. Bardzo zależy nam aby każdy kosmetyk był unikały w swojej recepturze i nastawiony na konkretne działanie. Zdarza się że tygodniami analizuję jakiś składnik pod kątem działania, praktyk produkcji czy kraju pochodzenia, zanim zdecyduję się go użyć. Zależy nam aby do naszych kosmetyków trafiały tylko składniki aktywne (czyli takie które mają konkretne działanie na naszej skórze), i tak w BIOELIXIR M jest ich aż 99.7% (!) i oczywiście wszystkie w 100% naturalne.

Który produkt polecacie najbardziej i jednocześnie jesteście z niego dumni.

Marta: Zdecydowanie kochamy wszystkie nasze produkty, gdybym miała wybrać jeden tylko jeden, to już nie wyobrażam sobie życia bez Toniku Ziołowego. Kiedyś nie znosiłam wszelkiego rodzaju mleczek do demakijażu i toników, uważałam że zostawiają na twarzy nieprzyjemne uczucie mazistości i szalenie szczypią w oczy, nawet te które były dla nich przeznaczone. Ba! Nawet takie dla oczu wrażliwych. A teraz mogę śmiało zmyć makijaż i oczyścić skórę twarzy jednym kosmetykiem, to jest taki mój codzienny rytuał, przynajmniej dwa razy dziennie. Rano, kiedy zmywam sen i przygotowuję buzię na dzień i wieczorem, gdy zmywam z niej całe miasto i niekoniecznie musi być to Warszawa, żeby czuć jaka to ulga. Bez niego nie zasnę! (śmiech). Kiedy wyruszam w krótką podróż, załóżmy taką weekendową, mogę nie mieć ze sobą żadnego kremu, pod warunkiem, że mam Tonik. Mam wrażenie, że zostawia mi na twarzy taką warstwę ochronną. Jego charakterystyczny ziołowy zapach już tak mi się kojarzy, że wiem, że za chwilę będzie przyjemnie. Kremy staram się stosować na zmianę. Na razie ze względu na wiek najmniej jest u mnie Bioelixiru A. Chociaż uwielbiam go za ten złoty kolor i konsystencję. Jednak moja skóra jeszcze nie ma takich potrzeb, żeby już towarzyszył mi codziennie.

Bartek: Najbardziej cieszy mnie, że udało się stworzyć minimalistyczną linię kosmetyków naturalnych, gdzie każdy jest unikalny i inny niż wszystkie pozostałe. Używam wszystkich produktów, staram się je na bieżąco testować i zawsze przeżywam każdą partię. Chyba największy sentyment mam do BIOELIXIR M, który robiłem od samego początku. Jest to krem na którym i dzięki któremu powstała firma. Produkt, który ewoluował z prostego, trzyskładnikowego kremu, robionego dla siebie na podrażnioną skórę po goleniu, do bardzo zaawansowanego, bogatego kremu-serum, który cieszy się ogromnym powodzeniem.

Co lubicie robić w czasie wolnym?

Marta: Jest przynajmniej kilka takich rzeczy, ponieważ ja lubię kiedy coś się dzieję, najlepiej wciąż coś o tym samym motywie przewodnim, jednak innego. Nie wiem czy to kwestia wieku i głodu rozmaitych bodźców, czy mojego charakteru. Mamy to szczęście, że większość z tego lubimy robić razem i wtedy nie jest to takie zwyczajne. Uwielbiamy chodzić razem na lekcje włoskiego. Za tym idzie już wszystko co uważa się za włoski styl życia – przesiadywanie w kawiarniach, włoskie jedzenie, włoski design, muzyka, architektura… Spacerujemy, tak najlepiej się odkrywa. Gdy powietrze przepływa przez umysł pojawia się dużo pomysłów, które koniecznie musimy przedyskutować. Najczęściej można nas spotkać na Bielanach, w okolicach Placu Trzech Krzyży, Mokotowskiej, Kruczej i na Starej Ochocie. Znajomych też wyciągam na spacery, czasem zapominam, że nie każdy ma taką wprawę w chodzeniu i gdy taka osoba mi o tym nie powie może obudzić się z bólem nóg. Wieczorem najlepiej się czyta i ogląda seriale.

Bartek: Wolny czas? Tak poproszę! Uwielbiam kawiarnie, gwar i jazz w tle mnie uspokajają, w takich okolicznościach najlepiej się czyta, pracuje. Najbardziej marzy mi się wspólna wyprawa do Włoch, każda podróż tam jest szalenie inspirująca.

 

 

Żeby zozbaczyć więcej wpadajcie na JanBarba.

Zdjęcia: Jakub Mysiński.