Dziś Hygge idzie w gości do Anki Letycji Walickiej. Ankę znam prywatnie od paru lat. Czasem w ciągu paru dni potrafimy na mieście wpaść na siebie wielokrotnie, zupełnie przypadkowo. Taki już ten nasz Kraków. Anka jest projektantką ubrań, ale ukochała sobie projektowanie butów. Parzy dla nas zioła, o których nigdy wcześniej nie słyszałam: złocień i gojnik – herbatka górska. I zaczynamy gadać.
Skąd jesteś? Od kiedy mieszkasz w Krakowie?
Anka: Pochodzę z miejscowości Lubaczów, tam mieszkałam do czasu ukończenia liceum.Pewnie jak większość przyjezdnych, do Krakowa przeprowadziłam się na studia. W tym mieszkaniu mieszkam 3,5 roku. Skończyłam ochronę środowiska na Wydziale Chemii. Ale zawsze chciałam robić ubrania. Zaczęłam więc studia na kierunku projektowanie ubioru.
Czym zajmujesz się teraz?
Anka: Jestem projektantką obuwia. Uczę też w szkole – SAPU projektowania konceptualnego.Po studiach przez trzy lata pracowałam w branży obuwniczej. Teraz projektuję pod swoją marką ANKA LETYCJA WALICKA.
Dlaczego akurat buty?
Anka: Zawsze interesowała mnie matematyka, chemia, nauki ścisłe. Jakkolwiek by to nie brzmiało: w butach jest dużo matematyki. Wszystko co związane z motoryką, fizyką. Mała pomyłka, niedopatrzenie i but jest niewygodny. Myślę, że jestem umysłem ścisłym, ale też mam artystyczną duszę i to jest mój sposób wyrażenia siebie. Dla mnie buty to rzeźba.
Jak projektujesz? Co Cię inspiruje?
Anka: Obserwuję trendy, tendencje w modzie ale zawsze próbuję zrobić coś czego jeszcze nie ma, co oczywiście nie jest łatwe. W Polsce są pewne ograniczenia, jeśli chodzi o dostępność materiałów, komponentów. Co czasem nie jest takie złe. Myślisz sobie: OK, muszę więc jakoś nadrobić ten brak swoją kreatywnością. Wszystkie moje projekty/produkty są produkowane w Polsce. Komponenty są z Polski lub Włoch. Moja ostatnia kolekcja ubrań i butów CURB_65 była inspirowana piosenką OSI-Once, która opowiada o zmiennych stanach miłości, sinusoidzie jaka występuje w życiu. Chciałam te stany umysłowe i duchowe przełożyć na ubrania. Dlatego w projektach połączyłam kontrastowe kolory – biały z czarnym, a także skrajne gramatury materiałów. Symbolem tej kolekcji jest zygzak który przeplata się w projektach ubrań i butów.
Przejdźmy do mieszkania
Anka: Mieszkanie zaczęłam urządzać, kiedy skończyłam studia na SAPU. Sama wszystko zaprojektowałam i wzięłam się za remont. Teraz wiem, że jest tu parę mankamentów. Np. jeśli chodzi o elektrykę. Tam gdzie nie pasowały mi kontakty, usunęłam je, co sprawiło, że w tym momencie mam ich za mało. Wtedy bardziej liczyły się dla mnie względy estetyczne. Mieszkanie jest czarno – białe. Te kolory najmniej mnie rozpraszają, są neutralne. Kuchnia jest z Ikei. Płytki kuchenne są klasyczne, białe, plus czarne kredowe ściany. Płytki mają rozmiar 15 x 15 cm, długo takich szukałam, podobne były w moim rodzinnym domu, kojarzą mi się z latami 80-tymi, rodziną i ciepłem. Podłoga to dębowy, zaolejowany parkiet. Jest raczej surowa, szybko się niszczy, ale w sumie na takim efekcie mi zależało.
W moim mieszkaniu znajduje się wiele przedmiotów zrobionych przez moich przyjaciół, takich jak stół, odrestaurowane krzesła z lat 70-tych, lampy, abażury, obrazy, zdjęcia. Mam trochę starych rzeczy. Lekarskie krzesło, które dostałam od koleżanki. Stare krzesła przyjechały ze Szwecji, oddałam je do malowania proszkowego. Nad stołem w kuchni wiszą projekty lamp mojej przyjaciółki TAAGU, a na nim mamy na przykład stare koronkowe serwetki robione ręcznie przez moją ciocię 30 lat temu, które przefarbowałam na kolor czarny.
Obrazy są malowane przez Ciebie?
Anka: Tak, to był mój aneks z malarstwa do dyplomu na SAPU. Namalowałam dziewięć obrazów, ciągnących się przez dziewięć metrów. Zainspirowała mnie jedna z myśli Pascala, z której wyciągnęłam parę wyrazów NIC NOWEGO STARYMI SŁOWAMI INNE MYŚLI . Jest to przewodnia myśl w mojej twórczości. Część obrazów wisi u mnie w domu, część rozdałam przyjaciołom, parę sztuk stoi w piwnicy.
Czy planujesz zostać w Krakowie? Które miejsca lubisz? Co robisz w czasie wolnym?
Anka: Od 8 lat wyprowadzam się z Krakowa, a jednak w tym roku mija 13 lat od kiedy w nim mieszkam. Mam w tym mieście wielu znajomych i przyjaciół, a oni tworzą to miasto i to dzięki nim czuję się w nim dobrze. Ciężko mi z tego zrezygnować. Myślę, że wyprowadzka z tego miasta będzie związana raczej z moimi planami zawodowymi, a o tym wolę głośno nie mówić, żeby nie zapeszać. Wiele jest miejsc w Krakowie, które lubię. Myślę, że nie sposób ich wymienić, bo są to kluby, knajpy, miejsca nad Wisłą i mieszkania moich przyjaciół, które wolę bardziej niż niejedną knajpę. Ale moimi faworytami jest knajpa Alchemia w której pracuje wielu moich znajomych, Forum Przestrzenie, bo pracowało tam wielu moich znajomych, Plac Szczepański i Bomba, bo przebywa w niej dużo moich znajomych. W ostatnim roku zaobserwowałam duży rozwój muzycznego Krakowa, pootwierały się kluby, między innymi 89, Szpitalna 1, z dobrymi imprezami czego długo nie było w naszym mieście. Mój wolny czas spędzam różnie w zależności od pory roku. W zimie dużo czasu siedzę w domu z przyjaciółmi albo sama projektując. Na wiosnę i w lecie bardzo dużo jeżdżę na rowerze.
Jeśli chcecie zobaczyć co robi Anka wpadajcie tu lub tu.
Tekst: Ola Koperda, zdjęcia: Sylwia Wojtkowska