Iris Hantverk to mała szwedzka firma wytwarzająca różnego rodzaju szczotki i szczoteczki. Między innymi ręcznie robione szczotki do kąpieli z końskiego włosia, które jest miękkie i giętkie, ale też wytrzymale i elastyczne. Ja stosuję je do masażu ciała na sucho, niestety dość często o tym zapominam. Całe szczęście szczotka jest wielka, stoi na środku łazienkowego blatu, więc trudno będzie jej nie zauważyć. Podobno wystarczy 5 minut dziennie, by ujędrnić skórę, pobudzić ukrwienie i odporność.
Dodatkowo w ofercie marka ma szczoteczki do twarzy. Jedne do stosowania na mokro – z kosmetykiem do usuwania makijażu, zmywają zanieczyszczenia, drugie na sucho – usuwają naskórek i nadają blask. Wszystkie idealne do szorowania!
Nowe kosmetyczne odkrycie. Polska marka, naturalne kosmetyki, bardzo dobrze zaprojektowane opakowania, czyli Alkemie. Ja obecnie stosuję serię Microbiome, działającą regenerująco, łagodząco i nawilżająco.
Jako, że jestem dość zapaloną fanką maseczek, stosuję je bardzo, bardzo często. Nie wiem jak macie Wy, ale dla mnie w nakładaniu maski i zmywaniu całości po 10 minutach jest coś lekko niepokojącego. Czy to serio działa? Dlatego teraz co parę dni nakładam sobie maskę nocną Dream of beauty. Maska ma delikatny zapach, lekką konsystencję i co może wydawać się nieistotne, bardzo ładny, lekko szary kolor. Oprócz wielu drogocennych składników, maska zawiera bioaktywny kompleks siedmiu ziół, opracowany ponoć na bazie tajników medycyny chińskiej, który leczy ostre stany zapalne skóry. Być może prawdą jest to, że skóra najsilniej regeneruje się w nocy, bo rano rzeczywiście wygląda lepiej!
Z tej samej serii jest krem Perfect balance – łagodzi, wycisza i regeneruje. Jest lekki, ale dobrze nawilża. Formuła bogata w skwalen łatwo się wchłania i pozostawia skórę bez tłustego efektu. Pod krem, ale też maski można stosować serum Liquid shield S.O.S.
To hiszpańska manufaktura wytwarzająca domowe obuwie: pantofle, kapcie, na Śląsku zwane laczkami! Każda para wykonana jest ręcznie z jednego kawałka skóry bydlęcej, wypolerowanej do uzyskania aksamitnej powierzchni.
W 1981 roku dziadek założyciela marki wyjechał do Japonii i odkrył tradycję pozostawiania obuwia przed domem. Po powrocie do domu zaczął produkować kapcie dla rodziny i przyjaciół. Jego wnuk pamiętający uczucie kontaktu małej stopy z gładką skórą kapci, komfort porównywalny do chodzenia boso, po rzemieślniczym szkoleniu postanowił kontynuować rodzinną tradycję. Kapcie wykonywane są w różnych kolorach.
Tekst: Ola Koperda
Zdjęcia: Artur Mierzwa, Alina Słup, CP Slippers