Kolaż No. 40

Branik Delight

Branik Delight powstała z potrzeby projektowania i produkcji mebli oraz wnętrzarskich akcesoriów, które wydobywając charakter szlachetnych materiałów oraz nawiązując do pozytywnie kojarzących się kształtów, dostarczają codziennych przyjemności i chwil zachwytu” – tak o swojej marce mówi Agata Knorowska, architektka wnętrz.

Agata mieszka w warszawskim Aninie, przez 10 lat z dziewczyńskim zespołem prowadziła pracownię projektowania wnętrz Mięta Morris. Jako że we wnętrzach zawsze fascynował ją detal i chciała dotrzeć do większej grupy odbiorców, zamarzyła jej się zmiana skali działań. „Na początku był rosnący zachwyt nad różnymi gatunkami kamieni. Często stosowałam je w projektach wnętrz i szybko zwróciłam uwagę na to, jak wiele odłamków pozostałych po dużych wnętrzarskich realizacjach marnuje się. Zobaczyłam w tym potencjał. Myślałam o małych obiektach, z którymi można by wchodzić w relacje, dotykać, «pożerać wzrokiem». Stąd myśl o zaprojektowaniu kamiennych przedmiotów, które mogłyby wzbudzać zachwyt nad niezwykłością naturalnych wzorów i barw tego materiału”.

Nazwa marki pochodzi od nazwiska prababci Agaty – Zofii Branik: „Jej umiejętność doceniania chwil, delikatność i siła są dla mnie wielką inspiracją. Prababcia urodziła się na przełomie XIX i XX wieku w Odessie, gdzie spędziła pierwsze kilkanaście lat swojego życia, chłonąc wpływy wielu kultur, zróżnicowaną, bogatą architekturę i śródziemnomorskie zwyczaje. Przed rewolucją październikową z rodzicami, Ewą i Janem Branikami, wróciła do Polski. Dalsze losy rodziny są smutne i skomplikowane jak wiele polskich życiorysów. Gdy rodzina straciła cały majątek, pozostały wspomnienia i małe elementy: filiżanka, łyżeczka, kawałek obrusu. Prababcia, mimo wielu trudów i tragedii, których doznała, nie straciła radości życia. Bardzo lubiła sprawiać sobie przyjemność drobiazgami. Dbała o to, by przestrzeń wokół niej, nawet jeżeli bardzo skromna, była przyjemna, by w wazoniku stał chociaż jeden kwiatek, a wieczorem paliła się świeczka. Zachwycała się przyjemną pogodą, krzewami kwitnącymi w parku, małym herbatnikiem”.

Braniku znajdziecie przepiękne przedmioty wykonane z różnych rodzajów marmurów, onyksów, czy trawertynów. Tacki inspirowane kształtem herbatnika, które można wykorzystać na mnóstwo sposobów, patery, mydelniczki, miseczki gwiazdki, świeczniki w kształcie koniczynki. Każdy z nich tak samo zachwycający!

Projekty tworzy Agata, pomysły chętnie konsultuje z mężem, malarzem Tomkiem Knorowskim. Wykorzystywane kamienie pochodzą z całego świata, elementy są wycinane w małym, rodzinnym warsztacie na południu Polski, a następnie ręcznie polerowane w pracowni Agaty. 

Stick & Wolf

 

Stick&Wolf znam już od kilku lat. Tym razem moją uwagę przykuła wiosenna kolekcja tej marki – Hana. Delikatne, drobne kwiatki z kolorowymi oczkami z kamieni szlachetnych i półszlachetnych pojawiły się na pierścionkach i zawieszce do łańcuszka. Każdy projekt jak zwykle wykonany jest ze złota, bo tylko z tym materiałem pracują dziewczyny. Kwiatowe pierścionki mają trzy rozmiary, środki wypełnione między innymi koralem, opalem czy ametystem. Urocze i dziewczęce!

Założycielki konceptu to Kasia Kijek-Kubejko i Ania Wilczewska. To od ich nazwisk powstała nazwa i piękny logotyp. Obie żyją w Lublinie. Poznały się na domówce w czasach studenckich. Kasia dodatkowo zajmuje się nauczaniem hiszpańskiego, a Ania ekoprzetwórstwem i rękodziełem.

Biżuterię projektują wspólnie, myśląc o tym, co same chciałyby nosić. Każdy z projektów realizuje ich złotnik, wykorzystując tradycyjne metody rzemiosła artystycznego. Wszystko wykonywane jest ręcznie, biżuteria nie jest odlewana z form. Co ważne, całe potrzebne złoto pochodzi z drugiego obiegu, czyli jest przetapiane z biżuterii, której nikt już nie chciał.

SZMAT SKŁAD

 

Cztery dziewczyny – Kama, Ania, Julia i Zaria. Poznały się w Instytucie Tkaniny, Druku i Stylizacji wnętrz na ASP w Łodzi. Każda z nich obecnie zajmuje się czym innym, wspólnie tworzą kolektyw projektowy SZMAT SKŁAD. Wszystkie kochają tkaniny, projektują i produkują kolorowe, puszyste koce. Sam koncept zakiełkował w ich głowach jeszcze na studiach, wtedy też przez pierwszymi studenckimi targami powstała nazwa: „Szmat Skład to z jednej strony drużyna (od ang. squad), z drugiej odniesienie do składu owych szmat, czyli żartobliwie nazwanych wytworów tkaninowych, jakie oferujemy”.

Projektują wszystkie cztery, najpierw pojawia się temat nowej kolekcji, potem każda przygotowuje swoje propozycje wzorów. I tak właśnie powstają koce, które zadowolą tych, którzy szukają czegoś więcej niż klasyczna krata. Projektów jest sporo i trudno wybrać jeden! To, co mnie się spodobało, to niebanalne printy i kolorowe frędzle. Na zdjęciach wyglądają pięknie, na żywo jeszcze lepiej!