Maciej Drozd: Jestem nurkiem śmietnikowym

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: Kachna Baraniewicz

 

Warszawski Żoliborz, ulica Wyspiańskiego, mieszkanie Maćka Drozda. Czeka na nas śniadanie: bułki z kruszonką, twaróg, miód, powidła i kawa.

 

Skąd pochodzisz, czym się zajmujesz?

Maciek: Wychowałem się w Lubinie na Dolnym Śląsku, przez 10 lat mieszkałem we Wrocławiu, do Warszawy przeprowadziłem się w 2012 roku. Jestem dekoratorem witryn w jednej z sieci odzieżowych.

To mieszkanie jest wynajmowane, od kiedy tu jesteś?

Maciek: Mieszkam tu 3 lata. Z wcześniejszego mieszkania musiałem wyprowadzić się dość niespodziewanie, ponieważ właściciel pilnie go potrzebował. Zależało mi na tym, by pozostać na Żoliborzu, mieć wannę i balkon. Okazuje się, że nie można mieć wszystkiego! Balkonu tu nie ma. Jednak zawsze, gdy przechodziłem tą ulicą, myślałem, że miło byłoby tu mieszkać. Było to jedyne mieszkanie, które wtedy obejrzałem i zdecydowałem się na wynajem. Jest tu kuchnia z salonem, sypialnia i łazienka. Całość ma 50 m2. Dodatkowo do mieszkania przynależy strych i piwnica. Budynek postawiono w latach 50., na fundamentach budynku zaprojektowanego przez Romualda Gutta.

 

 

 

 

 

 

Co trzeba było zrobić w mieszkaniu po przeprowadzce?

Maciek: Zdemontowałem część szafek w kuchni, a fronty przemalowałem z niebieskich na białe. Ściany w mieszkaniu zostały odmalowane. Meble, które tu już były, to sofa i szafa. Reszta została przywieziona. To rzeczy, które zbierałem wiele lat.

Opowiedz, co tu masz, jakie rzeczy lubisz.

Maciek: Lubię retro. Jestem “nurkiem śmietnikowym” (parę mebli jest właśnie stamtąd). Ostatnie znalezisko to wielotomowy słownik języka polskiego. Pewnie z niego nie skorzystam, ale nie mogłem patrzeć, jak leży wyrzucony. Lubię rzeczy z drugiej ręki. Uważam, że skoro jakiś przedmiot służył komuś przez kilkadziesiąt lat i jest w dobrym stanie, to i mnie może jeszcze posłużyć. Kiedy masz ograniczone środki i fajnie się urządzisz, to jest to satysfakcjonujące! Mam tu sporo rzeczy po babci. Wazoniki, zdjęcia. Lubię książki, nadal jestem “papierowy”, zachodzę do antykwariatów, by je kupować. Lubię targi staroci. Dawno temu w Lubinie na giełdzie samochodowej, na której można było kupić też starocie, znalazłem żółtą lampkę nocną Philippe’a Starcka. Kupiłem ją za 8 złotych! Jestem zbieraczem, ale co jakiś czas oczyszczam przestrzeń, szczególnie jak wracam z podróży.

Lubisz swoją dzielnicę?

Maciek: Bardzo! Żoliborz jest kameralny. Wielu osobom kojarzy się jako dzielnica starszych ludzi. A ja lubię ten spokój kiedy jadę tramwajem z pracy i dojeżdżam do siebie, czuję, że mogę odetchnąć. Jest tu dużo zieleni i modernistycznej architektury. No i, co ważne, mieszka tu sporo moich bliskich znajomych.

Co robisz w czasie wolnym?

Maciek: Dużo spaceruję, tak poznawałem Warszawę.