Magda Łapińska-Rozenbaum: Mniej rozmyślań, a więcej zaufania

Magda Łapińska-Rozenbaum:

Mniej rozmyślań, a więcej zaufania

Autor: Aleksandra Koperda
Zdjęcia: Natalia Kapsa
Data: 28.11.2022

Jesteśmy na Mokotowie w pracowni projektantki i multidyscyplinarnej artystki Magdy Łapińskiej-Rozenbaum. To prosto urządzona przestrzeń wypełniona rzeźbami, ceramiką, obrazami, szkicami. Magda ukończyła wzornictwo na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, łączy dizajn ze sztuką, projektuje komercyjnie, tworzy też autorskie prace. Po inspiracje często sięga do przeszłości, przy czym ma niezłą intuicję, projekty tworzone przez nią parę lat temu wpisują się w trendy obowiązujące dziś. Tak było m.in. z serią plakatów prezentujących budynki Warszawy Modernizm WWA” (2011 rok), porcelanowym liskiem nawiązującym do ćmielowskich figurek (2013 rok), czy kolekcją talerzy vintage z malowanymi ręcznie ilustracjami (2013 rok).

Zajmujesz się i dizajnem, i sztuką, a co było na początku, od czego zaczęłaś?

Od małego bardzo lubiłam rysować i malować. Na zajęcia z rysunku chodziłam od ósmego roku życia. W natłoku różnych zajęć dodatkowych, których lubiłam mieć dużo i często je zmieniać to jedyna rzecz, która przetrwała. Moi rodzice od zawsze interesowali się sztuką, w domu były albumy, często chodziliśmy na wernisaże i wystawy, nie miałam jednak poczucia, że idę w czyjeś ślady. Bardziej wynikało to ze mnie, zajęcia plastyczne nieprzerwanie sprawiały mi radość. Rysowałam oczywiście księżniczki i misie, ale też miasto, np. autobus pełen ludzi, dużo różnych rzeczy, które po prostu widziałam wokół i przenosiłam na papier. 

Na studia wybrałam wzornictwo. Z różnych powodów, również praktycznych. Nie miałam sprecyzowanej wizji przyszłości, projektowanie wydawało mi się najbezpieczniejsze. Za pierwszym razem się nie dostałam, więc miałam czas, by się zastanowić, czy to na pewno to. Myślę więc, że najpierw był dizajn i projektowanie. Na wzornictwie była oczywiście pracownia rysunku i malarstwa, jednak mnie wtedy najbardziej interesowało projektowanie graficzne. Na studiach odkryłam też ceramikę. Szczególnie zainteresowała mnie ta użytkowa, odlewana z form pozwalających na replikowanie. To było dla mnie połączenie sztuki, rzemiosła i projektowania.

Dziś nadal łączysz sporo aktywności twórczych, Czy jest coś, co jest najbliższe twemu sercu?

Lubię łączyć i tak chyba pozostanie. Teraz łączę nawet ceramikę z obrazem, to taki przykład łączenia na innym poziomie, ale jeśli chodzi np. o projektowanie opakowań, rzeźbienie, czy malowanie to nie umiałabym z czegoś zrezygnować. Łączenie różnych aktywności, skakanie między nimi zasila mój niespokojny temperament i ciągłą potrzebę zmian. Dużo łatwiej mi się teraz projektuje, mam większą lekkość, bo cały czas pracuję twórczo. Kiedy mam mniej zleceń, robię inne rzeczy. Był czas, że miałam takie myśli, czy można łączyć te wszystkie różne dziedziny, ale ostatnio staram się nie myśleć, jak powinno być, a po prostu robić to, co mi służy. Ja to lubię, to się u mnie sprawdza i koniec.

 

Opowiedz o paru ważnych dla ciebie projektach.

Cieszę się z tego, że jeśli mówimy o komercyjnych pracach z ostatnich dwóch lat, to współpracuję głównie z kobiecymi markami. Od ponad półtora roku współpracuję z marką high fashion – Magda Butrym. Zaprojektowałam dla nich m.in. serię nowych opakowań. Ostatnio namalowałam mural w showroomie marki B Sides Handmade. Co roku z okazji świąt projektuję grafiki dla Ani Kuczyńskiej.

Jeśli chodzi o moje autorskie prace, to ważną i przełomową była praca Sen o Warszawie z 2009 roku. Od tego momentu zaczęłam myśleć o ceramice jak o czymś bardziej moim, a nie tylko związanym ze studiami. 

Sen o Warszawie był projektem semestralnym. Za zadanie mieliśmy zrobić coś z ceramiki. Najpierw pomyślałam o ceramicznych klockach, takich jak te drewniane, z których można budować domki. Zastanawiałam się, kto by się nimi bawił, bo dzieci raczej nie i tym tropem doszłam do tego, by zrobić nie klocki, a mini rzeźby charakterystycznych budynków, które stoją w Warszawie. 

Za sobą miałam już jeden warszawski projekt – zastawę śniadaniową z szaro-żółtą syrenką. Pomysł z budynkami przyszedł mi do głowy zupełnie intuicyjnie, pewnie dlatego, że od urodzenia mieszkałam w Śródmieściu, na skrzyżowaniu Emilii Plater z Alejami, z okna sypialni widziałam Pałac Kultury. Architekturę modernistyczną pamiętałam z dzieciństwa. Wybrałam siedem budynków: Dworzec Centralny, Stacja Warszawa Powiśle, Supersam, Emilia, Kino Skarpa, Sezam i Rotunda i zrobiłam ich ceramiczne miniatury. Okazało się, że projekt był trafiony, budynki sprzedawały się dobrych siedem, osiem lat. Sobie zostawiłam po jednej sztuce każdego.  

W 2013 roku założyłam swoją markę Łapińska Porcelana i dawałam drugie życie starym talerzom, nakładając na nie kalkę sitodrukową z własnymi wzorami. Za ten projekt dostałam nagrodę must have na Łódź Design Festival. 

 

 

Dziś ponowne używanie starych przedmiotów to w miarę popularne działanie, ale jak na tamten czas, musiało to być dość zaskakujące dla odbiorców. 

Tak, potem podobne rzeczy zaczęły się już dziać, wtedy ja z kolei stwierdziłam, że nie wiem, czy mam ochotę iść właśnie w tę stronę. Musiałabym po prostu zdecydować: jestem w tym na 100%, zatrudniam kogoś, ruszamy z pracą. Założyłam firmę, ale nie wiedziałam, na co się porywam, okazało się, że trzeba się promować, wysyłać paczki i właściwie zajmować się głównie rzeczami organizacyjnymi, więc kompletnie nie było mi z tym po drodze.

 

Omówmy jeszcze jeden projekt. W 2018 roku w holu obecnego Warszawskiego Pawilonu Architektury ZODIAK, niegdyś mieszczącym kawiarnię i sklepy, zaprojektowałaś, ale i wykonałaś mozaikę mającą ponad 100 m2. Jak to się robi?

Kiedy dostałam tę propozycję od Mateusza Świętorzeckiego zajmującego się opracowaniem koncepcji architektonicznej nowego Zodiaka, myślałam, że chodzi o dość małą mozaikę. Okazało się, że ma być dużo większa. Nigdy wcześniej nie podejmowałam takiej pracy, wyobrażałam sobie, że przygotuję projekt, a panowie robiący remont go wykonają. No ale oczywiście kompletnie nie było takiej opcji! Nie mogłam ponumerować elementów i zostawić ich z tym. Ostatecznie całą mozaikę wykonaliśmy we trójkę, panowie rozrabiali klej budowlany, a ja siedziałam od rana do wieczora, układając wzór. Powiem szczerze, miałam chwile kryzysu! Całość ułożona jest ze szklanej stłuczki. Dodatkowo musieliśmy wyłuskać elementy starej mozaiki, by użyć ich w nowym projekcie. Ta praca to była niesamowita przygoda. Miałam wolną rękę, jeśli chodzi o mający powstać wzór. Chciałam nawiązać do fontanny, która stała tam niegdyś, stąd pojawiły się dynamiczne kształty. Ze starych elementów ułożyłam planety i stwierdziłam, że całość bardziej wygląda jak kosmos niż woda, także dzięki temu, że szkiełka się mieniły. Oryginalna mozaika przedstawiała znaki Zodiaku, więc pomyślałam, że tytuł mozaiki: Kosmos dobrze nawiązuje do przeszłości. To był dla mnie jeden z ciekawszych projektów, bo od początku miałam świadomość, że to, co zrobię, zostanie w tym miejscu na lata.

 

W twoich pracach często pojawia się motyw cielesności. 

Temat ciała jest dla mnie bardzo ciekawy. Tabu związane z cielesnością, seksualnością, jak i to związane ze śmiercią. Te motywy często pojawiają się w moich pracach. Zawsze lubiłam pracę z klientami, bo to spotkanie z drugim człowiekiem i nowe wyzwania, ale coraz mocniej czułam, że potrzebuję też spotkania sama ze sobą i tak zaczęłam zajmować się rzeźbą i malarstwem. Ludzka psychika, emocje, ciało, nasze lęki. To są tematy, z którymi sama na co dzień pracuję i zupełnie naturalnie wyszło, że o tym też opowiadam w swojej sztuce. 

Pierwsza praca odzwierciedlająca moją potrzebę powiedzenia czegoś o ciele to Totem porcelanowa, biała rzeźba z 2018 roku, którą zrobiłam z organicznej potrzeby dania sobie czegoś cennego i pięknego, i docenienia siebie jako kobiety po doświadczeniu poronienia. Praca była wystawiana w PGS w Sopocie, a później trafiła w ręce Ani Kuczyńskiej.

 

Jesteś mamą. Jak przekłada się to na twoją twórczość?

Początkowo wszystko zwolniło, byłam skupiona na nowej roli i jednocześnie nieco zaskoczona tą sytuacją. Cały czas pracowałam z kilkoma klientami, ale zaczęłam wtedy zaglądać głębiej w siebie, jeździć na warsztaty rozwojowe, patrzeć nie tylko tam, gdzie jest jasno, ale też tam, gdzie jest ciemniej. Bycie mamą obudziło we mnie takie obszary, z którymi wcześniej nie miałam kontaktu.

Od tego czasu zaczęłam uważniej się sobie przyglądać, poznawać się na nowo i myślę, że gdyby nie syn Cyryl, możliwe, że wszystko potoczyłoby się inaczej. Kiedy był mały, godzenie jednego z drugim nie było łatwe, było dużym wyzwaniem. Teraz ma osiem lat, więc jest to już inna bajka. Dodatkowo ja jestem mamą już osiem lat, więc dużo więcej o sobie wiem. 

 

Spotykamy się w twojej pracowni. Od kiedy masz tę przestrzeń?

Ponad dwa lata. Nie od razu tak było. Miejsca zmieniałam powoli, powoli, od wynajętego biurka, przez pokój u kogoś, aż po własną pracownię, w której jestem już zupełnie u siebie. Na wszystko jest czas.

Mieszkam bardzo blisko, 500 metrów stąd. To wcale nie znaczy, że jestem tu codziennie, ale staram się być regularnie. Nie mam tu WiFi, trochę specjalnie, żeby podczas pracy nie siedzieć w internecie. Kiedy mam coś do zrobienia na komputerze, pracuję z domu. Tutaj projektuję, szkicuję, wykonuję inne prace, a czasem przychodzę po prostu posiedzieć, poczytać książkę lub pooglądać albumy. To bardzo przyjemne mieć przestrzeń tylko dla siebie.

To mieszkanie, w którym wcześniej żyła babcia mojego męża. Zostało tu parę jej mebli: regalik, krzesła. To przestrzeń, którą musiałam zaadaptować, bo przychodziłam tu jeszcze kiedy babcia żyła, bardzo się lubiłyśmy. Zajęło mi sporo czasu, żeby to wnętrze nieco „odczarować”, energetycznie przygotować na siebie. Dziś jest tu więcej moich przedmiotów, panuje równowaga.

 

Masz jakieś marzenie projektowe, jeszcze jakiś kierunek, który cię pociąga?

Szkicowniki są pełne, mam dużo pomysłów, powoli się realizują. Świetnie działam, kiedy mam deadline itd., a kiedy sama mam sobie coś narzucić bywa trudniej. Ale jest coraz lepiej, mniej się zastanawiam, czy coś wyjdzie, mniej wokół tego rozmyślań, prokrastynacji, a więcej zaufania.

Photo Max Zieliński