Magda Szakoła: Czym ty się zajmujesz, Madziu?

Mieszkanie z widokiem na kościół nieopodal warszawskiego placu Zbawiciela, a w środku vintage: kolorowa ceramika, plastikowe zabawki, skandynawskie meble, artefakty z minionych lat, w tym z czasów PRL-u. Odwiedzamy Magdę Szakołę, która od trzech lat mieszka tu z kotem Pszemkiem, który poleca przedmioty vintage na instagramowym koncie pszemek_poleca. Magda prowadzi sklep Rakieta vintage, a od niedawna również studio fotograficzne połączone z rekwizytornią.

Czy zamiłowanie do przedmiotów vintage wyniosłaś z domu?

Pochodzę z Włocławka, w którym od 1873 roku produkowano fajansowe wyroby. To miejsce pośrednio wpłynęło na to, że zainteresowałam się sztuką użytkową. A jak doszło do tego, że poszłam w vintage? To dość banalna historia. Mój narzeczony Tomek miał taki czas w życiu, że lubił jeździć na targi staroci. Tak polubiłam to i ja. Pracowałam wtedy w korporacji jako copywriterka. Kończyła mi się umowa o pracę, a zainteresowanie rzeczami vintage mocno się rozwinęło. Stwierdziłam wtedy, że może warto zająć się tym na poważnie. 

W domu rodzinnym nie było przedmiotów vintage. Ale dzięki mnie tata zainteresował się starym, skandynawskim szkłem. Choć początkowo miał typowe podejście: „Czym ty się zajmujesz, Madziu? Jakimiś dziwnymi przedmiotami, które kiedyś wyrzucaliśmy na śmietnik”. Opowiadałam mu trochę o dizajnie z lat 60. i 70., pokazałam, jak wygląda ręcznie formowany szklany wazon profesora Horbowego. I tata tak się wciągnął, że prześcignął mnie w swojej kolekcji szkła!

Czy od małego lubiłaś kolekcjonować?

Od zawsze mam słabość do figurek, ciekawych artefaktów. Kiedy gdzieś wyjeżdżałam, przy okazji wchodziłam do second-handów i przeglądałam różne rzeczy, niekoniecznie te na wieszakach, ale te, które stały na półkach z dziwnościami. Miałam również słabość do masówki, tandety (np. z chińskich sklepów). Wszystkie dewocjonalia, które można włączać, podświetlać, rzeczy, co do których nie przyszłoby mi do głowy, że można coś takiego wymyślić, a co dopiero ściągać do Polski i sprzedawać! Jestem dzieckiem lat 90., w podstawówce zbierałam kolorowe karteczki, a wcześniej małe resoraki. Typowe dla tamtych czasów.

Czy przedmioty, które widzimy w mieszkaniu, gromadziłaś od dawna?

Mieszkanie to mały wycinek tego, co mam i lubię. To wynik zbieractwa z ostatnich kilku lat. Wynajduję rzeczy, które przykuwają moją uwagę – nie muszą być ładne, a po prostu ciekawe, nawet kiczowate. Coraz trudniej jest zdobyć takie przedmioty. W Polsce i nie tylko pojawiła się moda na rzeczy sprzed lat. Bardzo się z tego cieszę, to dobry trend, żeby doceniać to, co już było, dawać drugie życie starym przedmiotom i niekoniecznie podążać za nowym.

Prowadzisz sklep internetowy, co można w nim kupić?

W Rakieta Vintage można kupić przede wszystkim meble: krzesła, stoły, komody, kanapy, lampy czy ręcznie tkane dywany. Dodatkowo na Instagramie prowadzę profil pszemek_poleca i tam pokazuję wszystkie bibeloty, które poleca mój kot Pszemek. Profil ostatnio nieco przycichł. To niełatwe zadanie być czułym głosem kota-handlarza. Aktualnie mam w głowie nieco inny pomysł i chcę niebawem wskrzesić ten profil.

Oprócz rzeczy, które mam w domu, są jeszcze te, które czekają na nowe domy na Ursynowie w pracowni połączonej z magazynkiem. Wszystko można kupić w sklepie internetowym, na Facebooku i Instagramie, ale można też umówić się ze mną i obejrzeć daną rzecz na żywo, do czego zawsze zachęcam klientów.

Niektóre z przedmiotów z mieszkania też są na sprzedaż. Inne będą wykorzystane w naszej rekwizytorni. Więc to mieszkanie za każdym razem może wyglądać inaczej, na szczęście nie czuję się mocno przywiązana do tego, co mam. Oczywiście jest grupa przedmiotów, z którymi jest zupełnie inaczej, i pękłoby mi serce, gdybym musiała je komuś sprzedać. Kiedyś podczas targów, na których się wystawiałam, niemal się popłakałam, sprzedając mosiężną alpakę. Teraz wiem, że to nie był dobry pomysł, i zatrzymuję to, do czego mam ogromny sentyment. Staram się jednak zachować umiar, bo bardzo szybko można sporo nagromadzić.

Jaki rodzaj przedmiotów zachwyca cię ostatnio najmocniej?

Zdecydowanie najbardziej pociągają mnie małe przedmioty. Oczywiście potrafię docenić piękno dizajnerskich foteli, krzeseł, zwłaszcza skandynawskich, tekowych czy bauhausowych klasyków. Ale to ceramika jest moją wielką pasją. Szczególnie ta niemiecka z lat 60. i 70., określana terminem fat lava, bo te wazony i inne naczynia przypominały strukturą lawę. Można było sobie kompletować różnej wielkości wazony, zastawę, w tym naczynia do ponczu czy kiszenia ogórków. Były też naczynia tworzone przez małe manufaktury, projektowane przez znanych twórców. Takim przykładem jest czerwony wazon z manufaktury Steuler, który zaprojektował Cari Zalloni.

Ale lubię też rzeczy, które często nie mają szczególnej wartości, nie stoi za nimi znany projektant. Np. bardzo lubię szklaneczki z paniami w strojach kąpielowych – kiedy napełni się szklanki wodą, stroje znikają. Lubię projekty z przymrużeniem oka. Uwielbiam moją figurę Godzilli z 1986 roku od amerykańskiej firmy Dormel. Dostałam ją w prezencie. Nie mogę po prostu przejść obojętnie obok takich rzeczy! Mam też porcelanowe pieski tradycyjnie stawiane na kominkach w brytyjskich domach. Zawsze występowały w duecie.

A piesek wiszący na ścianie?

To piesek z wygiętego drutu, jakaś samoróbka. Dużo tego typu rzeczy tworzono w PRL-u. Ktoś miał potrzebę serca i sklecił sobie pieska. Mam też trochę gazet z tamtych czasów. „Ty i Ja”, „Opinia”, „Przekrój”. Urzekają mnie też trójwymiarowe kartki, z których np. spogląda na nas pani mrugająca oczkiem.

Na sobie masz sukienkę vintage. Czy tak ubierasz się na co dzień?

Zaczęło się od mebli, ceramiki, aż w końcu zaczęłam się ubierać w vintage. Mam do takich strojów ogromną słabość. Nie kupuję już w sieciówkach. Lubię wszelkiego rodzaju oversize’owe marynarki i płaszcze, kolorowe sukienki w kwiaty czy pop-artowe wzory z epoki. Przepadam za oryginalnymi swetrami w paski, pixel artem na wełnie czy akrylu oraz abstrakcyjnymi wzorami w stylu Coogi. Do całości lubię dołożyć coś z błyskiem – srebrem, złotem czy brokatem.