Michał Stonawski:
Malowanie obrazu to i przyjemność, i dużo cierpienia
Kartonowe pudła, skrzynki, szafki i inne obiekty malarskie skonstruowane z obrazów olejnych możemy znaleźć w pracowni artysty Michała Stonawskiego. Michał maluje przedmioty, które towarzyszą mu w codziennym życiu, te, których używa, jak okładki książek, czy te, które mija w drodze, jak kontener na śmieci. Dostrzega piękno tam, gdzie inni widzą brzydotę, fascynuje go widoczny upływ czasu i proces rozpadu. Odwiedzamy go w pracowni w podkrakowskim Gaju.
Od kiedy pracujesz w tym miejscu?
Maluję tu jakoś od 2015. Przez jakiś czas mieszkałem tu z rodziną i miałem jedno pomieszczenie do pracy. Kiedy przenieśliśmy się do nowego domu, tutaj została tylko pracownia.
Jako dziecko rysowałeś często?
Rysowałem, ale również malowałem, rzeźbiłem małe figurki. Z rysowaniem miałem styczność przez tatę, który zajmował się projektowaniem. Całymi dniami siedział nad deską kreślarską i tworzył projekty. Obserwując go, też próbowałem rysować swoje rzeczy na jego starych projektach.
Kontener (bok I), 170×300 cm, olej na płótnie, 2011
Kontener (fragment), 170x300x200 cm, olej na płótnie, 2012
Wybór ASP był oczywisty?
Już w szkole podstawowej przeczuwałem, że chcę iść w tę stronę. Zawsze mnie to interesowało. Lubiłem rysować z natury, rysować to, co widzę. Początek studiów to był moment, kiedy zacząłem myśleć o malarstwie na poważnie – szukać własnej drogi, swoich inspiracji. Długi jest proces dochodzenia do tego, co cię interesuje, co zachwyca. Zacząłem jeszcze uważniej obserwować rzeczywistość, to co jest naokoło mnie i sprawdzać, co tak naprawdę mnie porusza. Ta droga ewoluowała w konkretną stronę, ale czy to jest droga, która już jest zakończona? Na pewno nie, ona będzie się rozwijać. Ale jak będzie wyglądać dalej, tego nie wiem, bo pół życia jeszcze przede mną.
Kiedy zaczęło się odwzorowywanie przedmiotów codziennego użytku?
Tu nawet nie chodzi o odwzorowywanie rzeczywistości, tylko raczej o to, że zawsze mnie poruszały przedmioty i to, co maluję, zawsze znajduje się koło mnie. To rzeczy, które są mi bardzo dobrze znane. Interesuje mnie wnikanie w ich strukturę, w „prywatne” życie, historię w nich zapisaną. Bo często jest tak, że przebywam w pracowni sam, otoczony przedmiotami, z którymi jestem związany. I ten zapis historii nie tylko mojej, ale tych, którzy wcześniej używali tych przedmiotów, jest widoczny. Dla mnie ma znaczenie, jak ten przedmiot wygląda, jak się starzeje, jaką ma historię i czym jest dla mnie.
Podkreślę, że przedmioty muszą mieć dla mnie duże znaczenie, żebym je zaczął malować. Nawet jakieś skrzynki, które maluję, to są elementy, które spotykam na co dzień w drodze do pracowni, do domu i tak dalej. Ciągle je mijam i one jakoś na mnie wpływają. Zatrzymuję w pewnym momencie na nich wzrok, zauważam je i mijając je kolejny raz, coraz bardziej je analizuję. W ten sposób nawiązuję z nimi więź i wtedy postanawiam, że je namaluję.
Czy robisz zdjęcia temu, co zamierzasz malować?
Jeśli są to elementy, które mogę mieć, to zabieram je do pracowni i maluję z rzeczywistości. Odmierzam je, badam, analizuję, jak one się starzeją. Dlaczego gdzieś jest rdza taka, a nie inna? Dlaczego tutaj odpada farba? Zastanawiam się, dlaczego one tak wyglądają. Ale jeżeli są niedostępne, jest to np. skrzynka elektryczna na ulicy, to oczywiście nie mogę jej zabrać, tylko muszę ją sobie najpierw odmierzyć i sfotografować z każdej strony. Przy tym te przedmioty są mi na tyle znane, że je zapamiętuję, a fotografia jest tylko takim dodatkowym zapiskiem.
Czy szybko zdecydowałeś, że będą to obiekty trójwymiarowe?
Tak, jeszcze na studiach. Najpierw stworzyłem taką szafeczkę. Malowałem każdy bok z osobna. Pomyślałem, że może je złączę ze sobą w jednej płaszczyźnie, na płasko. Zrobię z tych elementów dosyć abstrakcyjne zestawienie. Ale później stwierdziłem: a czemu nie można byłoby tego złożyć? Jak to zadziała? Czy to nie będzie zbyt mocnym nawiązaniem do oryginału, jakąś kopią, imitacją? Ale ona zupełnie inaczej zaczęła działać. Jak ją złożyłem, to zobaczyłem, że to jest zupełnie inny świat, że ona zaczyna inaczej współgrać z rzeczywistością. Ten obraz jest trochę jak ten przedmiot, z tą różnicą, że ma więcej do powiedzenia. Kiedy zaczyna być obrazem zatopionym w rzeczywistości, wtedy bardzo dobrze gra w przestrzeni, nawiązuje nową relację z otoczeniem. Tu też następuje napięcie pomiędzy daną przestrzenią a obrazem. Jeżeli pierwszy raz się wejdzie do pomieszczenia, gdzie jest ten obraz, to niekoniecznie zdajemy sobie sprawę z tego, czy to jest obraz, czy to jest rzeczywistość. W pewnym momencie pojawia się jakiś taki niepokój. Odkrywamy ten przedmiot i on już inaczej działa. To jest już obraz. To już jest coś, co mówi więcej niż sam obiekt o sobie.
Książka nr. 4 (Juliusz Słowacki, Kordian), 21×13 cm, olej na płótnie, 2019
Książki II
Czy tworząc te obiekty, oddajesz hołd niezauważanym przez nas przedmiotom?
To są zazwyczaj przedmioty, których rzeczywiście na co dzień nie zauważamy, ponieważ są albo już tak opatrzone, że je mijamy, albo koncentrujemy się tylko na ich funkcji użytkowej. Mam już taką wrażliwość, że dostrzegam te przedmioty. Poruszają mnie, niemal się w nich zakochuję. Dla mnie jest to potrzeba wyniesienia do rangi sztuki przedmiotów cichego życia.
Kiedy najlepiej ci się pracuje? Czy masz jakieś przyzwyczajenia? Co robisz przed rozpoczęciem pracy?
Wchodzę do pracowni, przebieram się w ubranie przeznaczone do malowania. To już pomaga mi wejść w rytm. Później siadam przed obrazem, który maluję i zastanawiam się, co dalej z nim robić. Nie muszę pracować w ciszy ani w samotności, czasem towarzyszy mi córka. Nabrałem tej umiejętności w pracowni na Akademii, gdzie wszyscy naokoło coś robią i mówią, kiedy ty próbujesz się skoncentrować. I często jest tak, że ty malujesz i skupiasz się na swoim obrazie, a za tobą jest impreza.
Lubię pracować w dzień, gdyż w świetle naturalnym łatwiej miesza się kolory. Zanim zacznę malować, ustalam ogólny kolor całego obrazu. W praktyce: siedzę i przez powiedzmy, godzinę, mieszam farby. Szukam koloru, który jest gdzieś z tyłu głowy i najlepiej opisuje obiekt, który chcę namalować. Czyli to nie jest tak, że biorę fotografię i mieszam do uwiecznionego na niej koloru. Raczej to jest kolor, który mam z tyłu głowy, odpowiadający mojemu odczuciu tego przedmiotu.
Pracujesz zazwyczaj nad jedną rzeczą, kończysz ją i dopiero przechodzisz do następnej?
Dawniej tak było, ale teraz już potrafię pracować nad kilkoma obrazami równolegle, przeskoczyć z jednego obrazu na drugi. Ustalam kolejność pracy, bo wiadomo, że nałożona warstwa farby schnie parę dni albo tydzień. Żeby nie marnować tego czasu, którego mam coraz mniej, w tych przerwach pracuję nad innym obrazem. Kiedyś było to dla mnie trudne, a za czasów studiów prawie niemożliwe. Byłem aż tak skoncentrowany pracą nad danym obrazem, że nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Teraz jest to dla mnie bardziej osiągalne. Ten rodzaj skupienia i koncentracji, w którym możliwe jest płynne przeskakiwanie od malowania do codziennego życia. Jak się nie ma wyjścia, dojrzewa się do pewnych rzeczy.
Czy tworzysz szkice? Czy od razu przenosisz to, co masz w głowie lub na zdjęciu na płótno?
To zależy od przedmiotu. Malowanie obrazu nie jest momentem, kiedy biorę fizycznie farbę i siadam przed płótnem. Zazwyczaj to przygotowanie jest bardzo długie, zaczyna się od decyzji o wyborze konkretnego przedmiotu, wiąże się ze zbieraniem informacji na jego temat. Sprawdzam, dlaczego on wygląda tak, a nie inaczej. Jeśli dysponuję fotografiami obiektu, to rozwieszam je. Dopiero później kupuję blejtram, naciągam płótno.
Już samo zagruntowanie, mieszanie koloru i nałożenie pierwszej warstwy to jest etap przygotowywania się do obrazu, skupienia, wejścia w świat tego przedmiotu i w rytm malowania. Wtedy dopiero widzę, czy ten kolor jest odpowiedni, czy jestem w stanie „żyć” w tym obrazie – bo jak się maluje obraz, to się w nim żyje i trudno jest czasami z niego wyjść.
Te Drogi, które teraz oglądamy, leżały wiele lat w pudełku, podobnie jak Tory. Kiedyś miałem chęć ich namalowania, ale widocznie nie byłem jeszcze w stanie podjąć się tego tematu. Psychicznie nie byłem do tego przygotowany, koncentrowałem się na innych motywach. Ich fotografie leżały w tym pudełku. Trzymam wszystkie zdjęcia, szkice, projekty i notatki poukładane w kartonowych pudełkach. Od czasu do czasu wracam do nich, przeglądam i szukam inspiracji, odniesień, jakichś form i struktur. Natrafiłem nie tak dawno na fotografie torów i ten motyw zaczął na mnie ponownie działać. Z wielu kompozycji z torami zacząłem wybierać te, które mogłyby być najlepsze do obrazu, które najbardziej mnie poruszają. I siłą rzeczy, kiedy to robiłem, musiałem przejść drogę od małych form, czyli od jakichś szkiców i projektów, wersji na małych płótnach do większych formatów.
Nie widzę tu sztalugi.
Nie mam sztalugi. Zawsze maluję na ścianie, bo nienawidzę kontekstu. Mam taką ścianę, która jest neutralna. Jak postawisz płótno na sztaludze, to zawsze masz dodatkową przestrzeń, która się za nią kryje. Jak długo siedzę przed takim obrazem, to wtedy przeszkadza mi ten kontekst. Pracując na ścianie, mogę się zatopić tylko w obrazie.
Co czujesz, gdy malujesz?
Malowanie obrazu to jest i przyjemność, i dużo cierpienia, bólu, że coś nie wychodzi, że się chciało coś innego. To jest cały czas walka. To jest właśnie to, co ja nazywam życiem w obrazie – nawet jak się już fizycznie nie pracuje nad płótnem, tylko siedzi przed nim w pracowni, to stanowi to też etap malowania. Po wyjściu z pracowni dalej siedzi się przed tym obrazem, w tym obrazie, w tym temacie. Nieprzerwanie myśli się, co można by jeszcze zrobić, jak przedstawić to, co się ma gdzieś tam w środku.
A jak już skończysz?
To już nie lubię tego obrazu i mogę iść do następnego. Mam już kolejne pomysły, bo jeden obraz przyciąga następny temat. I tak się tworzy jeden za drugim. Kończę obraz, odstawiam go, aby zająć się nowo odkrytym.
Skrzynka I, olej na płótnie, 2008
G I, 40×45 cm, olej na płótnie, 2011
G I, 40×45 cm, olej na płótnie, 2011
Tabliczka II, 30×45 cm, olej na płótnie, 2014
Tabliczka odłącznik, olej na płótnie, 2018
Poczta, 40x41x26 cm, olej na płótnie, 2020
Pudełka kartonowe, zestaw trzech obiektów, olej na płótnie, 2013-2015
Michał Stonawski – ur. w 1984 roku w Krakowie, maluje, tworzy obiekty. W 2010 roku ukończył Akademię Sztuk Pięknych na Wydziale Malarstwa pod kierunkiem prof. Leszka Misiaka, w 2015 roku otrzymał stopień doktora w dziedzinie sztuk plastycznych. Jego prace prezentowane były na licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą. W zbiorach Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie (MOCAK) znajdują się prace Skrzynka elektryczna oraz GII.
MOCAK znajdziecie w Krakowie (ul. Lipowa 4) oraz w sieci:
www.instagram.com/mocak_krakow/
www.youtube.com/user/MOCAKkrakow
Przy wsparciu: