Pamela Bożek: Lubię się długo przyglądać

Wywiad: Ola Koperda / Zdjęcia: Michał Lichtański

 

Odwiedzamy Pamelę Bożek  – artystkę zaangażowaną w społeczne działania, feministkę, twórczynię mikromarki Notesy z Łukowa.

Studiowałaś na Wydziale Rzeźby ASP w Krakowie, teraz jesteś studentką środowiskowych studiów doktoranckich w tym samym miejscu. Jednak klasyczna rzeźba to zdecydowanie nie jest coś, czym się zajmujesz.

Pamela: To prawda, jednak wciąż bliskie jest mi myślenie o obiekcie. Z mojego doświadczenia wynika, że sztuka ma aktualnie ważniejsze tematy do podejmowania niż stawianie kolejnych pomników. Bardziej przekonuje mnie tworzenie pomników społecznych, których monumentalność nie jest mierzona tonami brązu, ale zmianą lub pewnego rodzaju poruszeniem. Interesują mnie osobiste narracje splatające się ze zjawiskami społecznymi budzącymi lęk czy niepokój. Operując różnymi mediami, możemy oswajać, zbliżać, lepiej rozumieć.

Co sprawiło, że sztukę rozumiesz właśnie w ten sposób?

Pamela: Moja praktyka artystyczna to kwestia wyboru, który wynika zapewne z osobistego doświadczenia, z tego, jak bardzo coś mnie dotyczy. Od kiedy pamiętam, towarzyszyła mi ciekawość i chęć zrozumienia otaczających mnie zjawisk. Lubię się długo przyglądać, tak zwykle pracuję – szukam podobieństw, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka. To też się we mnie zmieniało, bo jeszcze 10 lat temu wydawało mi się, że wiem, jak powinno być. Dzisiaj interesują mnie osobiste motywacje, złożoność zjawisk, niejednoznaczność, spektrum.

Opowiedz o jednym ze swoich pierwszych działań w tej przestrzeni.

Pamela: To była próba przygotowania kolacji dla mieszkanek i mieszkańców Krakowa, które i którzy mają doświadczenie migracji z krajów, na których skupiła się uwaga świata w związku z kryzysem uchodźczym. Kolacja miała się odbyć w galerii. Osobiście zaprosiłam kilka osób, niestety żadna z nich nie przyszła. Zjadłam ten posiłek sama przed kamerą. Motywacjami takiego działania były nasilające się, widoczne codziennie na mojej drodze przez krakowskie Planty, nastroje antyuchodźcze i jednoczesny prężny rozwój turystyki w nurcie airbnb, która chwali lokalność i rozpoczynający się wówczas bum na eataway.

Jaki był powód ich nieobecności? Czy byłaś rozczarowana?

Pamela: Nie, jednak był to dla mnie moment przełomowy. Każda z osób ostatecznie poinformowała mnie o powodach swojej nieobecności – były to prozaiczne sytuacje: nieprzewidziane zobowiązania, choroba, rodzinny wyjazd. Ale to właśnie ta sytuacja szczególnie wpłynęła na moje myślenie o uczestnictwie, a zajmuję się właśnie działaniami o charakterze partycypacyjnym. Zabrakło relacji, zaufania. Oczywiście nie w każdym rodzaju współpracy są one niezbędne, nie zawsze gwarantują powodzenie. Doszłam jednak do wniosku, że w przypadku moich praktyk mogą okazać się kluczowe.

 

 

 

 

W swoich działaniach używasz mechanizmów wizualnych, które oszukują, niosą zmianę w odbiorze. Nazywasz to estetyzacją biedy, opowiedz o tym.

Pamela: To nie do końca “oszustwo”, raczej odwoływanie się do prostych skrótów myślowych, skojarzeń. Mam syna z niepełnosprawnością ortopedyczną, za kilka miesięcy przejdzie trzecią poważną operację obu stóp. Po zabiegach chirurgicznych przez wiele tygodni nosi gipsowe opatrunki, które sięgają pachwin. Ponad 2 lata temu doświadczyłam szczególnego trudu wynikającego z wizualnej strony takiej sytuacji. Obce osoby poruszone tym widokiem, ale powodowane również jakimś rodzajem perwersyjnej ciekawości, notorycznie przekraczały nasze granice –  zadając pytania, dotykając, wyrażając żal. Setki razy usłyszałam, że jesteśmy biedni, i byłam pytana o to, co się stało. W końcu z poczucia bezsilności zaczęłam odpowiadać, że dziecko wypadło mi z rąk.

Pracowałam w tamtym czasie nad projektem z syryjską artystką Fedą Alwaer i kilkoma artystkami krakowskimi w Fundacji Razem Pamoja. Skupiłam się na obserwowaniu reakcji osób, które widziały Fedę po raz pierwszy podczas naszych spotkań na Skypie. Znane im doświadczenie uchodźctwa tej kobiety pozostawało w wizualnym konflikcie z jej urodą, pasją – odniosłam wrażenie, że oczekują określonego wyglądu, widocznego piętna.

Kupiłam więc złotą farbę w sprayu i pomalowałam Ignacemu gips na obu nogach. Okazało się, że poziom ekstrawagancji, jaki osiągnęliśmy tym zabiegiem, był na tyle wysoki, że skutecznie ograniczył reakcje gapiów. Na wystawę w Księgarnia/Wystawa powstała fotografia w układzie piety i rzeźba ze złotego (a więc już nie biedackiego) gipsu.

 

 

 

Od półtora roku z kobietami z Ośrodka dla Cudzoziemców w Łukowie realizujesz projekt Notesy z Łukowa.

Pamela: To artystyczny projekt partycypacyjny, w ramach którego powstała mikromarka introligatorska. W wymiarze artystycznym projekt związany jest z redystrybucją dóbr, to pewnego rodzaju eksperyment z pogranicza sztuki i ekonomii, zwraca uwagę na sytuację uchodźczyń w Polsce. Moim celem było wsparcie ekonomiczne na warunkach dostosowanych do możliwości uczestniczek. Od 2019 roku autorki notesów otrzymują legalne umowy dzięki współpracy ze Stowarzyszeniem Dla Ziemi, które udzieliło mi (jako artystce) wielkiego wsparcia, a projektowi osobowości prawnej. Projekt ma formułę otwartą, uczestniczki mogą swobodnie do niego dołączać i uczyć się techniki od tych, które zaczęły wcześniej. Notesy są szyte z recyklingowego papieru, a okładki powstają z bardzo atrakcyjnych wizualnie, srebrnych worków po ziarnach kawy, które dostarcza nam warszawska palarnia Java. Dziś w Rotacyjnym Domu Kultury w warszawskim Jazdowie mamy swoją pierwszą wystawę. Notesy z Łukowa pojawią się też na Miesiącu Fotografii w Krakowie i wkrótce w kilku instytucjach sztuki w Polsce. W tym roku we współpracy ze stowarzyszeniem prowadzę również działania w ramach minigrantu przyznanego nam w konkursie Funduszu Feministycznego FemFund.

Dlaczego zdecydowałaś się na takie działania?

Pamela: Jestem feministką. Sytuacja uchodźczyń oczekujących w Polsce na przyznanie ochrony międzynarodowej jest bardzo trudna – nie tylko w wymiarze społecznym, ale też psychologicznym i ekonomicznym. Są zagrożone wielowymiarowym wykluczeniem: jako kobiety, muzułmanki, matki wychowujące więcej niż dwoje czy troje dzieci, kobiety biedne, wykonujące prace poniżej swoich kwalifikacji zawodowych, osoby niemówiące językiem lokalnym. Często chociaż mają pozwolenie na pracę, nie mogą jej podjąć na warunkach, jakie oferują pracodawcy, a przyczyny takich sytuacji są bardzo złożone. Jestem przekonana, że w sztuce jest przestrzeń i wielki potencjał zmiany, a ja jako artystka mogę szukać nowych rozwiązań, kreować sytuacje. To właśnie tym praktykom poświęcone są moje badania w ramach doktoratu.

Co robisz, żeby oderwać myśli i odpocząć?

Pamela: Chodzę na siłownię.

Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam!

Pamela: Sama jestem zaskoczona, bo przez całą szkołę miałam zwolnienie z w-fu!