Sojowe świece Soyoosh

Świece są hygge. To jest pewne. W Danii zużywa się najwięcej świec na mieszkańca w Europie. Przeciętny Duńczyk zużywa sześć kilogramów wosku rocznie. A aż 31% Duńczyków deklaruje, że zapala więcej niż pięć świec jednocześnie. Ja po przyjściu do domu też lubię zapalić świece, zwłaszcza jesienią i zimą. Ich światło sprawia, że czuję się lepiej.

Dziś rozmawiam z Olą Lewanowicz, założycielką marki Soyoosh. Soyoosh, to pachnące świece z wosku sojowego i olejków eterycznych. 

 

swieczki

 

Opowiedz trochę o sobie, gdzie mieszkasz i co robisz?

Ola: Jestem w ciekawym momencie życia. Mam ponad 30 lat, niedawno zaczęłam robić coś, co sprawia mi wielką przyjemność. Mam kochającego partnera, mądrego kota, trochę osiadłam w jasnym, dużym mieszkaniu w centrum miasta, gdzie mam swoją pracownię. Mam niewielkie grono dobrych znajomych. Mieszkam w stolicy ponad 10 lat i traktuję ją jak dom. Od czasów dzieciństwa, przeprowadzałam się wiele razy. Od lat ćwiczę jogę, uwielbiam jeździć na rowerze, szczególnie na Roztoczu i Mazurach.

Czy Soyoosh to coś co robisz na cały etat? Dlaczego właśnie świeczki? Skąd pomysł?

Ola: W tej chwili zajmuję się nie tylko Soyooshem, ale mam nadzieję, że niedługo tak będzie. Obecnie godzę pracę na etacie z własną firmą. Zawsze chciałam mieć swój biznes i robić coś własnoręcznie, ale sam pomysł przychodził powoli. Mam za sobą kręcenie kremów, jako nastolatka namiętnie kupowałam olejki eteryczne i robiłam własne perfumy. Mieszkam w Warszawie i tęsknię za spokojem i przyjemnością jaką daje kontakt z naturą. Czasem wracam myślami do wakacji, które spędzałam na Mazurach u babci Ani. Całe dni w ogrodzie i lesie.  Zbieranie kwiatów lipy, nagietka, melisy i mięty – były z tego herbatki i kąpiele. Od babci dowiedziałam się jakie właściwości ma babka lancetowata i które kwiaty są jadalne. To są korzenie moje i Soyoosh’u. Świece od dawna są ważną częścią mojego relaksu, odpoczywania i poczucia bezpieczeństwa. Towarzyszą mi też przy pracy, pozwalają się skupić, a ich zapachy wprowadzają pozytywną atmosferę. Używając świec, zaczęłam się interesować z czego są wykonane i czym pachną. No i wreszcie postanowiłam spróbować zrobić je sama.

Skąd pomysł na nazwę marki – Soyoosh?

Ola: Nazwę wymyśliła na moją prośbę copywriterka Karolina Bartoszek z OH MY Usługi Kreatywne. Chciałam by było to słowo, które nie istnieje, łatwe do wymowy dla Polaków i obcokrajowców. I jest Soyoosh (czyt. sojusz). Dla mnie to sojusz ze sobą, zapewnienie sobie relaksu, wolnego czasu. Także w kontekście dbania o swoje zdrowie i samopoczucie, przez otaczanie się naturalnymi produktami. Ale nazwa to także nawiązanie do soji, z której nasion powstaje ekologiczny wosk, którego używam do produkcji świec.

Jak długo trwa produkcja takiej świeczki? Kto projektuje zapachy i opakowanie? Z czego są wykonane świece?

Ola: Bardzo często słyszę to pytanie, ale odpowiedź nie jest łatwa. Komponowanie zapachów i testy palenia, dobór knotów, słoików, projekt i druk etykiet to też była praca nad produkcją i zajęła mi kilka miesięcy. Więc dziś bazując na tej wiedzy, rozgrzanie wosku i przelanie do słoika zajmuje kilkanaście minut. Autorem zapachów jestem ja. Świece powstają w 100% z naturalnych składników. To sojowy wosk i olejki eteryczne zamknięte w szklanych, aptecznych słoikach. Ważny jest dla mnie zapach świec, nad każdym pracuję tak długo, aż jestem pewna, że jest wyjątkowy, głęboki i autentyczny. Zazwyczaj to połączenie olejków z ziół i roślin. Świeca Bourbon Rose to najbardziej kwiatowy, lekko egzotyczny zapach. Zawiera olejki eteryczne ylang-ylang, z róży geraniowej, pomarańczy i palmarozy. Ta mieszkanka energetyzuje i inspiruje do działania. Mniejsze świece palą się 20-25 godzin, większe do 50 godzin. Wosk sojowy pali się bez dymu i nie uwalnia toksycznych substancji. Świece sprzedawane są w brązowych szklanych słoikach, co pozwala zabrać je w podróż i stworzyć nastrój tam gdzie tego potrzebujemy. Świece są wykonywane ręcznie w mojej pracowni. Od podgrzania wosku, dodania olejków, przytwierdzenie knotów, napełnienie słoików, po przyklejenie etykiet. Sprawia mi to wielką frajdę i wierzę, że przekazuję te dobre fluidy tym, którzy dostaną świece.

Czy masz zamiar poszerzyć ofertę o inne produkty?

Ola: Tak! Przygotowuję właśnie kolejny szósty zapach, pojawi się na wiosnę. Planuję też wprowadzić do oferty produkty, które pozwolą jeszcze bardziej nasycić się zapachami Soyoosh. Chciałabym też w przyszłości uzupełnić ofertę o osobiste akcesoria i drobiazgi niezbędne w domu i podróży.

Czy w Twoim domu często palą się świeczki?

Ola: Tak, chyba codziennie. Lubię je w całym domu, razem z lampami dają bardzo przyjemne ciepłe, światło. Lubię palić  dwa zapachy, które się dobrze uzupełniają np. Cedrus i Patchouli Pepper. Nasycić nimi dom, szczególnie teraz zimą. Spotkanie ze znajomymi, kąpiel w wannie i małe domowe SPA  to dobra okazja do zapalenia świec.  Świece są dla mnie ważne. Płomień ma w sobie coś pierwotnego i daje poczucie bezpieczeństwa, a naturalne zapachy olejków eterycznych poprawiają nastrój i rozluźniają. Tak działa aromaterapia. Słyszę też od klientów, że te zapachy uzależniają.  Jak myślę o odpowiedzi na to pytanie to mam w głowie taki obraz – kładę się do łóżka i często ostatnia rzecz którą robię przed snem to zgaszenie świecy.

Który zapach Ty lubisz najbardziej?

Ola: Wszystkie są dla mnie wyjątkowe, bo w stworzenie każdego zapachu włożyłam dużo serca i energii. Każdy ma swoja historię. Na przykład Cedrus jest zainspirowany zapachem leśnego powietrza, iglastych drzew, balsamicznych olejków i dużą cedrową szyszką, którą tato przywiózł z nad Bajkału. Wszyscy ją wąchaliśmy przekazując sobie z rąk do rąk, to był żywiczny, dziki, surowy zapach. Najbardziej lubię świece Golden Hour i Cedrus.

 

IMG_7826

IMG_7853

IMG_7857

 

Jeśli chcecie zobaczyć więcej Soyoosh, wpadajcie tu. Świece można kupić tutu.

Wywiad: Ola Koperda, zdjęcia: Sylwia Wojtkowska.