Uroczysko Zaborek

Trochę zima, trochę jesień, a my trafiamy na południowe Podlasie, a konkretnie do Janowa Podlaskiego. Sezon nie bardzo urlopowy, więc jest jeszcze bardziej cicho i spokojnie niż zwykle. W zasadzie podczas całego weekendu spotykamy więcej saren, krów i koni niż ludzi. Jedziemy do Uroczyska Zaborek. Miejsca przedziwnego i robiącego spore wrażenie. Całość to 70 hektarów z zabytkową drewnianą architekturą. Wszystko to położone na terenie Parku Krajobrazowego Podlaski Przełom Bugu. Obszar jest tak duży, że do rozeznania w terenie jest potrzebna mapa. Miejsca, w których możemy nocować to oryginalny Bielony Dworek, Leśniczówka, Bania, Zaścianek z 1862 roku, Stara Plebania z 1880 roku, no i najlepsze: Wiatrak z 1923 roku. Co ważne do Zaborka możemy zabrać psa, także nasz Hygge Bubu przez cały weekend biega jak szalony. Oprócz budynków mieszkalnych, na całym terenie rozrzucone są elementy małej architektury: kuźnia, przydrożne kapliczki, spichlerze, dworska piwnica. Między tym wszystkim ogrody, staw, lasy, ogródki warzywne i wiele, wiele więcej. Przyjeżdżamy późnym wieczorem, jest całkiem ciemno i cicho. Trafiamy do Bielonego Dworku i wrażenie jest cudowne. Podróż w czasie. Zapach starego drewna, skrzypiące schody, dużo bibelotów. Ale na szczęście całość nie jest przestylizowana i przaśna. Rano śniadanie: chałka, domowe konfitury i pikle, biały ser i miód. A chwilę później po całym obszarze oprowadza nas Kasia, córka Lucyny i Arkadiusza Okoniów – założycieli Zaborka.

Jak powstał Zaborek?

Kasia: Mama z tatą w latach 80tych kupili tu teren po PGRach i wybudowali na tym terenie dom rodzinny. Moja mama skończyła ogrodnictwo i planowała zrobić tu szkółkę drzewek owocowych. Okazało się, że ziemia była tu bardzo licha i plan upadł. Więc w domu rodzinnym rodzice zaczęli wynajmować pokoje turystom. Mama i babcia gotowały gościom. Ale zapotrzebowanie było spore, ludzi w domu było coraz więcej. Wtedy nadarzyła się okazja by kupić budynek Starej Plebanii w Czemiernikach. Budynek został rozebrany, postawiony do nas i zbudowany na nowo. W kolejnym roku doszedł Wiatrak. Był bardzo zniszczony. Czekał go u nas konkretny remont. Kolejny był Bielony Dworek. I tak powoli, powoli wzbogacaliśmy się w kolejne budynki, które w konsekwencji utworzyły spójne założenie skansenowe.

 

 

Czy od początku zajmowałaś się Zaborkiem?

Kasia: Ja się tutaj wychowałam. Przez jakiś czas pracowałam w Warszawie, studiowałam, zdobyłam doświadczenie. Ale wróciłam. Gdy urodziła się moja córka, stwierdziłam, że nigdzie nie będzie jej lepiej. Myślę, że ciężko byłoby mi się rozstać z tym miejscem.

Jak urządzaliście pokoje?

Kasia: Ja i mama zajmowałyśmy się wszystkim same. Szukamy starych mebli i remontujemy je. Znajdujemy je w starych domach, na targach.

Na terenie Zaborka jest też kościółek

Kasia: Tak, był przeniesiony z Terespola. Został zdesakralizowany, robimy tam szkolenia, wystawy. Przy renowacji okazało się, iż na ścianach znajdują się malowidła podlaskiego Nikifora – Bazylego Albiczuka. Był on samoukiem, malował pejzaże Podlasia i ogrody. Przed kościołem mama założyła ogród odtworzony na podstawie jego obrazów.

 

 

W Zaborku spędzamy spokojny, leniwy weekend. Gramy w karty, spacerujemy, jemy kartacze, babę ziemniaczaną i parowańce z jagodami. Jedziemy też parę kilometrów dalej, by zobaczyć instalacje powstałe podczas festiwalu LandArt. Jest to festiwal wędrujący po miejscach cennych na mapie Lubelszczyzny, ale nie stanowiących centrów kulturalnych. Hasłem tegorocznej edycji jest Droga. Każdy z zaproszonych artystów podczas swych rezydencji odniósł się do tego tematu. Zrealizowane projekty pozostały w przestrzeni tworząc plenerowe galerie.

 

Wpadajcie na Slowhop zobaczyć więcej.

 

Tekst: Ola Koperde, Zdjęcia: Artur Mierzwa.