You are Golden and never forget it

„Traktuj innych tak, jak ty chciałbyś być traktowany” ‒ to złota reguła etyczna, która pojawiała się w pracach antycznych filozofów: Konfucjusza, Arystotelesa czy Platona. M.in. to założenie zainspirowało twórczynie marki biżuteryjnej do nadania jej nazwy Golden Rules. Aga i Olivka, dwie przyjaciółki, po zdobyciu doświadczenia w branży modowej postanowiły zrobić coś wspólnie i wyszło im to bardzo dobrze. Pierwsza kolekcja ‒ Orenda ‒ to projekty, o których zdecydowanie nie można powiedzieć „minimalistyczne”. Projekty, w których wykorzystane są lubiane od paru sezonów motyw księżyca czy nieregularne perły, ale jakże inaczej niż w wielu polskich markach. To bogato zdobione formy wyglądające jak amulety na szczęście, jak biżuteria vintage noszona przez wiele pokoleń kobiet.

 

 

Dziewczyny, jak trafiłyście do Krakowa, co studiowałyście i czym się zajmujecie?

Aga: Urodziłam się w Limanowej, do Krakowa przeprowadziłam się na studia i mieszkam tutaj już 14 lat. Skończyłam socjologię oraz studia podyplomowe na warszawskiej Viamodzie na kierunku art director, stylista i VM. Już na studiach wiedziałam, że chciałabym zajmować się czymś, co ma związek z modą, ale próbowałam też swoich sił redakcyjnych. Później pracowałam w paru start-upach. Jednak prawdziwe marzenie o pracy w modzie spełniło się już prawie 7 lat temu, gdy zaczęłam pracę dla jednej z dużych, polskich marek na stanowisku trend researcher. W pracy, poza uczestnictwem w tworzeniu koncepcji kolekcji i przygotowywaniem palet kolorystycznych, mogę się realizować również jako stylista, pracując przy sesjach, oraz po części jako art director, przygotowując do nich briefy. 

Olivia: Ja do piątego roku życia wychowałam się w Berlinie. Wtedy moi rodzice zdecydowali o powrocie do rodzinnego Szczecina. Już jako młoda dziewczyna wiedziałam, że chcę wyjechać za granicę, poznawać nowe miejsca i ludzi. Dlatego zdecydowałam się na studia z Projektowania Mody na AMD (Akademie Mode & Design) właśnie w Berlinie. W trakcie studiów wyjechałam na kilka miesięcy do Los Angeles na staż u Jeremiego Scotta, a po studiach przeniosłam się do Londynu, aby rozwijać karierę projektantki ‒ zaczęłam od stażu u Holly Fulton. Przez jakiś czas pracowałam również, robiąc projekty ubrań oraz dodatków dla modowych start-upów. Później, właściwie zupełnie przypadkowo, trafiłam do firmy zajmującej się projektowaniem i tworzeniem biżuterii dla wielu międzynarodowych marek sieciowych. Tam właśnie rozbudziłam swoją pasję do biżuterii i szybko odkryłam, że jest to coś, z czym chcę wiązać swoją przyszłość. Po prawie 8 latach spędzonych za granicą, zdecydowałam się na powrót do Polski. Zauważyłam, że branża modowa bardzo prężnie się tu rozwija i chciałam w tym uczestniczyć. Choć życie w Londynie było ekscytujące i barwne, to poczułam potrzebę bycia bliżej rodziny i przyjaciół. Postanowiłam więc wysłać CV do jednej z marek modowych i zapytać, czy nie potrzebują projektantki biżuterii (bo tym właśnie nadal chciałam się zajmować). Udało się i tym oto sposobem prawie 3 lata temu przeprowadziłam się do Krakowa i rozpoczęłam pracę w dziale akcesoriów, gdzie pracuję nadal i jestem odpowiedzialna za kolekcje nie tylko biżuterii, ale i zegarków, okularów czy rękawiczek. 

 

 

A gdzie się poznałyście?

Aga: W pracy, niecałe 3 lata temu. Zabawne jest to, że nasze pierwsze spotkanie miało miejsce podczas rozmowy kwalifikacyjnej Olivki. Byłam w zespole rekrutujących ją osób.

Olivka: Pamiętam dokładnie moją rozmowę z siostrą zaraz po tej rekrutacji. Powiedziałam wtedy, że na rozmowie była jedna dziewczyna, z którą myślę, że się zakumpluję ‒ i była to właśnie Aga.

Aga: Jednak nie od razu się zakumplowałyśmy, ponieważ każda z nas pracuje w innym dziale i na co dzień niemal nie widujemy się w pracy. Ja chodziłam wtedy na zajęcia sportowe z MMA, wykruszyła mi się koleżanka i spontanicznie zapytałam dziewczyn z działu akcesoriów, czy któraś z nich nie miałaby ochoty trochę powyżywać się na macie. Tak też zaczęłyśmy chodzić na zajęcia i się przyjaźnić, od tamtej pory spotykamy się niemal codziennie. 

Kiedy i jak pojawił się pomysł na wspólną markę?

Olivka: Myślę, że stworzenie własnej marki to marzenie większości młodych projektantów. U mnie pomysł zakiełkował w Londynie, podczas pracy nad projektowaniem biżuterii. Poczułam, że jest to coś, co kocham robić i co mnie dobrze wyraża. Zawsze lubiłam nosić dużo różnej biżuterii, koleżanki wiedziały, że mogą się do mnie zgłosić po jakieś błyskotki, a jak się później okazało, projektowanie też wychodziło mi całkiem dobrze. Oczywiście od pomysłu do realizacji była jeszcze długa droga. Nosiłam się z tym zamiarem jakiś czas. Zależało mi na tym, aby marka nie była podobna do innych na rynku i żeby miała symboliczne znaczenie. Po powrocie do Polski zauważyłam, że jest miejsce na stworzenie marki biżuteryjnej, która będzie hołdowała kobiecości i wyróżniała się odważnymi, niecodziennymi projektami. Miałam już nazwę, ale chciałam również znaleźć kogoś, z kim będę mogła to współtworzyć, dzielić się pomysłami i kreatywnie dopełniać. Wiedziałam, że Aga będzie idealną osobą, ponieważ świetnie się rozumiemy nie tylko jako przyjaciółki, ale także pod względem zawodowym. Bardzo cenię sobie jej wyczucie stylu i wrażliwość. Zaczęłam jej więc o tym pomyśle opowiadać, no i się udało ‒ zgodziła się. Tym samym miałyśmy wszystkie elementy składowe do stworzenia Golden Rules.

 

 

 

 

 

A jak powstała nazwa?

Olivka: Już od dłuższego czasu w moim życiu bardzo ważne jest dla mnie słowo balans. Było to hasło przewodnie mojej kolekcji dyplomowej i coś, co zarówno z teoretycznego, jak i projektowego punktu widzenia towarzyszy mi na co dzień. Staram się nieustannie dążyć do życiowej równowagi. Tworząc nazwę marki, zależało mi na tym, aby było to z jednej strony coś znajomego, a z drugiej, aby też dobrze wyrażało ducha marki i oczywiście kojarzyło się z biżuterią. Słowo, które cały czas miałam z tyłu głowy, to właśnie równowaga. Zależało mi również na tym, aby nazwa zawierała w sobie coś „złotego”. Wtedy pomyślałam o złotej regule etycznej. Bardzo podoba mi się jej założenie: „Traktuj innych tak, jak sam chcesz być traktowany”. W dzisiejszych czasach dużo jest niezdrowej konkurencji, nierównego traktowania, wykorzystywania i hejtu. Ja nie mam na to zgody i chciałam, aby marka reprezentowała inne podejście. Takie, z którego jestem dumna i w które wierzę w stu procentach. Również zasada złotego środka jest mi bardzo bliska. Umiar we wszystkim, niepopadanie w skrajności, wyważenie pomiędzy granicami a wolnością, pomiędzy dawaniem innym a dbaniem o siebie samego, pomiędzy pracą a odpoczynkiem. Jest to zasada, która może działać w każdym aspekcie naszego życia i jest poniekąd kluczem do szczęścia. I z tego właśnie połączenia powstała nazwa Golden Rules.

Jaki był pomysł na markę, jakie było wasze wyobrażenie?

Aga: Jednym z naszych głównych założeń było to, aby marka hołdowała kobiecości. Złota zasada etyczna była nam bardzo bliska, ale jako że chciałyśmy również przekazać nasze wartości i zainspirować kobiety, stworzyłyśmy nasze własne złote zasady. 

Olivka: W ten sposób powstała marka biżuteryjna, która ma dla nas przede wszystkim symboliczne znaczenie i wyraża nasze świeże spojrzenie na kobiecość. Golden Rules to my i nasz styl życia, to wiara w dobrą energię i pozytywne nastawienie, które może przenosić góry. Kierując się swoimi „złotymi”, życiowymi zasadami, postanowiłyśmy stworzyć nasze „brand manifesto”: 

  • Przede wszystkim balans. Tylko ty wiesz, co jest dla ciebie najlepsze. Życiowa równowaga to coś, co trzyma nas na powierzchni i pozwala nam osiągać cele, ale nie kosztem nas samych.
  • Każda z nas jest inna i niepowtarzalna i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze!
  • Bycie perfekcyjną jest przereklamowane. Kobiecość jest wielowymiarowa, nie musisz być zawsze idealna.
  • Życzliwość jest fajna! Dbaj o siebie, innych ludzi i naszą planetę. Traktuj ich tak, jak sama chciałabyś być traktowana.
  • Życie jest zbyt krótkie, żeby brać je na poważnie, korzystaj z niego i baw się 😉

„You are Golden and never forget it”

 

 

Czy macie jakiś podział ról? 

Olivka: Za nami dopiero pierwsza kolekcja, ale udało się nam wypracować system działania, który jak na razie się sprawdza. Najpierw szukamy inspiracji, mogą to być naprawdę różne rzeczy ‒ obrazy, hasła, cytaty, piękne zdjęcia, design ‒ ale także wszystko to, co nas zachwyca i otacza na co dzień. Może to być różowe niebo podczas zachodu słońca czy niecodzienny przedmiot przywieziony z wakacji. 

Aga: Jeżeli chodzi o podział ról, to oczywiście są rzeczy, które robimy wspólnie, oraz takie, które wykonujemy osobno, chociaż i tak staramy się na każdym etapie ustalać wszystko razem. Na pewno wspólnie szukamy inspiracji do kolekcji. Olivia zajmuje się projektowaniem, kontaktem z wykonawcami, dostawcami oraz szukaniem materiałów do kolekcji. Ja zajmuję się sklepem, realizacją zamówień i wysyłką, prowadzeniem kanałów social media, sesjami. 

Jak powstawała wasza kolekcja?

Olivka: Mnie przy samym projektowaniu biżuterii inspirują zarówno założenia teoretyczne, jak i forma czy kształt. Lubię też biżuterię vintage. Znajduję w niej ciekawe wzory i faktury, które potem interpretuję po swojemu. Punktem wyjściowym jednak zawsze jest teoretyczne założenie i to, co chcę tą kolekcją przekazać. Dopiero później pojawia się forma.

Aga: Tak też powstała kolekcja Orenda, gdzie najpierw zainspirowało nas samo hasło. Potem szperałyśmy za różnymi, inspirującymi rzeczami, ustaliłyśmy, ile projektów powstanie, choć ostatecznie jest ich więcej. Następnie Olivia zabrała się za projektowanie kolekcji. 

Jak wygląda proces od projektu do gotowego produktu?

Olivka: W naszej produkcji wykorzystałyśmy zarówno nowoczesne technologie (np. wydruki 3D), jak i tradycyjne metody wyrobnicze, tak aby uzyskać jak najlepszy efekt i zachować równowagę również w tym aspekcie. Najpierw stworzyłam projekty 2D w Photoshopie. Jest to moje ulubione narzędzie pracy, jeśli chodzi o projektowanie. Następnie powstały wizualizacje 3D. Po kilku konsultacjach i poprawkach można było stworzyć wydruki z żywicy na drukarce 3D, które następnie przekazałyśmy do pracowni jubilerskiej, gdzie zostały zatopione w specjalnej gumie. Tak powstały formy, do których następnie można było wtryskiwać wosk, aby dany model powielać. Modele woskowe następnie zalewane są gipsem i wypiekane w piecu. Wtedy powstaje forma gipsowa, którą w specjalnej odlewarce napełnia się metalem i tak gotowy jest już właściwy odlew ze srebra próby 925, które jest bazą każdego z naszych modeli. Następnie modele są polerowane, składane oraz obrabiane ręcznie. Z uwagi na to, że wiele z naszych projektów posiada nieregularne perły, drobne kamyczki, dyski z chryzokoli czy trudne łączenia łańcuszków, to etap składania i wykańczania ręcznego oraz osadzania kamieni jest bardzo praco i czasochłonny. Końcowym etapem jest pokrycie modeli warstwą 24-karatowego złota. Mamy szczęście pracować z bardzo doświadczonym zespołem jubilerów, który świetnie radzi sobie z wyzwaniami, które przed nim stawiamy, i dba o każdy szczegół i jakość produktu.

Aga: Wybór elementów ozdobnych nie był przypadkowy. Chciałyśmy, aby pasowały do zamysłu kolekcji i miały swoje znaczenie, dlatego wybrałyśmy np. chryzokolę w kwarcu, która symbolizuje moc kobiecej energii. Pomaga odzyskać spokój ducha i jasność umysłu. Odpowiada za uczucia i wewnętrzną mądrość. 

Olivka: Perły, których użyłyśmy, to barokowe perły słodkowodne. Mają niepowtarzalne, nieregularne kształty i ciekawe kolory (użyłyśmy m.in. barwionej srebrnej perły). Również one mają swoje znaczenie, są symbolem piękna i elegancji. Pogłębiają naszą samoakceptację i poczucie własnej wartości. Niebieskie nanokamyczki wybrałyśmy ze względu na głęboki, niebiesko-zielony odcień, który nie tylko jest częścią identyfikacji wizualnej naszej marki, ale również ma swoją symbolikę. Z jednej strony uspokaja, wycisza, z drugiej wydobywa naszą kreatywność i stymuluje do pracy. Jest to kolor symbolizujący harmonię i wewnętrzny spokój, ale i energię oraz świeżość umysłu.

 

 

 

Które projekty są waszymi ulubionymi?

Aga: Trudno wybrać, bo uwielbiam wszystkie, jednak najczęściej noszę naszyjnik Karme Moon z zielonym kamieniem. Jest moim amuletem na szczęście. Bardzo lubię odcień chryzokoli w kwarcu. Zawsze byłam wielką fanką pierścionków i sygnetów. Noszę po kilka na jednej dłoni, więc pierścionki Sao Moon i Karme Moon to moi faworyci. 

Olivka: Jestem związana z powstaniem każdego z projektów, dlatego do każdego mam słabość. Jeśli miałabym jednak wybrać, to byłyby to chyba kolczyki Laelia. Łączą w sobie ciekawe elementy ‒ niebieskie nanokamyczki, barokowe perły oraz żłobienia w stylu vintage. Lubię też wszystkie modele z dyskami z chryzokoli ze względu na jej symbolikę. To kamień symbolizujący moc kobiecej energii. Natomiast okrągła, kobieca buzia księżyca w sygnecie Sao Moon niesamowicie mnie rozczula. 

Czy macie jakąś biżuterię, którą nosicie od lat?

Aga: Mam taki jeden pierścionek, który kiedyś nosiła moja mama, a następnie podarowała go mi. Jest złoty z zielonym kamieniem i zdecydowanie vintage. 

Olivka: Ja lubię duże, odważne formy, w szczególności kolczyki. Lubię też bawić się, łączyć, dlatego często zmieniam biżuterię. Chyba nie mam takiej rzeczy, którą noszę niezmiennie od lat. Mam kilka modeli zaprojektowanych przez siebie jeszcze w pierwszej pracy, które czasem zakładam. Przypominają o tym, jak zaczęła się moja przygoda z projektowaniem biżuterii.

Jak prowadzi się markę dwóm dziewczynom?

Aga: Prowadzenie firmy nie jest łatwe. Poza przyjemnymi etapami (jak powstawanie kolekcji) trzeba się zmierzyć z bardzo przyziemnymi rzeczami, jak sprawy biurowe, opłaty, urzędy, planowanie, jak rozdysponować pieniądze, w co zainwestować. Przede wszystkim trzeba sobie ufać. Całe szczęście żadna z nas nie jest osobą konfliktową i jeśli pojawia się jakiś problem, zawsze staramy się dojść do porozumienia, ustalić sposób działania, rozwikłać problem. Każda z nas jest inna, ale chyba fajnie się uzupełniamy.

Olivka: Fajne jest to, że mimo iż mamy bardzo różne charaktery i podejście do pewnych spraw, to jeśli chodzi o poczucie estetyki, świetnie się zgadzamy. Chyba jeszcze nie zdarzyło się nam, żeby któryś projekt, zdjęcie czy moodboard jednej z nas się podobał, a drugiej nie. Nasze style świetnie się ze sobą łączą i tworzą nową, ciekawą według mnie całość. 

A co lubicie porabiać, kiedy nie pracujecie?

Aga: Wiele do szczęścia mi nie trzeba. Lubię Kraków, życie toczy się tu powoli. Uwielbiam filmy i staram się przynajmniej raz w tygodniu odwiedzać jedno z naszych studyjnych kin. Wiosną i latem obowiązkowo rower i niedzielne spotkania na kawie z przyjaciółmi w ulubionej knajpie. Dużo czasu spędzam na działce, gdzie dominuje klimat zdecydowanie mało miejski.

Olivka: Kiedy czasu jest więcej, bardzo lubię podróżować. Uwielbiam też gotować, daje mi to dużo radości i odpręża (jest to dziedzina, w które spełniam się kreatywnie poza projektowaniem). Jestem aktywna, lubię treningi siłowe, ale dbam też o swoje wnętrze i równowagę przez medytację. Cieszą mnie małe rzeczy jak zapach świeżo skoszonej trawy. Kocham letnie spacery po Kazimierzu, spotkania z przyjaciółmi, wyjścia na kawę czy wino. 

Aga: Odkąd prowadzimy firmę, czasu wolnego jest znacznie mniej. W tygodniu pracujemy codziennie po 8 godzin w naszych etatowych pracach. Po 16 zwykle spotykamy się, żeby omówić nasze bieżące sprawy, i właściwie większość dni kończymy o 21. Więc na przyjemności zostają nam weekendy. 

Olivka: Mimo że dużo czasu poświęcamy na pracę nad Golden Rules, sprawia nam to ogromną radość i zawsze nagradzamy się za dobrze wykonaną pracę. Podczas każdego spotkania pamiętamy o małych przyjemnościach i o tym, żeby czasem się pośmiać i odprężyć.