Berenika Kowalska: Abstrakcja w sztuce jest jak tworzenie świata

Berenika Kowalska:

Abstrakcja w sztuce jest jak tworzenie świata

Autor: Aleksandra Koperda
Zdjęcia: Natalia Kapsa
Data: 16.05.2022

W warszawskiej pracowni odwiedzamy artystkę Berenikę Kowalską. „Od dzieciństwa miałam duże zdolności i focus na kolor. Rysowałam, malowałam. Szybko zrozumiałam, że będę zdawać na Akademię Sztuk Pięknych, z czego mama była nie do końca zadowolona. Ubolewałam nad tym, że nie pozwoliła mi iść do liceum plastycznego. Choć później miałam ze strony rodziców spore wsparcie, musiałam trochę walczyć o to, żeby być malarką. Dostałam się na Akademię do Krakowa, co było moim największym marzeniem” – opowiada Berenika, która dyplom przygotowywała w pracowni interdyscyplinarnej prof. Zbigniewa Bajka na Wydziale Malarstwa. Swoje życie artystyczne dzieli na dwa okresy – krakowski i warszawski. Każdy znaczący, jednak zupełnie inny.

Niemal zaraz po dyplomie wyjechałaś do Warszawy. Co cię do tego skłoniło?

Nie chciałam zostać w Krakowie na dłużej. Było mi tam bardzo duszno. Kiedy przeprowadziłam się do stolicy, poczułam, że zaczęłam oddychać. Otworzyły się dla mnie nowe drogi.

Właśnie w Krakowie, podczas studiów zaczęłaś wprowadzać na swoje płótna motywy ludowe i ornamenty.

Kiedy myślę o mojej twórczości, to widzę, że fascynuje mnie duchowość i wszystko, co jest z nią związane. Na Akademii początkowo eksperymentowałam z malarstwem figuratywnym. Jednocześnie studiowałam w Otwartej Pracowni Projektowania Mody, interesowałam się tkaninami ludowymi, ornamentyką, haftami. Pamiętałam kilimy wiszące w domu prababci, opowieści cioci o tradycyjnych obrzędach, rytuałach. To znalazło odbicie na obrazach. Pojawiały się nawiązania do religijności, Bożego Ciała, pogrzebu, pierwszej komunii, wesela. Po jakimś czasie odeszłam od ludowości, ale ornamenty pozostały. Przełożyłam je na coś zupełnie innego. Zaczęłam malować wnętrza. To był mój dyplom, który dotyczył tematu kolekcjonowania i kontrolowania świata. Na obrazach pojawiały się wnętrza, które zamiast mebli, przedmiotów były całe w ornamentach. W pewnym momencie moje płótna się zmieniły, obiekty zaczęły latać, pojawił się chaos.

Kolejnym, ważnym i przejściowym cyklem, był dla mnie cykl z czarnymi obrazami. Opowiadał o lustrach, które nie odbijają, o braku tożsamości. O tym, że chcesz się przejrzeć w lustrze, ale nic tam nie widzisz, o dekonstrukcji siebie, swojego ja. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem w pułapce tych ornamentów, że czuję się jak w klatce. Nie mogłam się od nich uwolnić i nic mnie w moim malarstwie nie zaskakiwało. Szczegółowo projektowałam te obrazy. Wszystko sobie rozrysowywałam, wiedziałam dokładnie, kiedy skończyć, ich malowanie było strasznie pracochłonne. Czułam się uwięziona również artystycznie. Mój styl zaczął być rozpoznawalny, obrazy dobrze się sprzedawały. Musiałam podjąć decyzję, czy zostaję przy tym, co znam, czy przełamuję się, zmieniam i zaczynam całkowicie od zera. Wybrałam drugą opcję, co nie było łatwe. Galerie, które wcześniej sprzedawały moje prace, przestały ze mną współpracować.

Ten przełomowy cykl powstawał już po studiach, w Warszawie.

To był pierwszy cykl po dyplomie. Czułam, że jestem już w innym miejscu, a nadal robię stare, „krakowskie” rzeczy. Było to poniekąd związane z moim stanem psychicznym, przeżywałam pewien rodzaj żałoby. Ale też czułam, że jakiś etap się kończy, a bardzo boję się zrobić krok naprzód. I wtedy przyszedł czas, kiedy nie malowałam co najmniej pół roku. Myślałam „Co ja mam robić?”. Czułam, że muszę malować, bo tylko to umiem. Ale to malarstwo było dla mnie męką. Chciałam uwolnić się od takiego myślenia. Nie cieszyłam się, kiedy przychodziłam do pracowni, był to dla mnie przykry obowiązek. Dałam sobie czas, odpuściłam całkowicie. Wtedy czytałam dużo książek o malarzach, sporo o abstrakcjonistach. Syciłam się tymi treściami. Wtedy już wiedziałam, że nie mogę wrócić do „starego”, a nie miałam odwagi malować „nowego”. Ale pomyślałam, że zawsze marzyłam o tym, żeby malować abstrakcję. I to był ten moment. W końcu się odważyłam. Kiedy zaczęłam znowu malować, to poczułam radość.

 

Dlaczego abstrakcja?

Abstrakcja jest dla mnie tym, co jest w sztuce najciekawsze, bo to jest tworzenie świata, którego nie ma. A ja cały czas odmalowywłam to, co jest, rzeczywistość. Tylko ją trochę zmieniam. W abstrakcji światy rodzą się spontanicznie. Ja sobie rysuję zamysł, formę, ale obraz mnie sam prowadzi i on się zmienia często w malowaniu sto razy. Jest w tym duża wolność. Tracę kontrolę, którą chciałam mieć w ornamentach. I przyszła ta chwila, że chciałam już zacząć, byłam gotowa.

Przełomem była sytuacja podczas mojego pobytu w Paryżu. Odwiedzałam wystawę Picassa w Palais de Tokyo i w pierwszej sali pokazywano wypowiedzi współczesnych artystów, którzy opowiadają, za co go cenią. Większość z nich mówiła, że był odważny, że zmieniał style. Pamiętam, kiedy tam stałam i ten przekaz do mnie trafił. Wróciłam i zaczęłam malować. Wtedy zmienił mi się też format płócien na dużo większe. Przede wszystkim jednak zmieniła się paleta, bo wyszłam z tej ciemności i zaczęłam malować białe i żółte obrazy.

Krakowski okres nie był moim najulubieńszym okresem w życiu i w malarstwie. Staram się jednak myśleć, że był po coś. Malowałam to, co wtedy czułam i to było prawdziwe, nie było w tym oszukiwania. Malarstwa nie da się oszukać. Ale nie chciałabym do tego wracać, to są dla mnie drzwi zamknięte. W tamtych obrazach było bardzo dużo geometrii, linii prostych. Myślę, że teraz maluję tak bardzo organicznie dlatego, że mam pewien lęk, figury kojarzą mi się z czymś sztywnym, zamkniętym. Organiczność jest lekka, nieopanowana, spontaniczna i miękka. 

 

 

bez tytułu, olej na płótnie, 140×80 cm, 2022

bez tytułu, olej na płótnie, 130×100 cm, 2022

Jak pracujesz teraz? Masz pewne rytuały, określony czas w pracowni?

Staram się nie narzucać sobie ograniczeń. Poza pracą nad swoją twórczością trzy dni w tygodniu prowadzę zajęcia z malarstwa. W pozostałe dni jestem tu. Dzięki temu, że prowadzę te zajęcia, lepiej mi się maluje, bardziej systematycznie. Wcześniej wiedziałam, że mogę przyjść tu każdego dnia, więc bywało tak, że nie przychodziłam żadnego.

Zazwyczaj pracuję nad jednym obrazem, czasami zdarza mi się nad dwoma. Kiedy na przykład jeden musi przeschnąć i biorę się za kolejny, żeby nie tracić czasu. Ale lubię tak skupić się na jednym. Kiedyś malowałam tylko w ciszy, potem tylko z muzyką, a teraz lubię słuchać treści. Czuję, że przez to, że coś jest interesujące, wkręcam się w tekst, to łatwiej mi się skupić na malowaniu. Jestem w jakiejś takiej uważności. Najbardziej lubię być tu wczesnym rankiem albo późnym wieczorem. 

 

Pracownię dzielisz z trójką artystów, czy to dla ciebie dobre rozwiązanie?

Najbardziej to jednak lubię w pracowni samotność. Współdzielę to miejsce, ale najczęściej jest tak, że się mijamy. Chyba nigdy nie spotkaliśmy się tu we czwórkę. Na samodzielną pracownię po prostu mnie nie stać, a dodatkowo bardzo lubię bardzo tę przestrzeń. Pracuję tu już niemal 10 lat. A kiedy ktoś na chwilę wpadnie i pomalujemy razem, wypijemy kawę, to też jest fajnie. 

 

Jakie uczucie towarzyszy ci, kiedy skończysz obraz? 

Kocham ten stan, czuję się jakbym urodziła świat i mam wtedy ochotę celebrować. 

 

Co oprócz malowania daje ci możliwość oderwania się od rzeczywistości?

Duchowość i medytacja. Przez pewien czas praktykowałam buddyzm, a trzy lata temu nawróciłam się na chrześcijaństwo, ale z dużym poszanowaniem tego, co wyniosłam z buddyzmu. To jest ważna kwestia w moim życiu. Daje mi dużo harmonii i akceptacji.

Ale ważne są dla mnie również spotkania z ludźmi, lubię też uczyć. W pracowni jestem sama z myślami i z obrazem, by po pracy skupiać się na ludziach. 

bez tytułu, olej na płótnie, 120×150 cm, 2021

bez tytułu, olej na płótnie, 130×150 cm, 2021

Berenika Kowalska – ur. w 1989 r. w Lublinie. Absolwentka Wydziału Malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W 2010 r. studiowała na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni Leona Tarasewicza, w ramach wymiany międzyuczelnianej MOST. W 2011 r. ukończyła studia w międzywydziałowej Otwartej Pracowni Projektowania Mody.