Odwiedziny. Kolekcja MOCAK-u: Paweł Susid

„Czy ja zwariowałem, czy to wy się dziwnie zachowujecie?” – najprawdopodobniej to zdanie, które wpadło do głowy artyście Pawłowi Susidowi niedługo przed tym, zanim go odwiedziliśmy, trafi na płótno, tak jak dziesiątki innych myśli przez lata jego działalności artystycznej. 

Paweł Susid – malarz, rysownik, pedagog, w swych pracach trafnie i ironicznie komentuje rzeczywistość. Robi to wprost, łącząc geometryczne formy z tekstem, wierząc w inteligencję, umiejętność łączenia faktów i znajomość kontekstów odbiorcy. Jak mówi, dorastał w czasach, w których władze Polski Ludowej walczyły z analfabetyzmem, więc to słowo pisane postanowił wykorzystać, by przekazać treść, by móc wypowiedzieć się o wszystkim, o czym ma chęć, nad formą dzieła pracując później. I tak maluje – pisząc o polityce, religii, sztuce, seksie, człowieku, korzystając z własnych przemyśleń, zasłyszanych czy przeczytanych kwestii. Raz nas strofuje: gdy na obrazie z wizerunkiem oka pisze: „coś dawno nie widziałam cię na wystawie sztuki nowoczesnej” (2001), raz skłania do refleksji nad tym, czym jest malarstwo, jak w pracy maluję obrazy nawet drugi raz, jeśli są ładne (1987), raz malując gwiazdę Dawida, krzyż i półksiężyc z napisem „niektóre, dawne formy do ciastek” (1990) każe się zastanowić nad tym, jak łatwo można uformować człowieka. 

Paweł Susid dorastał w Warszawie, w 1978 roku ukończył Wydział Malarstwa na tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Był to czas, kiedy w Niemczech powstała grupa malarzy określanych jako „nowi dzicy”, których cechowało odrzucenie pop-artu, chęć powrotu do sztuki w tradycyjnym znaczeniu, konkretnie do niemieckiego ekspresjonizmu. W Polsce nurt ten przyjął nazwę Nowa Ekspresja. Choć pierwsze prace Susida mogły malarsko wydawać się tej fali bliskie, szybko zaczęły wyróżniać się geometrią i zwartą kompozycją. Teksty z szablonów, mocne kolory, proste formy to to, co charakteryzuje jego twórczość do dziś.

Przez ostatnie kilkadziesiąt lat pozostaje pan wierny łączeniu tekstu z obrazem. Czy tak było od samego początku pana twórczości?

Pierwszy rok na studiach to standardowe akty, malowanie z natury. Pamiętam, że już wtedy na obrazach odręcznie dopisywałem tytuły. To były pierwsze próby. Ale ten proces był dość długi. Szukałem dla siebie miejsca. Już po Akademii kupiłem szablony i to je zacząłem stosować. Pierwsza wystawa, na której pokazałem „desenie owocowo-warzywne” była z napisami z tych właśnie szablonów. Moje prace zmieniały się wraz z silniejszym zainteresowaniem sztuką awangardową, konstruktywizmem rosyjskim. Początkowo malowałem na dużych planszach papieru. Były to formy komiksu, opowieści o malowaniu, życiu, sytuacji politycznej. Po istotnym wydarzeniu w moim życiu, kiedy to moja pracownia uległa zniszczeniu w trakcie pożaru, w mojej twórczości nastąpiła zmiana. Postanowiłem wtedy przejść na małe formaty, które łatwiej przechowywać, a w razie potrzeby można je przenieść na większe płótna. Kiedy skondensowałem rozmiar, musiałem zmienić i formę, którą nazwałem „lekką geometrią”. Po drodze zmian było sporo, bo minęło niemal pół wieku, zmieniał się mój gust plastyczny. Dziś często używam prostych form – pasów, czystego koloru na całym blejtramie.

Na rzecz szablonów zrezygnował pan z pisania ręką. Dlaczego?

Pismo odręczne musi mieć jakąś formę, w przypadku użycia szablonu jestem zwolniony z odpowiedzialności. Próbowałem na pierwszych obrazach, ale szybko zrezygnowałem. Szablony dają mi pewien dystans, poczucie anonimowości.

By przekazać treść, poszukuje pan odpowiedniej formy. Korzysta pan ze znaków i barw, by jak najbardziej uprościć przekaz.

Forma obrazów wynika z treści. Doszedłem do wniosku, że każdy obraz ma jakąś treść, nawet abstrakcyjny, a tym, co starzeje się najszybciej, jest forma. Forma obrazu mówi o czasach, o dyspucie w sztuce, dzieła są nierozerwalnie związane z epoką, w której powstają. Ja treść wprowadzam bezpośrednio za pomocą słów, a forma pozwala mi ją trafniej wizualizować.

W przypadku wcześniejszych płócien forma z treścią ze sobą rozmawiały. Czasami posługiwałem się gotowymi symbolami. Swojego czasu malowałem mapy polityczne, głównie Afryki, bo one często – wyznaczane przez kolonizatorów – powstawały przy użyciu linijki. Uznałem, że jest to gest, który raz został wykonany i ja mogę go powtórzyć. Decydującym momentem było dla mnie odejście od figuracji. Upraszczałem formy, a nawet gdy sięgałem po kształt związany z przedstawianiem, był on bardzo oszczędny.

Innego rodzaju działaniem jest podjęcie się tworzenia „alfabetów barwnych”. Pod litery występujące w słowach podkładam kolory. Poszczególne plamy kolorów występują po sobie tak jak litery w alfabecie. Te obrazy spełniają odwrotną funkcję, to one mi pokazują zestawienia barw, przypadek tworzy kompozycje. Nastąpił odwrotny proces: wcześniej zastanawiałem się nad kompozycją, a tu zależnie od użytych słów wychodzi obraz.

PONIEWAŻ POLITYCY NAS ZAWIEDLI, MUSIELIŚMY WZIĄĆ SPRAWY W SWOJE RĘCE, 2018, praca prezentowana na wystawie Polityka w sztuce w MOCAK-u

bez tytułu, 2001, akryl, płótno

Zdania, które pojawiają się na obrazach, to teksty pana autorstwa, ale nie tylko.

Początkowo były to wyłącznie moje myśli. Związane z życiem codziennym, polityką, tym co się dzieje na świecie, z moim własnym rozwojem, doświadczeniami. Mam zwyczaj notowania obserwacji. Jednak jeśli coś przeczytałem, czy usłyszałem, bardzo mi się spodobało i wykorzystałem to w pracy, najczęściej brałem to w cudzysłów, by pokazać, że jest to cytat. Nie mam do tych swoich słów zbytniego sentymentu, chciałbym, by sprawiały wrażenie, że pochodzą z potocznej mowy, z języka codziennego. Możliwe, że ktoś powiedział to już pierwszy i wcześniej wiele, wiele razy. 

Niejednokrotnie maluje pan ten sam motyw dwa razy, nieznacznie go zmieniając, czasem korzysta pan z dorobku innych artystów, przerabiając go na nowo. Sięgał pan np. do Kazimierza Malewicza.

Było to związane z doświadczeniem pracy w szkole. Kiedy prezentowałem dzieciom obraz Malewicza Czarny kwadrat na białym tle, śmiały się, mówiąc „O rany, jak to łatwo namalować!”. Spytały też, ile to może kosztować. Odpowiedziałem, że dzieło jest bezcenne, stwierdziły więc, że będą malować tylko czarne kwadraty. Namalowałem więc obraz maluję obrazy drugi raz, jeśli są ładne. Teraz pracując ze studentami na Akademii, widzę, jak często odnoszą się do tego obrazu w swojej twórczości. Ta refleksja dotyczyła też moich innych obrazów, które albo przenosiłem na większe formaty, albo w miejsca w przestrzeni publicznej. 

Namalowałem np. obraz „coś dawno nie widziałam cię na wystawie sztuki nowoczesnej” z błękitnym okiem. Po tym, jak obraz kupiła Zachęta, namalowałem drugi z piwnym okiem. Ta praca związana była z refleksją dotyczącą małego zainteresowania sztuką współczesną, powodem jej ponownego namalowania było utwierdzenie się w przekonaniu, że wprowadzając tę treść kolejny raz, sztuka współczesna staje się bardziej dostępna. Gdy ktoś zarzuca mi, że maluję ten sam obraz dwa razy, usprawiedliwiam się, mówiąc, że to zupełnie nowa kompozycja.

Pana prace wypełnione słowami i symbolami często, w zależności od poglądów czy zorientowania w świecie, można interpretować różnie. Przez lata i kolejne ekipy rządzące udawało się panu jednak tworzyć bez kompromisów. Dopiero ostatnio, w 2020 roku wystawa „Jutro będzie lepiej. Myśli artysty w czasach pandemii”, która miała odbyć się w przestrzeni Teatru Wielkiego Opery Narodowej, została zdemontowana zaraz przed jej otwarciem. Jak się pan z tym ma?

To był pierwszy taki przypadek w mojej karierze. Sam od 1984 do 1992 roku prowadziłem Galerię Młodych przy KMPiK „Bielany” i tylko raz spotkałem się z cenzurą. Dyrektorka instytucji, kiedy nie spodobało się jej jedno z dzieł, które miało zostać wystawione, wezwała panią cenzor, która przyszła i powiedziała, że w galerii artystycznej nie będzie się niczego czepiała. Dziś, w innym systemie doczekałem się czegoś takiego. Było mi przykro, tym bardziej że byłem bardzo zadowolony z ekspozycji, która powstała. Na wybranych obrazach zgodnie ze swoim założeniem zająłem się również polityką, wierzeniami.

Ta sytuacja uświadomiła mi, że niektórzy słowa biorą bardzo na poważnie. Nie każdy musi się zgadzać z moimi poglądami, jednak zabranianie dyskusji na ten temat to duży błąd. To, co dziś się dzieje na świecie, to, co nas otacza, często wygląda na działania szaleńców. Żaden obraz nie może konkurować z tym repertuarem szaleństw. Czy można łatwo zwariować, kiedy świat wokół jest dziwaczny?

bez tytułu, 1990, olej, akryl, płótno

bez tytułu [Prezydent był osobą dobrze znaną policji, zestaw kolorów nr 96], 2008, praca prezentowana na wystawiePolityka w sztuce w MOCAK-u
bez tytułu [Zawsze znajdzie się ktoś o innych poglądach, problem w tym co z nim zrobić, nr 115], 2022, praca prezentowana na wystawie Polityka w sztuce w MOCAK-u

bez tytułu, 1985, akryl, ołówek, płótno

plakat do wystawy, która się nie odbyła
bez tytułu [Co mam do powiedzenia z łatwością może być użyte przeciwko mnie, zestaw kolorów nr 41], 2013, praca prezentowana na wystawie Polityka w sztuce w MOCAK-u

Paweł Susid – ur. 1952, malarz, rysownik, projektant, pedagog. W latach 1973–1978 studiował na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyplom uzyskał w pracowni prof. Tadeusza Dominika, aneks z litografii w pracowni prof. Mariana Rojewskiego. W latach 1984–1992 prowadził Galerię Młodych przy KMPiK „Bielany” w Warszawie. Od 2009 roku jest adiunktem na macierzystej uczelni w pracowni przestrzeni malarskiej na Wydziale Sztuki Mediów i Scenografii. Jego prace prezentowano na licznych wystawach krajowych i zagranicznych.

Obecnie prace Pawła Susida można oglądać na wystawie Polityka w sztuce w MOCAK-u.

MOCAK znajdziecie w Krakowie (ul. Lipowa 4) oraz w sieci:

www.mocak.pl

www.instagram.com/mocak_krakow/

www.facebook.com/mocakkrakow

www.youtube.com/user/MOCAKkrakow

www.twitter.com/MOCAK_Krakow

www.tiktok.com/@mocak_krakow

 

Przy wsparciu: