DESA Home Today: Magdalena Pilaczyńska

Magdalena Pilaczyńska – graficzka, ilustratorka, projektantka porcelany to kolejna twórczyni, która przygotowała kolekcję dla DESA Home Today. To porcelanowe obiekty z charakterystycznymi dla twórczości Magdy wycinankowymi wzorami. Tym razem jednak zamiast klasycznej bieli pojawia się sporo czerni, jak na trzech wzorach talerzy, które możemy zawiesić na ścianie oraz przedmiotów o mniej użytkowym charakterze, jak porcelanowe kule i totemy.

Choć Magda od lat projektuje ilustracje, plakaty czy identyfikacje wizualne, to właśnie praca z porcelaną ma istotne znaczenie w jej twórczości. Tworzenie projektów w tym materiale zaczęło się w 2013 roku, kiedy to przy współpracy z marką Kristoff Fine Porcelain zaprojektowała dwie kolekcje wzorów „White Breakfast”, za które otrzymała nagrodę Must Have na Łódź Design Festival. I tak w 2015 roku powstał pomysł na tworzenie naczyń dekorowanych autorskimi ilustracjami i markę Look At Me Plates. 

„Zaprojektowałam wtedy pierwsze 12 talerzy. Początkowo założenie było takie, by przerabiać starą porcelanę. Ciekawych egzemplarzy szukałam na targach staroci. Jednak z czasem musiałam wprowadzić i taką produkowaną współcześnie w polskich fabrykach. Do tej pory każdy element wycinam własnoręcznie z kalek i naklejam na porcelanę, później całość idzie do wypału, po którym kalka zmienia kolor, np. z bordowego na złoty”.

Kiedy rozmawiałyśmy kilka lat temu, powiedziałaś, że pewnej zimy siedząc w swoim mieszkaniu, miałaś chwile zwątpienia, czy to, co robisz, ma sens i usłyszałaś od kogoś radę: „Siedź, rób dalej swoje. Wielkie rzeczy powstają w małych pokoikach”. Minęło sporo czasu, w tym samym mieszkaniu na warszawskim Muranowie powstało kilka kolejnych kolekcji. Czy to nadal główne miejsce, w którym pracujesz?

Od wielu lat jestem freelancerem, po przeprowadzce z Poznania do Warszawy pracowałam głównie z domu – sama, co nie zawsze było łatwe. Z jednej strony do pracy potrzebuję ciszy i skupienia, z drugiej potrzeba mi kontaktu z ludźmi. Dlatego po pandemii wróciłam do dzielenia czasu między mieszkanie a biuro coworkingowe. Pandemia była dla mnie stresującym okresem. Twórczo się zamroziłam. Choć, jak się szybko okazało, wtedy ludzie kupowali zaskakująco dużo rzeczy do domów. Na mnie jednak stresujące momenty działają demotywująco. Nastał pewien zastój. Powoli wracałam do formy. W przypadku pandemii nie wchodziło w grę rozwiązanie, które zazwyczaj pomaga mi w takich przypadkach, czyli podróż. Każda podróż, nawet do mało ciekawego, ale innego miejsca, pozwala doświadczyć czegoś nowego. Okres pandemii spowodował też niestety trudności w pozyskiwaniu materiałów, z którymi pracuję. Zamknięto fabrykę porcelany Kristoff, z którą współpracowałam od dłuższego czasu, problematyczne stało się też pozyskiwanie kalek, z których wyklejam wzory. To są takie sytuacje, które uczą tego, że coś się czasami musi skończyć, a ty nie mając wyjścia, zbudujesz na tym coś nowego. 

 

Można powiedzieć, że tak się stało. Powstała kolekcja dla DESA Home. Na zaprojektowanych przedmiotach nadal znajdziemy charakterystyczny dla twojej porcelany odcień różu i czerwieni, a jednak pojawia się i trochę nowości. Jaki był pomysł na kolekcję?

Kiedy zaczęliśmy z Desą rozmawiać o stworzeniu projektów, stwierdziliśmy, że dobrze by było, gdyby wyróżniały się one na tle tego, co stworzyłam do tej pory. Pomyślałam, że od jakiegoś czasu miałam chęć dodać do prac większą ilości czerni. To była dobra okazja. Zdecydowanie jednak chciałam pozostać przy wycinankach, które są bardzo moje. 

 

Jakie dokładnie przedmioty powstały?

Trzy talerze, duża patera na ścianę lub stół, totemy powstałe z połączenia kilku porcelanowych elementów tworzących zupełnie nowe obiekty, kule, totemowe misy, których można używać „dwustronnie”. Powstał również jeden serwis do kawy lub herbaty, ponieważ nie mogłam oprzeć się pokusie wprowadzenia tych wzorów na stricte użytkowe przedmioty. To serwis, którego elementy pochodzą z mojej ukochanej fabryki Kristoff, więc dziś jest totalnie unikatowy.

Naniesione na porcelanę ilustracje z jednej strony są dość abstrakcyjne, nieoczywiste, ale niosą ze sobą emocje. Wzory nawiązują do fantastyki, obiektów kosmicznych, symboli miłości i magii. Miałam tu duże pole do wariacji. Zastosowane wzory to zawsze wypadkowa moich fascynacji ilustracyjnych oraz emocji z czasu, kiedy ilustracje są przygotowywane. Zawsze liczę na to, że ktoś, żyjąc z tymi przedmiotami na co dzień, połączy to, co widzi ze swoimi emocjami. Spodobało mi się zdanie usłyszane w wywiadzie z Tomaszem Raczkiem, który ma swoją teorię interpretacji filmu. Uważa, że to, co widzimy na ekranie, to tylko 50% znaczenia filmu, drugie 50% zawsze dokłada odbiorca. Każdemu towarzyszą inne emocje. Tak chciałabym myśleć o swoich pracach. 

Kolekcję dla Desy zatytułowałam „Horror vacui”. To pochodzący z łaciny termin oznaczający „lęk przed pustką”. Jest to tendencja artystyczna polegająca na wypełnianiu elementami dekoracyjnymi całej przestrzeni obiektu. Taki efekt ma miejsce w tym przypadku, bo lubię, gdy dużo się dzieje. Choć bardziej interesuje mnie filozoficzne znaczenie tego hasła. Arystoteles pisał o „horror vacui” w przyrodzie, o tym, że próżnia nie jest możliwa, bo przyroda przeciwdziała jej w sposób naturalny. Myślę, że lęk przed pustką jest mi bliski, chciałabym wierzyć Arystotelesowi i stąd ta kolekcja.

Chwilę przed pandemią stworzyłaś kolekcję TATOOTABOO. Inspiracją do jej powstania były więzienne tatuaże. 

Z tym pomysłem przyszedł do mnie reżyser Sambor Wilk. Przyznaję, że początkowo byłam nastawiona do tej idei dość sceptycznie. A powstało coś bardzo fajnego i z zupełnie innej bajki niż moja dotychczasowa. Podczas zdjęć do jednej z produkcji Sambora opowiadającej o pracy Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji, po rozmowach z byłymi funkcjonariuszami tego wydziału, narodził się w nim pomysł uwiecznienia wzorów pojawiających się na ciałach więźniów na porcelanie. To, co ostatecznie się na niej znalazło, nie było przełożeniem 1:1 już istniejących tatuaży, a moją ich interpretacją. To była bardzo odświeżająca współpraca. Cały czas szukam nowych inspiracji, a czym dłużej pracujesz z tym samym materiałem, tym trudniej zrobić coś zaskakującego. 

 

Jak powstają twoje projekty? Czy korzystasz ze szkicownika?

Rysuję przede wszystkim w komputerze. Czasami pewne elementy wycinam z papieru, na sucho” przymierzam je na talerzu, a gotowe układy wyciętych kształtów fotografuję. Żeby otrzymać kalkę gotową do wyklejenia na naczyniach, wszystkie elementy muszą być zdigitalizowane. Działam raczej z nożyczkami niż ołówkiem. 

 

Które z projektów są bestsellerami?

Bardzo popularne są syrenki. Jakiś czas temu wypuściłam serię talerzy z krótkimi napisami np. Amore czy Ciao, które dobrze się przyjęły. Każda literka była wycinana przeze mnie ręcznie, więc każdy egzemplarz nieco się różnił. 

 

Współpraca z Desą jest kolejnym projektem, który tworzysz dla kogoś, czy ten rodzaj działania ci odpowiada?

Po projekcie z Samborem zobaczyłam, że bardzo dobrze na moją głowę i na wzory, które powstają, działa, gdy w projekcie jest druga strona, element, który ma jakieś życzenie. To jak w graficznej pracy z klientem, gdzie jest jakieś ograniczenie, nadany kierunek. To prowadzi mnie inną drogą, niż gdybym pracowała solo. Tak było również, gdy przygotowywałam projekty dla sieci hoteli PURO. W przypadku tej kolekcji jest to DESA i życzenie, by kolekcja wyróżniała się na tle moich poprzednich, ale i ja narzuciłam sobie pewne wytyczne. Chciałam stworzyć kolekcję bardziej abstrakcyjną, artystyczną niż użytkową. Takie współprace pozwalają mi ruszyć głową. 

 

Kolekcję Magdy możecie zobaczyć TU.

 

Więcej na Desa Home