Dyrektorki: Dobromiła Błaszczyk – Contemporary Lynx

Wywiad: Michalina Sablik / Zdjęcia: Kachna Baraniewicz

 

Stanowisko: redaktor naczelna magazynu Contemporary Lynx

Poprzednie stanowisko: asystentka w Galerii Starmach

Wiek: 32

Miasto rodzinne: Szczecin

 

Jak wygląda twój przeciętny dzień w pracy?

Dobromiła: Trudno zdefiniować mój przeciętny dzień, ponieważ jako redaktorka magazynu i dyrektorka dwóch organizacji w Londynie i Warszawie bardzo dużo podróżuję – jeżdżę na targi sztuki, festiwale, wystawy. Często jestem w Londynie, gdzie spotykam się z Sylwią Krasoń, z którą współredaguję magazyn. Staram się jednak przez 2 tygodnie w miesiącu pracować stacjonarnie w Warszawie. Nasz magazyn nie ma biura, więc kiedy jestem w Polsce, pracuję w domu. Ale moje biuro może być wszędzie tam, gdzie jest mój komputer, dysk i telefon. Czasem jest nim samolot, pociąg czy kawiarnia. Taką nomadyczną formę ma także nasza organizacja i cała redakcja. Myślę, że współcześnie ten model pracy magazynu o kulturze zdaje egzamin.

 

 

 

Czy masz swoje codzienne rytuały?

Dobromiła: Kiedy jestem w Warszawie, mam swoje rytuały związane z parzeniem i piciem kawy. To jest chwila dla mnie – około 15 do 20 minut ważenia, mielenia i parzenia. Taki stały punkt programu! Moja praca zaczyna się z samego rana, kiedy dzwoni budzik. Codziennie, jeszcze leżąc w łóżku, korzystając z tego, że i tak trzymam już telefon w ręku, przeglądam Twittera. Ostatnio także Instagram stał się bardzo dobrym źródłem informacji. Lubię wiedzieć, co się dzieje od rana!

Czy masz przedmioty, którymi chętnie się otaczasz?

Dobromiła: W biurze/domu lub np. na naszych stoiskach na targach muszę zawsze mieć świeże kwiaty i dobrą kawę. Telefon ze wszystkimi aplikacjami jest moim podstawowym narzędziem pracy i komunikacji. Z Lynxowym teamem jesteśmy cały czas na Skypie i innych komunikatorach. Nie wyobrażam sobie też żadnego wyjazdu bez komputera i power banka.

Na czym polega twoja praca? Już trochę mówiłyśmy o tym, że nie jest to typowa praca za biurkiem.

Dobromiła: Częściowo jest to faktycznie praca przy komputerze: pisanie tekstów, edycja i przygotowywanie magazynu papierowego, komunikacja mailowa oraz cała finansowo-administracyjno-logistyczna praca. Z drugiej strony tworzenie magazynu o sztuce i organizowanie wielu wydarzeń polega głównie na rozmowach z ludźmi. Większość czasu pochłaniają spotkania z artystami, kuratorami, kolekcjonerami, animatorami kultury i firmami/organizacjami współpracującymi lub chcącymi współpracować z nami.

 

 

 

 

 

Co robisz w czasie wolnym?

Dobromiła: Wstyd się przyznać, ale prawie nie mam czasu wolnego (śmiech). Jeśli już uda mi się go wygospodarować, to głównie spędzam go z bliskimi lub czytam książki oraz inne magazyny, ale dwa ostatnie punkty chyba też są częścią mojej pracy (śmiech). Bardzo lubię spacerować. Jednak kiedy wszystko sobie dokładnie podliczę, wychodzi, że pracuję na dwa etaty, bo czasem jest to nawet kilkanaście godzin dziennie, 7 dni w tygodniu.

Jak to się stało, że zaczęłaś zajmować się sztuką?

Dobromiła: Wyniosłam to z domu, ponieważ rodzice często zabierali nas na wystawy, dużo podróżowaliśmy. W liceum byłam w klasie humanistycznej z historią sztuki, brałam udział w olimpiadach. Potem przyszedł czas studiów. Myślałam, że może zwiążę się z uczelnią i zacznę doktorat, ale zafascynowała mnie praca z współcześnie tworzącymi artystami. Od drugiego roku studiów pracowałam w galeriach sztuki i przy festiwalach, a siedmioletnia praca w Galerii Starmach w Krakowie dała mi praktyczną wiedzę o rynku sztuki. Tam też po raz pierwszy zaczęłam pracę z wydawaniem katalogów. Zresztą magazyn “Contemporary Lynx” zaczął powstawać po godzinach, jeszcze kiedy pracowałam w galerii.

Jak właściwie pojawił się pomysł na magazyn?

Dobromiła: Idea anglojęzycznego magazynu o sztuce polskiej pojawiła się w czasie rozmów z Sylwią Krasoń. Pracowałam wtedy, jak już wspomniałam, w prywatnej galerii, a ona w jednej z londyńskich instytucji. W naszej pracy stale doskwierał nam brak materiałów o polskich artystach w języku angielskim. W galerii było to szczególnie odczuwalne, gdy wypożyczałyśmy na zagraniczne wystawy prace klasyków polskiej sztuki, czy prowadziłyśmy rozmowy z kolekcjonerami, próbując przekonać ich do prac konkretnych artystów. Brak materiałów w języku angielskim powodował, że często same musiałyśmy tłumaczyć i pisać artykuły o ich twórczości. Ponadto irytowało nas z Sylwią to, że polska sztuka jest pokazywana jako taka „małpa w zoo”, coś zupełnie nieznanego i  orientalnego – a przynajmniej tak było to postrzegane w polskim środowisku. To wzbudzało nasz sprzeciw. Chciałyśmy pokazać, że polska sztuka współczesna jest elementem światowego obiegu, a artyści jego integralną częścią. Chodziło także o zrobienie kroku w stronę międzynarodowego odbiorcy, o dostarczenie mu podstawowych informacji w języku angielskim. Teraz kuratorzy czy kolekcjonerzy robią research głównie za pośrednictwem internetu i niestety działa taka zasada, że jak Google nie pokazuje na pierwszej stronie informacji o danej osobie, zjawisku itp., to wiele osób się zniechęca i nie szuka dalej, tylko przechodzi do czegoś innego. Dlatego założyłyśmy najpierw bloga, potem organizację, a później zaczęłyśmy wydawać półrocznik papierowy. Chciałyśmy jak najszerzej docierać do odbiorcy zagranicznego poprzez artykuły, spotkania autorskie, networking czy warsztaty. Cały czas staramy się trzymać rękę na pulsie i działać w oparciu o obserwację rynku. Także dzięki nieustannym konsultacjom forma naszego magazynu ulega zmianom.

Co jest twoim największym sukcesem?

Dobromiła: Czasem jak spojrzę wstecz, to ciężko mi uwierzyć w to, że działamy już – albo właśnie zaledwie – 5 lat. Kilka lat temu czytałam wywiad z wydawcami lub właścicielami “L’Officiel” odnośnie do tworzenia kolejnych tytułów. Mówili, iż newralgiczną granicą są pierwsze 3 lata publikowania… Uff, na szczęście to już za nami. A w okresie ogólnie panującego kryzysu wydawniczego paradoksalnie zakres naszej działalności poszerza się. Na pewno sukcesem jest też to, że “Contemporary Lynx” stał się jedynym międzynarodowym magazynem z tej części Europy dystrybuowanym na 4 kontynentach – a od stycznia tego roku wchodzimy z jeszcze większym nakładem do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Nie mówiąc już o tym, że magazyn jest partnerem medialnym i jest prezentowany na wszystkich najważniejszych światowych targach sztuki. Cieszę się zatem, że “Contemporary Lynx” okazał się nie tylko naszym prywatnym marzeniem, ale jest faktycznie potrzebny.

Jakie są twoje marzenia, cele na przyszłość?

Dobromiła: Jeśli wyjawię nasze marzenia, to się nie ziszczą (śmiech)! Samo wydawanie kolejnych numerów magazynu jest już niejako marzeniem. Niestety obserwujemy obecnie, jak wiele wartościowych magazynów i portali kulturalnych upada, zamykają się redakcje szanowanych pism, a poziom czytelnictwa – nie tylko w Polsce – jest przerażająco niski. Często powtarzam to na naszych warsztatach, że jeśli ktoś myśli, że założy pismo i będzie zarabiał kokosy, to bardzo się myli. Wydawanie to przede wszystkim pasja. Ja inaczej nie potrafię żyć.