Filip Rybkowski: Twórczość jest dla mnie sposobem na rozumienie świata

Filip Rybkowski:

Twórczość jest dla mnie sposobem na rozumienie świata

Autor: Aleksandra Koperda
Zdjęcia: Michał Lichtański
Data: 18.07.2022

W krakowskiej pracowni nieopodal Rynku Głównego spotykamy się z artystą Filipem Rybkowskim. Filip w 2015 roku obronił dyplom z malarstwa u prof. Andrzeja Bednarczyka (aneks z fotografii w pracowni dr. Tomáša Agata Błońskiego) na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jednak jego prace szybko zaczęły odbiegać od tradycyjnie rozumianego obrazu malarskiego. Obecnie maluje, tworzy obiekty, rzeźby. Kluczowe miejsce w jego refleksji teoretycznej zajmuje obraz i przynależny mu kontekst kulturowy. Historia ma dla niego charakter plastyczny i uwarunkowany samym obrazem. W najnowszych realizacjach podstawowym wykorzystywanym przez niego narzędziem jest krytyczny akt rekonstrukcji, połączony z namysłem nad politycznością gestu przywracania, utrwalania i konserwacji.

Wspólnie z Michałem Sroką i Michałem Zawadą od 2021 roku prowadzi krakowską Galerię Piana, która koncentruje się na promowaniu najnowszych zjawisk w sztukach wizualnych, ze szczególnym uwzględnieniem krakowskiej sceny artystycznej.

Do Krakowa na studia przyjechałeś ze Szczecina. Czy szybko wiedziałeś, że twoja droga to bycie artystą?

Muszę przyznać, że decyzja o zdawaniu na ASP była niespodziewana i dość późna. Choć aktywność plastyczna towarzyszyła mi od zawsze, malowałem jako dziecko i nastolatek, to nigdy nie traktowałem tego jako pomysłu na życie. Nie chodziłem do liceum plastycznego, przez chwilę miałem pomysł zostania lekarzem. Przez wiele lat uprawiałem też sport, żeglarstwo regatowe. Decyzja pójścia na studia artystyczne podjąłem zaraz przed klasą maturalną. Początkowo wynikała ona z moich osobistych niepowodzeń na innych polach, które zmusiły mnie do weryfikacji wcześniejszych planów. Do egzaminów przygotowywałem się przez rok, zdawałem na ASP w Krakowie i szczęśliwie się dostałem.

Wybrałeś malarstwo, dziś korzystasz z różnych mediów. A jak to było na studiach?

Okres studiów był dla mnie czasem poszukiwań, często radykalnych zmian tego, czym się zajmowałem. Myślę, że przechodziłem klasyczny dla wielu studentów malarstwa proces inspirowania się starymi zdjęciami, poszukiwań w polu abstrakcji. Miałem szczęście uczęszczać do pracowni Andrzeja Bednarczyka, w której zaczynał wtedy asystować Michał Zawada. Tam nie było narzuconych tematów, a program formułowało się samemu. Moją pracownią wolnego wyboru była pracownia fotografii, gdzie realizowałem prace w technice klasycznej fotografii srebrowej, ale i zainteresowałem się samym medium fotograficznym, jego teoretyczną i metaforyczną stroną, nauką o obrazie, antropologią obrazu.

Moje działania rzeźbiarskie zaczęły się pojawiać dopiero po studiach. Czas po ich skończeniu był początkowo czasem wątpliwości, borykania się z tym, jak odnaleźć się jako artysta poza Akademią. Pomogło mi to, że miałem wokół zwartą grupę przyjaciół. Szczęśliwie sporo osób z naszego roku z powodzeniem zajmuje się sztuką. 

Obecnie poniekąd wracam do malarstwa, choć nie w tradycyjnej formie na płótnie. Przewija się to z tworzeniem obiektów rzeźbiarskich, instalacji. 

 

Opowiedz o paru ważnych dla ciebie pracach.

Po studiach tworzyłem w oparciu o wątki związane z materialnością obrazu, które pojawiły się już na dyplomie; poszukiwałem syntezy, prostego, nie do końca przedstawiającego motywu, dzięki któremu będzie mi łatwo opowiedzieć o tym, co mnie interesuje, a w tamtym czasie zastanawiałem się nad wyjątkowością dzieła sztuki, ale i jego nietrwałością, przemianami, jakie przechodzi. Pojawił się wtedy wzór marmuru, motyw imitacji. Ważną dla mnie pracą był Eros Tanatos – dwa proste kształty: jeden przedstawiał wezgłowie łóżka, drugi sarmackiego portretu trumiennego, wyglądające jak marmurowe płyty. Później te wątki zaczęły się rozbudowywać. Prace malarskie robiły się bardziej patchworkowe, w obrębie jednego obrazu łączyłem ze sobą różne techniki i materiały – jedne były imitacjami, drugie były oryginalne. To był moment, kiedy zainteresował mnie motyw rekonstrukcji jako szerszej metafory, motyw przywracania, utrwalania, odtwarzania jako reakcja na zmienność i nieprzewidywalność świata. 

When the Past Form Becomes Future Fantasy, 2019, instalacja wieloelementowa z projekcją, wymiary zmienne

Eros Tanatos, 2016, kreda, klej, plótno i gwasz na desce.

Czy elementy, z których składają się twoje prace, są wytwarzane przez ciebie?

W przypadku większości moich prac metoda twórcza opiera się na wyjściu od pewnego istniejącego fragmentu, czy już istniejącego wizerunku. Wobec pewnego strzępu rzeczywistości, łupiny dopowiadam konfabulującą całość. Materiały, z których buduję obrazy czy obiekty są zazwyczaj znalezione, wygrzebane. 

Teraz zbieractwa jest u mnie trochę mniej, a więcej jest intensywnego myślenia o pracach wobec pomysłów, które mam. Wcześniej często było tak, że rzeczy leżały w pracowni, widziałem je codziennie, zastanawiałem się nad nimi, w końcu przychodził moment, kiedy wiedziałem, w jakim kierunku chcę to dalej pociągnąć. Jeśli na moich obrazach pojawiają się jakieś wątki przedstawiające, to nigdy nie są to moje, od zera tworzone wizerunki, zawsze powielam istniejące w ikonosferze obrazy. 

Humpty dumpty reconstruction to pierwsza praca, w której pojawił się motyw figuratywny namalowany na połupanych fragmentach. Źródłem były grafiki encyklopedyczne przedstawiające ilustracje różnych gatunków jaj. To nie było dla mnie bez znaczenia, jaki motyw wybrałem na tych odłamkach przypominających konserwatorską odkrywkę. 

Pracą z innej serii, która obecnie nabiera nowego kontekstu, jest Studium białej gołębicy, gdzie w szczątkowej formie dwóch fragmentów pojawia się przedstawienie gołębicy pokoju z dziewiętnastowiecznej grafiki. 

Istotna była dla mnie też praca Vase(s). Pod krakowską Halą Targową znalazłem dość brzydki wazon, będący nieudolną imitacją wazy antycznej, który kupiłem za parę złotych. Zarejestrowałem na wysokiej ilości klatek proces jego upadania. Wazon rozbił się na 17 fragmentów. Wcześniej, zanim został rozbity, wykonałem jego silikonowy negatyw. Kolejno rekonstrukcyjną metodą stworzyłem 17 waz, a w każdą z nich jak uświęcającą relikwię wprawiłem jeden kawałek oryginału. W tej pracy interesował mnie motyw rozproszenia obiektu.

 

Jak pracujesz? Czy zaczynasz od szkicu? Czy masz jakieś nawyki?

Staram się nie szkicować. Pracuję bardzo organicznie. Jeśli tworzę obraz, komponuję fragmenty, zastanawiam się nad ich formą, materialnym wykończeniem. Pojawienie się wątków przedstawiających jest ostatnim etapem, wobec powstającej pracy dopełniam ją kontekstualnie. 

Czasem tworzę pod konkretną wystawę i przestrzeń, co wymusza rodzaj myślenia projektowego. Od dłuższego czasu pracuję swobodniej. Myślę, że to momenty, które mi służą. Nigdy nie romantyzowałem samego procesu tworzenia. Nie rozpatrywałbym go w kategoriach przyjemności, czy wyższego celu. Bycie w pracowni i twórczość jest dla mnie sposobem na rozumienie świata, zmaganiem, które bardzo sobie cenię. Zazwyczaj czuję, kiedy praca jest skończona. To wtedy pojawia się rodzaj satysfakcji.

Humpty Dumpty reconstruction III, 2021, gips, papier, drewno, aluminium, płótno, klej, masa akrylowa, gwasz na sklejce, 125 × 93 cm
White Dove study, 2021, gips, papier, drewno, aluminium, klej, masa akrylowa, gwasz na sklejce, 130 × 95 cm

Studium osadu (rekonstrukcja), 2020, styrodur, konstrukcja metalowa, kreda, płótno, pianka PE, masa winylowo-akrylowa, klej, żywica poliestrowa, akryl, gwasz, 105 × 115 × 98 cm