Joanna Krokosz: Dobre projektowanie, to projektowanie dla każdego

Joanna Krokosz:

Dobre projektowanie, to projektowanie dla każdego

Autor: Aleksandra Koperda
Zdjęcia: Michał Lichtański
Data: 20.04.2024

W krakowskim domu odwiedzamy Joannę Krokosz – projektantkę produktu, specjalizującą się w projektowaniu innowacji społecznych i projektowaniu uniwersalnym. Joanna studiowała na Wydziale Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie dziś współprowadzi Pracownię Projektowania Społecznie Odpowiedzialnego



Kiedy urządzałaś to wnętrze?

Mieszkam tu z mężem i synem już od 17 lat. To dom z 1946 roku po dziadku mojego partnera. Kiedy się tu wprowadziliśmy, był odświeżony przez jego rodziców. My konkretny remont pod siebie zrobiliśmy cztery lata temu.

Zanim się spotkałyśmy, zaczęłam myśleć, jakie jest moje podejście do urządzania wnętrz i stwierdziłam, że jest bardzo pragmatyczne. Przykładem może być to, że zamiast drewnianej podłogi, którą bardzo chciałam mieć, wybrałam płytki, które pozwalają na zastosowanie podłogowego ogrzewania, działającego na tyle sprawnie, że pomieszczenia będą dogrzane. 

Część sprzętów, które tu są, to to, co mieliśmy w tym miejscu jeszcze przed remontem. Jeśli czegoś nam brakowało, to szukaliśmy raczej nowych mebli, bo kiedy się tu wprowadziliśmy, przez długi czas prawie wszystkie meble mieliśmy po dziadku. Długo szukałam odpowiedniego stołu. Niedawno trafiły tu krzesła. Stwierdziłam, że krzesło może być czymś, co odziedziczy po nas dziecko. Chciałam, żeby były porządne. To model marki HAY. Ale mamy też sporo rzeczy z Ikei. Lubię dobre projekty, ale nie przywiązuję aż tak dużej wagi do rzeczy, nie przelewam na nie ogromnych uczuć. Ważna jest dla mnie funkcja przedmiotu. Gdybym musiała wyjechać, zabrałabym raczej kilka drobiazgów mających znaczenie sentymentalne. Choć i bibelotów nie mamy wielu. To, co jest, jak między innymi maska przywieziona z Nowego Jorku, grafika Estery Mrówki, plakat z Bauhaus Archive z Berlina, to zazwyczaj pamiątki z podróży czy prezenty.

Kiedy wiedziałaś, że tym, czym chcesz się zajmować, jest dizajn?

W liceum byłam w klasie z wykładowym językiem hiszpańskim. Myślałam, że pójdę w stronę filologii lub filmoznawstwa. Miałam sporo znajomych z plastyka i kiedyś jeden z kolegów zabrał mnie na wystawę końcoworoczną na Wydziale Form Przemysłowych na ASP. Bardzo spodobał mi się budynek i prace pokazywane na wystawie, zwłaszcza papierowe modele brył. Wiedziałam, że to jest miejsce dla mnie. Od zawsze interesowało mnie też rękodzieło, hafty krzyżykowe, rysowanie; pamiętam, że robiłam okładki na płyty CD czy zeszyty. Moja mama z wykształcenia była chemiczką, ale potrafiła też świetnie szyć. Mieszkaliśmy z rodzicami i bratem w mieszkaniu, które w stu procentach wyposażone było w meble projektu mojego dziadka. Z zawodu był stolarzem i prowadził prężnie działający zakład stolarski w Skawinie. Niedawno dowiedziałam się, że meble jego autorstwa stanowią wyposażenie tamtejszego urzędu miasta. Swoją drogą, jako dziecko myślałam, że każdy ma w mieszkaniu meble zrobione przez dziadka. 

Moja ścieżka, żeby studiować na Wydziale, była dosyć kręta. Nie dostałam się za pierwszym razem. Miałam rok przerwy. Później spróbowałam jeszcze raz i dostałam się na studia niestacjonarne. Dopiero po kolejnym roku trafiłam na studia dzienne, więc strasznie długo to trwało.

 

Specjalizujesz się w projektowaniu społecznie odpowiedzialnym. Czy od początku było ci do tego blisko?

Dość szybko zaczęłam się interesować grupami osób, które nie są za bardzo standardowe. Nie są typowymi odbiorcami, których bierze się pod uwagę w projektowaniu rynkowym. Na dyplom magisterski przygotowałam projekt okrycia przeciwdeszczowego dla osób starszych i dzieci. W ramach pracy doktorskiej zaprojektowałam zestaw pomocy terapeutycznych poprawiający jakość życia osób starszych. W międzyczasie dostałam grant na projekt odzieży przeciwdeszczowej dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. Więc dosyć równolegle zaczęłam projektować dla różnych osób nieco wykluczonych z rynku.

 

Nie interesowało cię po prostu projektowanie jedynie ładnych przedmiotów. 

Czasem myślę, że super by było sobie po prostu coś ładnego zaprojektować. Tęsknię do tego, żeby wyjść właśnie z tego poziomu na przykład technologii czy niszy na rynku. W mojej pracy proces, który przechodzę, zaczyna się zazwyczaj od badań. Bardzo dogłębnej analizy problemów i potrzeb. I one czasem są naprawdę trudne do rozwiązania produktem.  Kiedy zmierzymy się z problemami ludzi, czy to niewidomych, czy seniorów, czy osób bezrobotnych, to naprawdę łatwo jest popaść w myślenie, że po prostu nic dobrego nie da się zaproponować, bo to nie rozwiąże ich problemów, a robienie ładnych rzeczy jest bez sensu. Projektowanie empatyczne jest bardzo obciążające emocjonalnie. Od czasu do czasu dobrze sobie zrobić skok w bok. Na pewno nie zaszkodzi to działalności prospołecznej, a jest w jakiś sposób odświeżające. 

 

Opowiedz o swoim pierwszym projekcie stworzonym na zasadzie open source, umożliwiającej zwiększenie dostępności zaprojektowanych produktów. 

Moim pierwszym projektem, udostępnionym w ramach otwartej licencji, był projekt Uniodzież, czyli kurtka dla osób poruszających się na wózku. Okazało się, że nie ma takich rozwiązań na rynku. Zależało mi na tym, żeby nie był to drogi produkt dostępny w sklepie, tylko produkt, którego uszycie można sobie samemu zorganizować. Okazuje się, że jest gigantyczna dysproporcja pomiędzy estetyką zwykłej odzieży, a tej dla osób na wózku. Kurtka dla takich osób musi mieć krótszy krój i moduł zakrywający nogi podczas opadów deszczu. Projekt, który opracowałam, to kurtka składająca się z dwóch elementów. Góra to zwykła kurtki o kroju, który ułatwia zakładanie i ściąganie, a do niej dopina się dolną część. 

 

 

foto Joanna Krokosz, Therapy Set – zestaw pomocy terapeutycznych (praca doktorska)

Jak to jest z takimi projektami? Mam wrażenie, może mylne, że często powstają i pozostają w fazie prototypów. 

 

Niełatwo wprowadzić takie produkty na rynek. Wynika to stąd, że Polska dostała bardzo duże środki na inkubatory innowacji społecznych. Zachęcano ludzi do tego, żeby składali wnioski o dofinansowania tego typu projektów, projekty powstawały, ale nikt nie wziął pod uwagę tego, że to jeszcze nie będą produkty gotowe do wdrożenia. Bo to jest tylko produkt, a nie zaprojektowano całej ścieżki, która powinna być później. Czyli w przypadku kurtki: jak dotrzeć do ludzi, którzy jej potrzebują? Czy każdy będzie spontanicznie chodzić do krawcowej, czy na przykład jakaś fundacja to dla tych osób zrobi? Od niedawna tworzone są metainkubatory, które mają zbierać projekty innowacyjne i próbować je wdrażać. 

Z innowacji społecznych powstających na zasadzie open source mogą bezpłatnie korzystać i firmy, jednak firma musiałaby widzieć w tym sens biznesowy. Jeśli chodzi o samą ideę upowszechniania produktów na zasadach otwartego dostępu, to badałyśmy z moją koleżanką Olgą Konik ten temat bardzo dogłębnie. Zrobiłyśmy nawet wystawę zatytułowaną „How open is design?”, którą pokazałyśmy na Łódź Design Festival w ubiegłym roku. Głównym wnioskiem było to, że ludzie nie chcą robić tych rzeczy. Czyli, że my, projektanci, myślimy sobie, że to jest taki super gest, coś zaprojektować i oddać pomysł. Ale zazwyczaj potencjalni odbiorcy tego nie wykonują, bo jest przy tym mnóstwo problemów. Nie mają materiałów, zaplecza technologicznego, chęci. Wydaje nam się, że lepszym rozwiązaniem może być „hakowanie przedmiotów”, czyli dopasowywanie do swoich potrzeb produktów, które już istnieją na rynku. Dużo łatwiej jest zmodyfikować fotel z Ikei niż wykonać go samodzielnie, nawet mając dostęp do specjalistycznych narzędzi i maszyn jak CNC czy druk 3D.

 

Jakie powinny być te projekty, by miały szansę na powodzenie?

Zaczyna powstawać coraz więcej produktów, które mają ułatwić życie wcześniej niedostrzeganym grupom. I sama czasem miewam mieszane uczucia, czy niektóre z nich nie są powoływane do życia tylko dlatego, że ich jeszcze nie ma, a nie dlatego, że są potrzebne. Mam dużo wątpliwości. Dizajn musi powstawać z ludźmi. Nie ma opcji, żeby najpierw wymyślić jakąś koncepcję, a później ją sprzedawać i próbować wciskać ludziom. Feedback zebrany od jednej osoby to za mało. Projektowanie powinno być jak najbardziej uniwersalne, włączające również na poziomie uczestnictwa w procesie projektowym. 

 

Opowiedz więcej o projekcie Therapy Set. 

To zestaw pomocy terapeutycznej do terapii zajęciowej. Do stosowania w domach pomocy społecznej. Kiedy robiłam badania, zanim przystąpiłam do projektu, okazało się, że w Polsce terapia zajęciowa postrzegana jest najczęściej jako arteterapia. Dorośli ludzie są zachęcani na przykład do wyklejania z plasteliny czy robienia kuleczek z bibuły. Jednak sporo z nich nie chce tego robić, bo dla nich to trochę jak powrót do przedszkola. Zestaw, który zaprojektowałam, oddziałuje na zmysły, pozwala na ćwiczenie małej motoryki, propriocepcji, pobudza receptory węchowe itp. To proste ćwiczenia, które może wykonywać terapeuta. Cały zestaw pomocy mieści się w torbie, którą można wszędzie zabrać. Ale też każda z tych pomocy jest dosyć prosta w wykonaniu, więc można je również tworzyć w ramach samej terapii zajęciowej. Chciałam stworzyć idealne koło, samozamykający się system. W zestawie znajduje się siedem pomocy – dwie nawlekanki, memory, dźwiękowe bingo, woreczki obciążeniowe, plastelina do ćwiczeń dłoni i palców oraz zapachowe sekwencje.

Jakiś czas temu przeczytałam książkę Matthiasa Hollwicha zatytułowaną New Aging. Autor książki zaleca, aby do starości zacząć się przygotowywać, kiedy się ma 40 lat. Zachęca, by podejmować pewne decyzje, które w długofalowym myśleniu mogą przyczynić się do podtrzymania aktywności na starość, na przykład, by zamieszkać na parterze czy zamiast wanny zainstalować prysznic. Praca z seniorami dała mi wielokrotnie do myślenia odnośnie do tego, jak różnie może wyglądać starość. Niektóre osoby w wieku 90 lat mieszkają samodzielnie i niemal nie potrzebują wsparcia rodziny czy sąsiadów, inne już w wieku 60–70 lat muszą przeprowadzić się do domu opieki, bo ich mieszkania stają się dla nich więzieniem. 

 

Wykładasz na krakowskiej ASP. Co dokładnie?

Razem z Magdaleną Mach prowadzę Pracownię Projektowania Społecznie Odpowiedzialnego. W 2020 roku otrzymałyśmy grant na wprowadzenie treści związanych z projektowaniem uniwersalnym do programu studiów. Udało nam się wprowadzić do programu nauczania kilka nowych przedmiotów, zorganizować wykłady o tematyce związanej z projektowaniem uniwersalnym, ale również utworzyłyśmy Laboratorium Projektowania Uniwersalnego. 

W zeszłym roku pierwszy raz byłam promotorką. Powstały dwa świetne dyplomy. Jeden, Anny Dudziak, to modułowy zestaw elementów instrumentalnych. Ania zauważyła, że osoby dorosłe są wykluczone z oferty edukacyjnej, jeśli chodzi o muzykę. Warsztaty skierowane są zazwyczaj do dzieci, ewentualnie do seniorów. Drugi projekt to dyplom Zofii Hernas i rozwiązanie, które poprawia prywatność młodych mam świeżo po porodzie w placówkach leczniczych. 

 

Jakie projektowanie to projektowanie uniwersalne?

Takie, które jest odpowiednie dla jak największego spektrum odbiorców, bez specjalnych adaptacji. Czyli na przykład wejście do muzeum w duchu projektowania uniwersalnego to połączenie schodów i rampy albo po prostu podjazd, albo wejście z poziomu ulicy. Czym innym jest projektowanie włączające. Kiedy na przykład w budynku są schody i nie można tego zmienić, to przez włączenie proponuje się windy dla osób, które nie mogą skorzystać ze schodów (takich jak rodziców z małymi dziećmi czy osób poruszających się na wózku).

Myślę, że dobre projektowanie, to projektowanie dla każdego. W miarę możliwości powinniśmy się starać, żeby jak największa liczba produktów była jak najlepsza dla wszystkich. Chociażby jeśli chodzi o sprzęty kuchenne, możemy znaleźć mnóstwo takich, które są dobre dla osoby pełnosprawnej, ale na przykład poprzez powiększony uchwyt jest to super rozwiązanie i dla osoby mającej problem z precyzyjnym chwytem. 

 

23 kwietnia o godzinie 18 w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha odbędzie się drugie spotkanie z cyklu dyskusji o aktualnej kondycji i kierunkach rozwoju dziedzin polskiego dizajnu „Dizajn na fali”. Gośćmi będą Joanna Krokosz oraz Lech Kolasiński. Więcej informacji na stronie Manggha.

foto Anna Szwaja, kurtka „Dżdżu” (projekt magisterski)

foto Marcin Krokosz, Uni – uniwersalna kurtka przeciwdeszczowa (innowacja społeczna)