Kolaż No. 35

Agata Królak

Kubek z kwaśną miną, drewniane grzyby, plakaty w banany. Jeśli lubicie kolor, niebanalne formy i przedmioty, które puszczają oko, znajdziecie je u ilustratorki Agaty Królak. Od niedawna, bo od ponad roku, Agata zajmuje się też ceramiką. Zaczęła podczas pandemii – wtedy, kiedy wiele osób poszukiwało nowych rzeczy do robienia.

„Moja praca kręci się wokół szeroko pojętej ilustracji. Jestem asystentką w Pracowni Ilustracji na kierunku grafika projektowa ASP w Gdańsku (na uczelni, którą sama ukończyłam w 2011 roku), autorką ilustracji do książek obrazkowych dla dzieci, a poza tym projektuję plakaty, maluję, a niedawno przeniosłam ilustrację do trójwymiaru dzięki ceramice. Wszystko, co robię, wynika z umiłowania naiwnej zabawy formą i kolorem, a także z chęci opowiadania historii za pomocą abstrakcyjnego i symbolicznego obrazu. Staram się utrzymywać postawę amatora, która pozwala mi ciągle być w ruchu i odżywia moją kreatywność. Inspiruje mnie świat przyrody i świat dziecka – ten specyficzny rodzaj percepcji i twórczości, z której wyrastamy”.

Mój faworyt to plakat If you believe in that sort of things!

 

 

 


Wiola Wołczyńska

Projektantka, która swoją markę tworzy od 2009 roku, a od trzech lat skupia się na projektowaniu biżuterii oraz torebek i idzie jej to całkiem dobrze! Lubi tworzyć uniwersalne, a przy tym wyraziste akcesoria pasujące i do jeansów, i do wieczorowej sukienki. Używa złota i srebra, w letniej kolekcji przewijają się perła, jadeit, kryształ i szkło.

Gdybym miała wybrać jedną rzecz dla siebie, byłoby trudno, bo niemal wszystko przyciąga moje oko. Koralikowe kolczyki Pistachio, Beads z szarymi, szklanymi kuleczkami czy srebrne lub złote koła z kulką, którą możemy ściągać, nakładać na łańcuszek, czyli zmieniać wygląd biżuterii, kiedy mamy chęć. Pudrowokremowa torebka Half Moon kusi nie mniej!

Wiola pytana o to, jaką biżuterię sama lubi, odpowiada: Dokładnie taką, jaką tworzę, i taką noszę najczęściej. Kocham też łańcuszki vintage ze złota, które dostałam od babci. Mają piękne, nietuzinkowe ogniwa i wspaniale łączą się z zawieszkami z moich kolekcji”.


FORMY FORMY

Tę markę po wielu latach marzeń założyła Agnieszka Grosser. Maszyna do szycia towarzyszy jej od 25 lat. Zamiłowanie wyniosła z domu rodzinnego, konstrukcji i szycia nauczyła się w technikum, a doświadczenia nabrała podczas studiów, kiedy szyła znajomym ubrania w pokoju w akademiku. Dziś mieszka i pracuje w starej kamienicy w Kwidzynie – niewielkim miasteczku na Pomorzu. Wszystko w FORMACH tworzy sama: projektuje, odszywa prototypy, szyje i zajmuje się kwestiami organizacyjnymi.

„FORMY FORMY są dla mnie odpoczynkiem od otaczającej nas nadprodukcji, konsekwencje ciągłej konsumpcji nie są mi obojętne. Jednak uwielbiam ciuchy i energię mody, dlatego nie zrezygnuję z nowych ubrań, ale wybieram je ostrożniej. Większość

rzeczy w mojej szafie pochodzi z lumpeksów, resztę szyję sobie sama bądź kupuję od niewielkich, odpowiedzialnych marek. Pracuję na to, aby FORMY FORMY były właśnie taką odpowiedzialną opcją. Nie szyję nic na zapas, ubrania tworzę tuż po złożeniu zamówienia, dzięki czemu nic się nie marnuje. Z racji tego, że produkcja w FORMACH to efekt pracy jednej pary rąk, wprowadzanie nowości i realizacja kiełkujących pomysłów to długotrwały proces. Uczę się tym nie przejmować. Szycie wymaga czasu, jest fizyczną, staranną pracą złożoną z wielu etapów, których nie da się przyśpieszyć. Sporo w tym pracy ręcznej, ale także szycia z użyciem ciężkich, przemysłowych maszyn, dlatego etykiety «handmade» używam wyłącznie wtedy, kiedy wykonam coś «unplugged», czyli bez prądu”.

W FORMACH znajdziecie ubrania z bawełny, lnu, jedwabiu. Agnieszka korzysta z materiałów z różnych źródeł. Dzianiny pochodzą z łódzkiej dziewiarni z 50-letnią tradycją, część tkanin pochodzi z jej osobistej kolekcji, zbieranej od lat po sklepach vintage, czy z nadwyżek magazynowych. Czasem tworzy unikaty z rozprutych, niechcianych ubrań.