Kolaż No. 36

Richie Acapulco

Richie Acapulco, czyli Agnieszka, która żyje w Warszawie i tam też w swoim mieszkaniu na Mokotowie urządziła pracownię. Studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie – trzy lata na Wydziale Sztuki Nowych Mediów, gdzie uczyła się sztuki operatorskiej i fotografii, jednak kiedy dostała się na Wydział Grafiki, ilustracja całkowicie skradła jej serce.

Kiedy w 2015 roku zakładała konto na Instagramie (nie myślała jeszcze o stworzeniu marki), w tle usłyszała piosenkę Acapulco włoskiego zespołu z lat 60. Ricchi e Poveri i takiej właśnie nazwy użyła. Z czasem na koncie Richie Acapulco zaczęła publikować swoje prace: Zobaczyłam, że spotykają się z entuzjastycznym odzewem, to skłoniło mnie do wzięcia udziału w Targach Plakatu. To był strzał w dziesiątkę. Pierwszy raz miałam kontakt z odbiorcami na żywo. Taki był początek”.

Przez kolejne lata szukała, próbowała nowych technik. Jakiś czas temu przeniosła płaskie ilustracje i grafiki na media, jakimi są glina oraz tkanina.

Pierwszy projekt w ceramice zrealizowałam w 2019 roku. Zaprojektowałam małe piny w kształcie gołębi oraz kafle z moimi ilustracjami, które wygrały konkurs NAP Back to craft i zostały pokazane w ich salonie na Mysiej. Można je tam kupić także i dziś. Działam na wielu polach artystycznych, czasem sama się w tym gubię… Jestem artystką multidyscyplinarną, eksperymentującą. Czasem rozproszenie i ciekawość wszystkiego utrudniają skupienie się na promocji jednej rzeczy. Jednego dnia lepię miski, innego projektuję piny, za chwilę biorę się za drzeworyt, by na końcu stworzyć kilim lub ceramicznego pieska na zamówienie”.

Niedawno (w ramach kontynuacji rodzinnej tradycji) Agnieszka zajęła się projektowaniem i tkaniem kilimu. Do tego pomysłu zainspirowało ją życie prababci, która przed wojną założyła artystyczną wytwórnię kilimów w swoim dworze w Czeremchowie. Współpracowała z wybitnymi artystami, m.in. z Władysławem Strzemińskim, Karolem i Zofią Stryjeńskimi, zaś po II wojnie ze słynną wytwórnią „Ład”.

Kilim Las z motywami zaczerpniętymi ze świata natury powstawał półtora miesiąca.

„Dla mnie las jest spokojem, tajemniczą ostoją, w której mogę się zatopić. Jednocześnie pozostaje tętniącą życiem zagadką”.

Część wytworów Richie, jak np. ceramiczne pieski czy kafle, można personalizować.


MA BICHE

Jedwabna bielizna: haftowany stanik, majtki z falbanką, przezroczyste body i klasyczna w kroju sukienka. Piękne, delikatne, kobiece, w głębokim, czarnym kolorze. Pomysł na bieliznę z naturalnych, biodegradowalnych materiałów przyjaznych dla skóry, ale i środowiska, powstał w głowie Angeliki Humelt niemal dwa lata temu. Chciała tworzyć swoją markę, ale odpowiedzialnie, dlatego zgłębiła temat materiałów. Przeprowadziła research, przeanalizowała inne marki pod kątem składów.

Zaczęłam szukać sklepów z naturalną, ale sensualną bielizną. Nie było marki ze 100% naturalnym asortymentem, niektóre firmy miały w ofertach pojedyncze modele. Jedna polska marka oferowała jedwabne figi. Założyłam MA BICHE. Idea marki była spójna z moją osobistą. Nie chcę kupować i produkować rzeczy, które nie rozłożą się w ziemi”.

Angelika przetarła szlaki wśród wykonawców. Nie było to łatwe, bo często słyszała: „Nikt z tego nie szyje”, „To się nie opłaca”. Jednak udało się – zamiast poliamidowych tiulów czy innych syntetyków wybrała jedwab. Projektuje wzory, opierając się na klasycznych fasonach, czasem podróżuje w czasie i bierze też pod uwagę funkcjonalność oraz możliwości danego materiału. Wszystkie rzeczy produkowane są w Polsce. W planach są podobno biel i trochę koloru!


Outheres

Czy ktoś pamięta, co kiedyś kładło się na łóżko? Nie pled, nie narzutę, a koc. Niegdyś obecne w Polsce w każdym domu, a tym bardziej ośrodku wczasowym, były niezbyt urodziwe, bure i nieprzyjemne w dotyku. Dziś tradycyjny koc możemy kupić w niewielu miejscach, ale jeśli go znajdziemy, to w końcu prezentuje się dobrze!

Takie właśnie koce postanowiła stworzyć Agata Mikulska, która w Bielsku-Białej prowadzi jednoosobowe studio kreatywne o nazwie All This Concept. Do tego miasta przeprowadziła się niemal trzy lata temu. Wcześniej żyła w Warszawie, gdzie zajmowała się projektowaniem dla marki odzieżowej.

Pomysł na stworzenie Outheres zakiełkował w jej głowie, kiedy parę lat temu szukała czegoś na łóżko: Pomyślałam, że skoro nigdzie nie ma produktu, którego szukam, to jest to nisza. Pomyślałam o tworzeniu narzut, miałam duże ambicje i zero pieniędzy na inwestycję. Pomyślałam, że może zacznę od czegoś, co wydawało mi się mniej wymagające – od pościeli. Kiedy projektuję wizerunek marki, od samego początku myślę o tym, jak może wyglądać kampania i jakie wartości ma przekazywać moja marka. Tu coś mi nie pasowało. Nie chciałam projektować czegoś, z czym się nie identyfikuję. I tak pomysł na markę przycichł”.

Kiedy Agata przeprowadziła się w Beskidy i zaczęła żyć bliżej natury, zmienił się jej sposób myślenia. Stwierdziła, że sprzedawać może tylko coś, co jest ponadczasowe, stworzone z naturalnych surowców i zgodnie z tradycją. Wrócił pomysł na własną markę – koce, ale w nowoczesnym wydaniu, z ciekawymi połączeniami kolorystycznymi. Mobilizowało ją to, że nie cierpi, gdy jest jej zimno, uwielbia też spać. I tak powstało hasło Outheres: 100% – KOC”. By zdobyć inspiracje, pojechała na targi Home Expo, na których nie znalazła praktycznie nic, co utwierdziło ją w przekonaniu, że to dobry kierunek. W pierwsze dwa tygodnie zeszłorocznego lockdownu stworzyła identyfikację wizualną, a sprzedaż ruszyła rok później.

Out there is home, z tych słów powstała nazwa marki. 

Outhers oferuje produkt do domu, ale też promuje bycie poza domem. Dla mnie podróże, bycie w ruchu, poznawanie nowych miejsc, kontakt z naturą, podziwianie widoków i zachodów słońca to sens życia. Koc stał się dla mnie mostem łączącym te dwa światy. Ponadto bardzo chcę przywrócić świetność najcudowniejszemu włóknu natury, czyli wełnie”.

Agata sama projektuje wzory i dobiera kolory. Koce powstają z wełny nowozelandzkiej. Wytwarzane są w małej manufakturze w Polsce, gdzie każdy egzemplarz jest ręcznie frędzlowany i tkany na 90-letnim krośnie, część produkcji odbywa się także na Litwie w tkalni, która ma większe zaplecze technologiczne.