Ola i Paweł z Todoro: Cenimy proces

Ola i Paweł z Todoro:

Cenimy proces

Autor: Aleksandra Koperda
Zdjęcia: Michał Lichtański i materiały Todoro
Data: 05.12.2023

„Biżuteria to zasadniczo bezużyteczne przedmioty, są małymi kawałkami metalu czy kamienia, które potrafią osiągać absurdalnie wysokie ceny” – to dość niespodziewane jak na pracownię złotniczą i sklep stwierdzenie znajdziemy na stronie Todoro. Ale można powiedzieć, że w krakowskim Todoro wszystko jest nieoczywiste i zdecydowanie nie jest to klasyczny sklep z biżuterią. To miejsce powstałe z pasji, tworzone odważnie, bez kompromisów i niepodatne na trendy. Rodzeństwo Ola i Paweł Idzikowscy wraz z tatą Leszkiem otworzyło Todoro pod koniec 2018 roku. „Nasza biżuteria powstaje głównie z surowców naturalnych, metali szlachetnych i minerałów. Ważna jest dla nas wysoka jakość materiałów i wykonania – to pozwala przedmiotom trwać w niezmienionej formie przez lata. Tworzenie biżuterii jest dla nas polem dla zderzeń punktów widzenia, w Todoro powstają rzeczy, które projektujemy my sami, jednak drzwi pracowni są otwarte dla pomysłów z zewnątrz. Cenimy proces” – opowiadają założyciele. Tak też jest, co jakiś czas w pracowni powstają kolekcje tworzone przez innych projektantów i artystów innych dziedzin sztuki. Do tej pory powstały m.in. wzory tworzone przez artystkę wizualną Martę Antoniak czy Tomka Barana, czy te z okazji jubileuszowej 20. edycji festiwalu muzycznego Unsound.

Jak powstał pomysł na Todoro?

Ola: Wszystko zaczęło się od naszego taty, który wyszedł z pomysłem otworzenia sklepu z biżuterią. Jest jedną z tych osób, które dzięki swoim nieprzeciętnym zdolnościom interpersonalnym, jak ryba w wodzie czują się w sytuacjach biznesowych. Sprzedaż to jego pasja. Kiedy byłam mała, na pytanie, czym zajmuje się mój tata, odpowiadałam, że jest biznesmenem co, jeśli dobrze pamiętam, było określeniem zasugerowanym przez mamę. Dla mnie znaczyło tyle, że dużo podróżuje, często spotyka się z różnymi ludźmi i prowadzi niekończące się rozmowy. Przez długie lata przedmiotem handlu była właśnie biżuteria. W naszym domu unosił się zapach lakieru, którym pokrywane były kolorowe szklane koraliki. Rozprzestrzeniał się w mig, zaraz po otwarciu foliowej torby z nowymi naszyjnikami. W szeleszczących woreczkach było wszystko: koraliki z Chin, błyszczące czeskie kryształy, skórzane opaski, wełniane plecione kolczyki z Peru, perły, minerały z różnych stron świata. Przez lata przez dom, który był po części magazynem, przewijały się te zamknięte w pudełkach rozmaite historie, a o ich systematyczną rotację dbał tata kiedy jedne wywoził, przywoził kolejne.

Paweł: Kiedy w 2018 roku pojawiła się okazja wynajęcia lokalu przy Krakowskiej 6, postanowił spełnić swoje marzenie o miejscu, w którym mógłby przyjmować gości, klientów, robić to, co lubił najbardziej handlować wymieniać energię. Zaprosił nas wtedy do współtworzenia tego miejsca. Choć temat biżuterii nie był dla nas nowy, nie zajmowaliśmy się wcześniej w większym stopniu ani jej sprzedażą, ani wytwarzaniem. Oboje działamy w branży filmowej. Ja jestem dźwiękowcem, Ola zajmuje się montażem filmowym. Nie rezygnując ze swoich zajęć, zgodziliśmy się wtedy wejść w ten projekt głównie z chęci spróbowania czegoś nowego. 

O: Stwierdziliśmy, że idziemy w to, pod warunkiem że przemycimy tu coś ze swojego świata, bo wtedy nam to będzie sprawiało jakąś tam frajdę. Miejsce stało się punktem wyjścia dla całego przedsięwzięcia. Kiedy jeszcze na początku szukaliśmy dobrej definicji dla Todoro, często mówiliśmy, że jest to miejsce spotkań, dla których pretekstem jest biżuteria. Bardzo ważnym aspektem jest właśnie ta realna przestrzeń, w której można być, zobaczyć, dotknąć, porozmawiać. Myślę, że energia wypełniająca Todoro w dużej mierze pochodzi od naszej mamy, która jest niesamowicie twórczą osobą, od kiedy pamiętam, potrafiła wprowadzać element zabawy i kreacji w najbardziej prozaiczne czynności. 

 

Jakie miało być to miejsce?

O: Otwierając Todoro nie planowaliśmy wszystkiego tego, co z czasem pojawiało się bardzo organicznie. Od początku wiedzieliśmy, że chcemy mieć w ofercie nie tylko biżuterię, która powstanie w naszym warsztacie, ale też ciekawe projekty lokalnych twórców. Jedną z pierwszych osób, do których napisałam z propozycją współpracy, był Hubert Kołodziejski, którego biżuteria już jakiś czas wcześniej nas zachwyciła. Szybko okazało się, że miejsce działa jak magnes. Zaczęli odwiedzać nas ludzie aktywnie zajmujący się złotnictwem, ale też ci zainteresowani tworzeniem biżuterii, by pytać o możliwości współpracy. W pewnym momencie sami zaczęliśmy uczyć się rzemiosła i całkiem nas to pochłonęło. Na naszej stronie uruchomiliśmy bloga, a sam research tematyki jubilerskiej, okazując się kopalnią inspiracji, inicjował kolejne pomysły. Mniej więcej na początku istnienia Todoro byłam w Paryżu, gdzie moją uwagę zwróciła wystawa w Musée des Arts Décoratifs, poświęcona biżuterii tworzonej przez artystów malarzy. I gdzieś na styku tego typu bodźców powstał pomysł na tworzenie biżuterii z artystami. 

P: Niedawno zaczęliśmy organizować też otwarte warsztaty z tworzenia biżuterii, co jest kolejną okazją do spotkań i dzielenia się umiejętnościami. Bardzo dużo uczymy się od ludzi, z którymi pracujemy. Piotrek Lewkowicz i Asia Rolicka, którzy są z nami już długo, mają warsztat, zdolności i otwartość na eksperymenty. Piotr jest po studiach architektonicznych, Asia po malarstwie, oboje jakiś czas temu zafascynowali się sztuką jubilerską i tworzą wspaniałe rzeczy. Myślę, że nie bez znaczenia dla obecnego kształtu Todoro jest to, że spotykamy się przy stołach jubilerskich, wywodząc się z różnych światów, każdy z innym zapleczem doświadczeń. 

 

Kto wykonuje biżuterię?

P: Proces powstawania biżuterii to kilka etapów i w zależności od konceptu jest on bardziej lub mniej skomplikowany. Projekty wymagające bardziej zaawansowanego kunsztu jubilerskiego jak oprawianie kamieni szlachetnych czy praca ze złotem zawsze lądują w rękach Asi lub Piotra. Obecnie każdy, kto działa w ramach Todoro, tworzy biżuterię własnoręcznie. Często pracujemy metodą traconego wosku tego też dotyczą warsztaty, które organizujemy. Korzystamy też z nowych technik, drukowania wcześniej zaprojektowanych w 3D modeli za pomocą drukarek 3D. Pracujemy wtedy z twórcami z zewnątrz, mamy sieć stałych współpracowników. 

Marta Antoniak, fragment instalacji pt. „My Tamagotchi Is Dead”, Todoro, 2023

Marta Antoniak, fragment instalacji pt. „My Tamagotchi Is Dead”, Todoro, 2023

Od lewej: Leszek Idzikowski, Ola Idzikowska, Paweł Idzikowski, Piotr Lewkowicz, Joanna Rolicka, Maria Bębenek

Jaką biżuterię lubicie wy sami?

O: Co ciekawe ja przez długi czas w ogóle nie nosiłam biżuterii. Może dlatego, że tak dużo było jej od zawsze w domu. Teraz odkąd działam w Tadoro i sama zaczęłam robić biżuterię, bardzo lubię pierścionki. Dość solidne, które czuć na dłoni. Kiedy coś ma swoją wagę i bardziej konkretny kształt, to czuję, że dodaje mi to siły. To dla mnie duże odkrycie, że przedmioty potrafią tak działać, mogą być amuletami. 

P: Nie ma u nas klasycznego podziału na męską czy damską biżuterię. Wszystko jest unisexowe. Ja też nigdy wcześniej nie myślałem o noszeniu biżuterii, ale jak zaczęliśmy robić ją tu, zacząłem inaczej na nią patrzeć. 

 

Opowiedzcie więcej o waszym wspólnym projekcie Yōkai.

O: Myśleliśmy nad nim od samego początku powstania pracowni. Zaczynaliśmy bawić się biżuterią, projektować i pojawiły się pomysły na większe formy. Trochę już wiedzieliśmy o naturalnych kamieniach, lubiliśmy pracę z nimi. Stwierdziliśmy, że mamy już kilka modeli które zrobiliśmy i fajnie byłoby zrobić z tego większą kolekcję. Zastanawialiśmy się nad tym jak to spiąć i pojawiło się to yōkai. Yōkai to niekonkretne, efemeryczne stwory Yōkai ( 妖怪) w języku japońskim znaczy tajemnicza istota, coś nienazwanego i niezdefiniowanego. Trudno je zdefiniować, tak jak trudno było zdefiniować te nasze obiekty, które powstawały trochę po omacku. Elementy, które wchodzą w skład kolekcji w większości pierścienie, są bardzo różne w formie, niektóre bardziej obłe i gładkie, inne kanciaste, geometryczne i takie o organicznych kształtach, każdy ma swój indywidualny charakter, są jak małe stworki z rubinowymi, cytrynowymi, ametystowymi oczami tak jak yōkai potrafią być przychylne bądź psotliwe w zależności od człowieka, z którym przebywają. 


Wykonujecie też wzory na zamówienie, oprócz tych bardziej klasycznych jak pierścionki z brylantami. Pojawiło się coś, co was zaskoczyło?

O: Mnie na myśl przychodzi projektantka Pat Guzik, która przyszła do nas z propozycją zrobienia kolczyków z pianki budowlanej. I wtedy pojawił się pomysł łączenia materiału, który jest totalnie obcy dla świata biżuterii z materiałami szlachetnymi. Usiedliśmy wszyscy i zaczęliśmy myśleć, jak to zrobić. Ostatecznie powstały modele bez pianki, ale pozostało połączenie materiałów szlachetnych z elementami, które nie mają większej wartości w jubilerstwie szklanymi koralikami.

P: Kontynuacją takiego sposobu łączenia jest kolekcja z Martą Antoniak, w której bierzemy na warsztat plastik i srebro. Marta, która od lat tworzy obrazy ze stopionych plastikowych zabawek z kinder niespodzianek i tu zdecydowała się na użycie tego materiału. Powstały broszki, zawieszki i kolczyki z roztopionych zabawek oprawionych w srebro, naszyjniki nawlekane z plastikowych elementów, koralików, kamieni naturalnych i pereł. Są też elementy w srebrze sote ale odlane z form utworzonych na bazie części plastikowych zabawek. Ta kolekcja ma w sobie dużo z melancholijnej podróży w czasie.

 

Todoro to fascynujące miejsce, macie odwagę na ryzykowne kroki.

O: Rzeczywiście nie jest to łatwe. Jednak obok tego wszystkiego mamy w ofercie bardzo klasyczne wzory, obrączki, pierścionki zaręczynowe, naprawiamy też biżuterię. Próbujemy łączyć różne wizje, wierzymy w to, że da się to zrobić. 

 

Więcej Todoro TU