Pio Kaliński – Lokator

Dziś trafiamy z wizytą do Pio Kalińskiego. Pio to grafik, założyciel księgarni i wydawnictwa Lokator. Lokator, to moje ulubione miejsce z książkami w Krakowie. Siadamy w atelier, które mieści się na tyłach księgarni. Towarzyszą nam prasy drukarskie, grafiki Pio i dobra kawa.

 

 

Gdzie się wychowałeś?

PIO: Urodziłem się i wychowałem w Krakowie. Trudno było mi się rozstać z tym miastem. Różne były pomysły, na to by po studiach gdzieś wyjechać, by porobić coś gdzie indziej. Ale okazuje się, że Kraków to „bezpieczne miejsce”, daje pewne gwarancje, zapewnia swobody sposób życia, nie jest zbyt wymagające. Nie jest to też duże miasto, łatwo poznać tu ludzi, oswoić miejsca, odwiedzać te same sklepy, bary i restauracje. Oczywiście ma to też pewne minusy.

Która dzielnica Krakowa jest Ci najbliższa?

PIO: Od jakiegoś czasu mieszkam na Podgórzu. Ale najbardziej związany czuję się z Kazimierzem. Bywam tu codziennie od 17 lat, od momentu kiedy powstał pierwszy Lokator. Najpierw była to knajpa z zacięciem artystycznym. W 2001 roku kiedy zaczynałem bywać na Kazimierzu było raptem kilka takich miejsc. Z roku na rok dzielnica ożywała, czynsze były przystępne, a Lokator w ciągu kilku lat stał się miejscem spotkań środowiska literackiego Krakowa

Kiedy zacząłeś działalność wydawniczą?

PIO: Zaczęło się od art-zinu „Mrówki w czekoladzie”. Wychodził on nieregularnie, w formie czarno-białych zeszytów w nakładzie stu egzemplarzy, był rozdawany za darmo na imprezach tematycznych w Lokatorze. Powstało aż 99 numerów. Pisali i rysowali do niego wszyscy bywalcy Lokatora. W zależności od tematu przeważała forma graficzna lub literacka. Były to początki naszej offowej działalności wydawniczej. W Późniejszym okresie „Mrówki” przerodziły się oficjalnie w magazyn „Mrówkojad”. Wtedy Lokator przekształcił się również w „małe centrum kultury” i zmienił miejsce zameldowania z Krakowskiej 10, na Krakowską 27. Tam też, pod nowym adresem zaczęła działać pierwsza księgarnia. „Mrówkojad” pełnił rolę archiwum, pisaliśmy w nim o wydarzeniach, o planach, publikowaliśmy wywiady, rozmowy z naszymi gośćmi. Powstało 66 numerów wydawanych co miesiąc w nakładzie 1000 egzemplarzy, dystrybuowanych przede wszystkim w Krakowie oraz kilku zaprzyjaźnionych miejscach w Polsce.

 

 

Kiedy zrezygnowałeś z prowadzenia knajpy?

PIO: Po 10 latach poczułem lekki przesyt. Zmienił się mój styl życia. Prowadzenie knajpy to wykańczająca praca nocna. Byłem zmęczony, ale też i „Lokatorzy” zaczęli prowadzić inny tryb życia, grupa docelowa zaczęła się zmieniać. Nadarzyła się okazja by się ponownie przeprowadzić, tym razem na ulicę Mostową, czyli tu gdzie Lokator jest do dziś. Lokator z knajpy przekształcił się w księgarnię z kawiarnią i zmienił godziny urzędowania na dzienne. Był to czas rozkwitu dużych sieciowych księgarni. Dlatego chciałem stworzyć opozycję, miejsce gdzie nie tylko kupuje się szybko i tanio książki w komplecie z patelnią, ale gdzie można wśród nich posiedzieć, poczytać i porozmawiać. Księgarnię autorską gdzie można kupić książki wydawnictw, które dbają o autora i czytelnika. Książki ambitne, na wysokim poziomie edytorskim.

Ty sam jako Wydawnictwo Lokator wydajesz książki.

PIO: Tak. Na początku skupiliśmy się na współczesnej literaturze francuskiej, działalności grupy OuLiPo i twórczości Georgesa Pereca. Jedną z pierwszych książek jaką wydaliśmy był “Teatr I” w tłumaczeniu Jacka Olczyka. Od tej książki zaczęło się profesjonalne myślenie o wydawnictwie – pełne nakłady, tłumaczenia, prawa. I tak potoczyło się dalej. Z roku na rok pojawiały się nowe tytuły, nowe serie wydawnicze. Krąg naszych zainteresowań wydawniczych poszerzył się. Nawiązaliśmy nowe znajomości z tłumaczami i redaktorami. Obecnie do grona stałych współpracowników wydawnictwa Lokator należą min.: Justyna Czechowska tłumaczka literatury Szwedzkiej, Grzegorz Jankowicz redaktor nowej serii Kafkowskiej, Marta Eloy Cichocka tłumaczka poezji Hiszpańskojęzycznej czy Wojciech Charchalis tłumacz Fernando Pessoi. Dzięki nim wydawnictwo Lokator wydaje między innymi. Ide Linde, Roberto Juarroza, Franza Kafkę czy Fernando Pessoe!

Na tyłach Lokatora masz swoją pracownię linorytu.

PIO: Rysowałem od dziecka, przez całą szkołę podstawową i liceum szkoliłem warsztat na zajęciach rysunku. Po trudnych latach licealnego buntu trafiłem na krakowską Akademię Sztuk Pięknych. Tam skupiłem się na fotografii i linorycie. Linoryt wydawał mi się idealną techniką wyrażenia tego co chcę powiedzieć. Fotografia mi w tym przez jakiś czas pomogła. Obie dziedziny działają na tych samych zasadach: matrycy i odbitki. Tu, na Mostowej stworzyłem swoje pierwsze AtelierPIO. Zainwestowałem w pełnowymiarową prasę graficzną. Pracuję tu wieczorami, kiedy jest pusto i cicho, nikt nie dzwoni, a zapach farby i rozpuszczalników nikomu nie przeszkadza.

Twoje prace są monochromatyczne lub opierają się o ograniczoną liczbę kolorów.

PIO: Przez długi czas operowałem tylko czernią i bielą. Kolor wydawał mi się zbędny. Nie pamiętam co było pierwszym impulsem do zastosowania koloru w moich pracach. Kiedyś zrobiłem pierwszą serię grafik z dodatkową granatową matrycą. I to zadziałało. W ostatniej serii grafik oprócz czerni pojawiła się czerwień, zieleń i granat. Ta seria inspirowana była przede wszystkim książką “Życie jest gdzie indziej” Milana Kundery. Kolory pełnią w niej funkcję symboliczną. Każda z postaci dostała swój kolor. W najnowszej serii „Cząstki elementarne” (2017) dodałem poza kolorem, również po raz pierwszy złocenia.

Czyli Twoje grafiki inspirowane są książkami.

PIO: Tak. Moje prace zawsze miały jakiś background. Kiedyś dużym impulsem i tłem do pracy była muzyka. Teraz dużo większą rolę odgrywa słowo. Nawet to zasłyszane na ulicy, pochwycone w trakcie podróży, zanotowane na marginesie książki. Zdanie tworzy obraz.

Twoja ukochana książka?

PIO: Jest ich sporo, nie umiał bym wybrać tej jednej, jedynej. Duże wrażenie zrobiła na mnie “Księga niepokoju” Fernanda Pessoi. To książka, którą można nienawidzić, albo kochać. Zawsze mnie inspirowała i często do niej powracam. Przeczytałem ją, a jakiś czas potem zilustrowałem i wydałem w Lokatorze. Zrobiłem do niej 21 miniatur inspirowanych 21 wycinkami z „całości” Księgi. Na pewno „Chimeryczny Lokator” Rolanda Topora. W zasadzie cała sztuka TOPORA odegrała istotną rolę w powstaniu Lokatora. Ważną książką jest też “Życie. instrukcja obsługi” Georgesa Pereca. Piękna mozaika, układanka puzzli, która nie daje spokoju. Buduje dużo „światów”. I to jest dla mnie wyznacznik dobrej książki. Musi budzić we mnie obrazy, odsyłać do innych historii. Do tej książki również zacząłem robić cykl grafik, jak na razie prace ustały, ale obiecałem sobie że jeszcze do nich wrócę, tak jak do każdej dobrej książki.

 

 

Wywiad: Ola Koperda, Zdjęcia: Michał Lichtański.